Antyczne lustro, czyli jak zięć pogodził się z teściową

twojacena.pl 2 dni temu

**Stare lustro, czyli jak pogodzić się z teściową**

Wróciłam późnym wieczorem do domu. W mieszkaniu panowała dziwna cisza. Ani głosu męża, ani zwykłego mamrotania mamy.
— Mamo? Tomek? — zawołałam, zaglądając do kolejnych pokoi. Pusto.

„Tomek pewnie w warsztacie w garażu — pomyślałam. — Ale mama?… Czyżby się obraziła i wyjechała?”

Narzuciłam kurtkę i wyszłam na podwórko. Żółte światło sączyło się przez uchylone drzwi garażu, dobiegały stamtąd podniesione głosy. Weszłam i zamarłam w miejscu.

Tomek i moja mama, Wanda Stanisławowa, z zapałem pracowali nad starym lustrem. Mąż malował ramę, a teściowa, zawiązawszy chustkę i narzuciwszy stary fartuch, coś żywo tłumaczyła.

— Popatrz tylko, jak teraz lśni drewno! — zachwycała się Wanda. — Twoja robota to prawdziwe arcydzieło, Tomek!

— No, nie przesadzajcie, Wando Stanisławowo… Ot, majsterkuję sobie.

— Majsterkuje! — prychnęła teściowa. — Toż to mistrzostwo światowe!

Przysiadłam na stołku, nie wierząc własnym oczom. Jeszcze rano byli gotowi się pozabijać…

Wszystko zaczęło się, gdy Wanda Stanisławowa wprowadziła się do nas „tymczasowo” po zamknięciu sanatorium, gdzie mieszkała od dwóch lat.

— Mamo, to tylko na kilka tygodni — przekonywałam Tomka. — Dopóki nie znajdą nowego miejsca.

— Kilka tygodni — mruknął ponuro. — A żyć z nią będę ja.

Chodził po kuchni, zaciskając pięści, aż w końcu westchnął:
— Może wynajmiemy jej pokój? Właśnie ma być premia…

— Oszalałeś?! — oburzyłam się. — Żeby potem całe życie słuchać, jak córka wyrzuciła własną matkę?

Dzwonek do drzwi przerwał ciszę. Wanda, jak zawsze, przyjechała godzinę wcześniej, „żeby ocenić sytuację”.

Od progu zaczęła inspekcję:
— Kasiu, kochana, tapety wam zupełnie wyblakły… A wieszak? Tomek, chociaż śruby dokręć!

Tomek bez słowa zamknął się w łazience.

W pierwszym tygodniu teściowa przemeblowała mieszkanie, wyszorowała kuchnię do połysku, przeglądnąć wszystkie szuflady i… dotarła do dokumentów Tomka.

— Wando Stanisławowo! — podniósł głos, gdy nie znalazł ważnej teczki. — Gdzie moje papiery?

— Wyrzuciłam — wzruszyła ramionami. — Pomięte były. Wszystko posegregowałam alfabetycznie!

Tomek wyszedł bez słowa, trzasnąwszy drzwiami.

Starałam się skupić na pracy, ale myśli wciąż wracały do domu. Mama – uparta, mąż – zawzięty… A między nimi – ja.

Po pracy od razu wróciłam. Mieszkanie było puste. Najpierw się przestraszyłam. Ale potem usłyszałam głosy z garażu.

I teraz siedziałam, patrząc jak ci dwoje, którzy rano ledwo się nie rzucali do gardeł, dyskutują o lakierach, śmiejąc się jak starzy przyjaciele.

— Mamo? — odezwałam się niepewnie.

— A, przyszłaś! — Wanda promieniała. — Zobacz, jakie złote ręce ma Tomek! A ja tyle narzekałam, stara głupia…

Zdjęła z warsztatu talerz z racuchami:

— Tu, nasmażyłam. Szłam się pogodzić, a tu… niespodzianka!

— Nie uwierzysz! — podskoczył Tomek. — Twoja mama wie wszystko o starym drewnie! A ja głowę łamałem, czym zabezpieczyć ramę, a ona mi: „dodaj oleju lnianego” — i proszę, cudo!

— Mamo? — spojrzałam zdumiona. — A ty całe życie w biurze pracowałaś…

— Tak, hobby — machnęła ręką.

— No co ty! — Tomek podniósł malowaną szkatułkę. — Zobacz tylko, jak kolor odzyskała! Ja bym do tego nie doszedł.

— U was na wsi takich skarbów dużo? — zapytał nagle z zainteresowaniem.

— Stodoła pełna! Komody, toaletki, półki… Przyjedźcie, sami zobaczycie!

— Więc przyjedziemy! — zwrócił się do mnie. — Kasia, pojedźmy latem do mamy! Wyobraź sobie, ile można zrobić!

Wanda klasnęła w dłonie:

— Naprawdę? Przyjedziecie?

— Koniecznie!

Wszyscy usiedli przy prowizorycznym stole nakrytym ceratą. Na nim stały racuchy, czajnik i słoik domowego dżemu.

— Zjemy, a potem pokażę wam jeszcze jeden sekret — mrugnęła teściowa. — Mam pomysł na ozdobienie tej ramy.

Patrzyłam na nich, tak różnych, a jednak bliskich. I coś ścisnęło mnie w piersi: no tak… czasem szczęście kryje się w najdziwniejszych miejscach — na przykład w starym garażu, pachnącym farbą i trocinami, gdzie teściowa i zięć znaleźli wspólny język.

Idź do oryginalnego materiału