Na pierwszy rzut oka wszystko błyszczy podobnie: mosiądz, tombak, pozłacane srebro, a choćby piryt zwany "złotem głupców". W półmroku sklepu każdy z tych materiałów potrafi udawać królewski metal i robi to z wdziękiem. Diabeł tkwi jednak w detalach: w ciężarze, reakcji na magnes, w dźwięku i śladach użytkowania. Nie potrzebujesz laboratorium, by to wychwycić. Wystarczy kilka sprytnych trików i chwila uważności. Pomogą w rozpoznaniu, czy w dłoni trzymasz szlachetny kruszec, czy bezwartościową podróbkę.
REKLAMA
Zobacz wideo
Jak domowym sposobem sprawdzić, czy to złoto? 6 metod ci to ułatwi
Najpierw spójrz na to, co mówi sam przedmiot. Znak próby i cecha probiercza to niewielkie symbole o dużym znaczeniu. W pierścionkach i obrączkach znajdziesz je wewnątrz, w łańcuszkach oraz bransoletkach, tuż przy zapięciu. Oznaczenia "333", "375", "585", "750" i "999" wskazują, ile złota kryje stop, a znak urzędu probierczego potwierdza jego autentyczność. Brak sygnatur nie musi jednak niczego przekreślać. Gdy ich nie ma, obejrzyj biżuterię pod światło. Złoto nie rdzewieje ani nie ciemnieje, jest miękkie, więc noszenie zostawia gładkie mikrorysy. W pozłacanych elementach z czasem przebija inny kolor, szczególnie przy ogniwach oraz krawędziach, gdzie pojawiają się też przetarcia i pęknięcia powłoki.
Szybkim testem jest sprawdzenie przyciągania. Złoto nie reaguje, więc choćby mocny neodymowy magnes nie powinien "łapać" biżuterii. jeżeli element od razu przykleja się do jego powierzchni, to znak, iż nie jest to czysty kruszec. Warto wiedzieć, iż w stopach zdarzają się domieszki dające delikatny efekt. Dlatego to tylko podpowiedź, a nie ostateczne potwierdzenie. Najlepiej łączyć ten sposób z oględzinami i innymi próbami.
jeżeli chcesz sprawdzić biżuterię dokładniej, możesz pobawić się gęstością. Brzmi poważnie, a to w gruncie rzeczy prosta sztuczka z fizyki. Najpierw zważ przedmiot, potem zanurz go w wodzie i zobacz, o ile zwiększyła się objętość. Masę dzielisz przez tę wartość i masz wynik. Dla czystego złota wychodzi około 19,3 g na centymetr sześcienny. Przy próbie "585" czy "375" liczby będą niższe, bo w stopie jest więcej innych metali. Taki test świetnie odróżnia złoto od mosiądzu czy tombaku. Nie da jednej, absolutnej odpowiedzi, ale pozwala zawęzić podejrzenia do naprawdę sensownego zakresu.
Na koniec zostają sposoby, które potrafią rozwiać wszelkie wątpliwości. Popularne są zestawy z kwasem probierczym. Wystarczy kropla na mało widocznym fragmencie albo rysa na specjalnym kamieniu, by zobaczyć reakcję. Złoto pozostaje obojętne, a stopy miedzi czy mosiądzu ciemnieją i zielenieją. Trzeba tylko pamiętać, iż cienko pozłacane elementy łatwo w ten sposób uszkodzić.
Pomocny bywa też dźwięk. Zawieszony element, lekko stuknięty metalem, odzywa się czystym, długim tonem, podczas gdy tombak brzmi krótko i głucho. Inną sztuczką jest nieszkliwiona porcelana - prawdziwy kruszec zostawia złotawy ślad, a podróbka czarną smugę. W razie wątpliwości warto udać się po pomoc do jubilera lub urzędu probierczego.
Złota biżuteria (Zdjęcie ilustracyjne)vasantytf/iStock
Czy warto trzymać oszczędności w złocie? To dobre zabezpieczenie kapitału
W Polsce złoto ma wielu zwolenników, bo daje poczucie bezpieczeństwa w czasach, gdy inne inwestycje potrafią szaleć. Nie jest to sposób na szybki zarobek, raczej długodystansowa ochrona kapitału. Według kursu z 3 października 2025 roku gram złota kosztuje 451,47 zł. Trzeba jednak pamiętać, iż to tylko moment w czasie, gdyż cena złota zmienia się pod wpływem inflacji, decyzji banków centralnych czy napięć politycznych. Krótkoterminowo bywa kapryśne, ale w dłuższej perspektywie działa jak kotwica dla portfela.
Najbardziej namacalną formą inwestowania są sztabki i monety bulionowe kupowane u sprawdzonych dystrybutorów. Tu istotny jest certyfikat i nienaruszone opakowanie, bo bez tego późniejsza sprzedaż bywa trudniejsza. Jak podkreślają eksperci z serwisu mennica.apart.pl, takie złoto jest rozpoznawalne na całym świecie, a dodatkowym plusem jest brak VAT. jeżeli sprzedamy je osobie prywatnej po sześciu miesiącach, nie płacimy też podatku dochodowego od zysków, a to ogromna przewaga nad innymi formami inwestycji.
Nie ma jednak róży bez kolców. Z fizycznym złotem wiążą się dodatkowe koszty i ryzyka. Trzeba uwzględnić marżę, jaką pobiera sprzedawca, a przy odsprzedaży - spread, czyli różnicę między ceną kupna a sprzedaży. Dochodzi jeszcze przechowywanie. Sztabkę można zgubić albo uszkodzić, więc część inwestorów kupuje sejf lub wynajmuje skrytkę bankową. To dodatkowy wydatek, ale w zamian dostajemy spokój i pewność, iż majątek jest realny, niezależny od banków czy giełdy.
Alternatywą są tzw. papierowe formy inwestowania w złoto. Fundusze ETF, certyfikaty albo akcje spółek wydobywczych. Ich zaletą jest łatwa sprzedaż i brak kłopotów z przechowywaniem. Wadą są podatki i ryzyko związane z instytucją, która je oferuje. Dlatego wielu inwestorów decyduje się na kompromis: część środków w złocie fizycznym, część w papierowym. W praktyce złoto najlepiej traktować jak polisę. Nie ma przynosić codziennych zysków, tylko spokojnie leżeć w tle i chronić oszczędności wtedy, gdy świat finansów zaczyna się chwiać. Czy kupujesz złotą biżuterię? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.