Antyczne lustro, czyli jak zgoda zapanowała w rodzinie

newsempire24.com 2 dni temu

Dziś wróciłam do domu późno. W mieszkaniu panowała podejrzana cisza. Nie słychać było głosu męża ani zwykłego mruczenia matki.
– Mamo? Krzysiu? – zawołałam, zaglądając do pokoi. Pusto.

„Mąż pewnie majsterkuje w garażu – pomyślałam. – A mama? Niezła się i wyjechała?”

Narzuciłam kurtkę i wyszłam na podwórze. Z uchylonych drzwi garażu sączyło się żółte światło, dobiegały stamtąd głosy. Weszłam do środka i zamarłam.

Krzysiek i moja mama, Janina Bronisławówna, z zapałem pracowali nad starą lustrzaną ramą. Mąż malował drewno, a teściowa, w zawiązanej chuście i starym fartuchu, żywo coś tłumaczyła.

– Spójrz tylko, jak odżyło drewno! – zachwycała się Janina. – Twoja robota to prawdziwe dzieło sztuki, Krzysiu!

– Nie przesadzaj, pani Janino… Tak tylko, dla zabawy.

– Dla zabawy?! – prychnęła teściowa. – Toż to arcydzieło!

Usiadłam na taborecie, nie wierząc własnym oczom. Rano omal się nie pozabijali…

Wszystko zaczęło się, gdy Janina Bronisławówna wprowadziła się do nas „tymczasowo” po zamknięciu sanatorium, gdzie mieszkała ostatnie dwa lata.

– Mamo, to tylko na kilka tygodni – zapewniałam męża. – Dopóki nie otworzą miejsc.

– Kilka tygodni – mruknął Krzysiek. – A ja mam z nią żyć.

Chodził po kuchni, zaciskając pięści, aż w końcu westchnął:
– Może wynajmiemy jej pokój? Właśnie powinna przyjść moja premia…

– Zwariowałeś?! – oburzyłam się. – Żeby potem całe życie słuchać, jak własna córka wyrzuciła matkę na bruk?

Dzwonek do drzwi przerwał ciszę. Janina, jak zwykle, przyjechała godzinę wcześniej, „by ocenić sytuację”.

Od progu zaczęła inspekcję:
– Kinga, kochanie, tapety wam zupełnie wyblakły… A wieszak? Krzysiu, chociaż śruby dokręć!

Krzysiek poszedł do łazienki bez słowa.

W pierwszym tygodniu teściowa przemeblowała mieszkanie, wyszorowała kuchnię do połysku, przejrzała wszystkie szafki i… dotarła do dokumentów męża.

– Pani Janino! – podniósł głos Krzysiek, gdy nie znalazł ważnej teczki. – Gdzie moje papiery?

– Wyrzuciłam – wzruszyła ramionami teściowa. – Pogniecione były. Wszystko posegregowałam w nowe. I po alfabecie!

Krzysiek wyszedł w milczeniu, zatrzaskując drzwi.

Starałam się skupić na pracy, ale myśli wciąż wracały do domu. Mama – uparta, mąż – hardziel… A pomiędzy nimi – ja.

Po pracy od razu pojechałam do domu. Mieszkanie było puste. Najpierw się przestraszyłam. A potem usłyszałam głosy w garażu.

I teraz siedziałam, nie wierząc własnym oczom: ci dwoje, których rano musiałam rozdzielać, teraz dyskutowali o lakierach i impregnatach, śmiejąc się jak starzy przyjaciele.

– Mamo? – zawołałam niepewnie.

– O, przyszłaś! – Janina promieniała. – Patrz, jakie złote ręce ma Krzysiu! A ja tylko narzekałam, głupia stara…

Zdejmując z warsztatu talerz z naleśnikami, dodała:

– Naści, na smażenie przyszłam się godzić, a tu… odkrycie!

– Nie uwierzysz! – podskoczył Krzysiek. – Twoja mama wie wszystko o starych meblach! A ja głowę łamałem, czym ramę zabezpieczyć, a ona – „dodaj oleju lnianego” i wszystko ożyło!

– Mamo? – patrzyłam zdumiona. – Przecież całe życie pracowałaś w dziale księgowości…

– Takie hobby – machnęła ręką Janina.

– No co ty! – Krzysiek chwycił malowaną szkatułkę. – Zobacz tylko, jak kolory odzyskała! Ja bym tygodniami nie wpadł na takie rozwiązanie.

– A u was na wsi dużo takich rzeczy? – ożywił się nagle.

– Stodoła zapchana! Kredensy, toaletki, półki… Przyjedźcie – sami zobaczycie!

– No to przyjedziemy! – zwrócił się do mnie. – Kinga, jedźmy latem do mamy! Wyobrażasz sobie, ile można tam zrobić?

Janina klasnęła w dłonie:

– Naprawdę? Przyjedziecie?

– Koniecznie!

Usiedliśmy przy prowizorycznym stole nakrytym ceratą. Stały na nim naleśniki, dzbanek herbaty i słoik konfitur.

– Zjemy, a potem pokażę wam jeszcze jeden sekret – mrugnęła teściowa. – Mam pomysł na ozdobienie tej ramy.

Patrzyłam na nich, tak różnych, a jednak bliskich. W piersi coś ścisnęło: no tak… Czasem szczęście kryje się w najmniej oczekiwanych miejscach – na przykład w starym garażu, pachnącym farbą i wiórami, gdzie teściowa i zięć znaleźli wspólny język.

Idź do oryginalnego materiału