Babcia na ratunek: tydzień z wnukiem i sprzątanie domu.

newsempire24.com 1 dzień temu

Córka poprosiła mnie, żebym przyjechała do nich na tydzień, żeby zajmować się wnukiem, a okazało się, iż potrzebują mnie nie tylko do dziecka, ale i do sprzątania całego domu.

Weronika siedziała w swoim przytulnym mieszkaniu w Poznaniu, wpatrując się w właśnie spakowaną walizkę. Jej córka, Kinga, zadzwoniła dzień wcześniej z prośbą, której nie dało się odrzucić: „Mamo, przyjedź do nas na tydzień, pobaw się z Jasieniem, my z Darkiem musimy ogarnąć parę spraw”. Weronika, która uwielbiała swojego pięcioletniego wnuka, od razu się zgodziła. Wyobrażała sobie, jak będzie się z nim bawić, czytać bajki i chodzić na spacery. Ale kiedy przekroczyła próg domu córki, zrozumiała jedno – czeka ją nie tydzień euforii z wnukiem, ale katorga, o której nikt jej nie uprzedził. Serce Weroniki ścisnęło się z żalu, ale cofnąć się już nie mogła.

Kinga i jej mąż, Dariusz, mieszkali w przestronnym mieszkaniu w centrum Poznania. Weronika zawsze podziwiała, jak córka łączy pracę, rodzinę i utrzymanie domu w idealnym porządku. Tymczasem, gdy weszła do środka, oniemiała – w kuchni piętrzyły się brudne naczynia, w salonie walczyły się ze sobą rozrzucone zabawki, a na podłodze widniały plamy, których nikt nie raczył zetrzeć. Kinga, przytulając matkę, gwałtownie rzuciła: „Mamo, wyjeżdżamy jutro rano, Jasio zostaje z tobą, dasz radę? A, i jeżeli będziesz miała czas, może trochę posprzątasz?” Weronika skinęła głową, ale w duszy zagościło nieprzyjemne przeczucie. „Trochę” okazało się słowem-kluczem, którego znaczenie fatalnie zlekceważyła.

Następnego dnia, po pożegnaniu Kingi i Darka, Weronika została sama z Jasiem. Była gotowa na jego humory, na niekończące się „dlaczego” i choćby na to, iż odmówi zjedzenia kaszki. Nie była jednak przygotowana na to, iż dom zamieni się w jej osobisty koszmar. Jasio, jak każdy pięciolatek, biegał po mieszkaniu, rozrzucając zabawki. Weronika goniła go, próbując zaprowadzić choć cień porządku, ale to było jak walka z wiatrakami. Wieczorem odkryła list Kingi przypięty do lodówki: „Mamo, proszę, wypierz pranie, umyj podłogi, uporządkuj szafę, zrób zakupy”. Weronika zastygła, czując, jak krew uderza jej do głowy. To nie była prośba o zajęcie się wnukiem – to była lista zadań dla pełnoetatowej sprzątaczki.

Każdy dzień zamieniał się w maraton. Rano Weronika gotowała Jasiowi śniadanie, potem szła z nim do parku, żeby się nie nudził. Po powrocie karmiła go obiadem, zmywała, prała, sprzątała. Szafa, którą Kinga kazała „uporządkować”, okazała się chaosem pomiętych ubrań, które trzeba było przeprasować i poukładać od nowa. Zakupy? Weronika dźwigała ciężkie torby ze sklepu, podczas gdy Jasio ciągnął ją za rękę, domagając się loda. Wieczorami padała z nóg, ale zamiast odpocząć, czytała wnukowi bajki, bo bez nich nie chciał zasnąć. Weronika kochała Jasia, ale z każdym dniem opadała z sił, a w sercu rosła gorycz. „Przyjechałam tu dla wnuka, a nie po to, żeby być ich domową pomocą” – myślała, patrząc w lustro na nowe zmarszczki.

W środku tygodnia Weronika straciła cierpliwość. Zadzwoniła do Kingi i, starając się zachować spokój, zapytała: „Kinga, prosiłaś mnie o pomoc z Jasiem, ale dlaczego robię całą pracę w domu?” Córka zdawała się zaskoczona: „Mamo, no przecież jesteś w domu, pomyślałam, iż ci nie zaszkodzi. My z Darkiem jesteśmy padnięci, nie mamy czasu”. Weronika przełknęła łzy. Chciała krzyczeć, iż nie jest już młodziutka, iż bolał ją kręgosłup, iż też zasługuje na odpoczynek. Ale tylko powiedziała: „Przyjechałam dla Jasia, a nie dla twojego bałaganu”. Kinga mruknęła coś o „nie pomyślałam” i obiecała, iż się poprawi, ale Weronika nie wierzyła w zmiany.

Pod koniec tygodnia, gdy Kinga i Dariusz wrócili, mieszkanie lśniło czystością, Jasio był szczęśliwy, a Weronika czuła się wyciśnięta jak cytryna. Kinga przytuliła ją, mówiąc: „Mamo, jesteś najlepsza, bez ciebie byśmy sobie nie poradzili!” Ale w tych słowach Weronika usłyszała nie wdzięczność, a potwierdzenie, iż ją wykorzystano. Uśmiechnęła się, pocałowała Jasia i wróciła do domu, obiecując sobie, iż nie zgodzi się już na takie „pomysły” bez jasnych ustaleń. W jej sercu walczyła miłość do córki i wnuka z gorzkim uczuciem, iż jej dobroć po prostu została wykorzystana.

Teraz, siedząc w swoim mieszkaniu, Weronika zastanawia się, jak powiedzieć Kingi prawdę. Kocha Jasia i chce z nim spędzać czas, ale nie kosztem swojego zdrowia i godności. Nie chce już być niewidzialną pomocnicą, której wysiłki traktuje się jak oczywistość. Weronika wie: następna rozmowa z córką nie będzie łatwa, ale jest gotowa postawić na swoim. Dla Jasia, dla rodziny, ale przede wszystkim – dla siebie samej.

Idź do oryginalnego materiału