Jubileusz 90-lecia Antoniny Jaszowskiej był doskonałą okazją do spotkania rodzinnego, które zorganizowano w świetlicy wiejskiej w Miłosnej. Pani Antonia to kolejna mieszkanka Gminy Lubin, która dołącza do szacownego grona wyjątkowych jubilatów.
Urodziny pani Antoniny zgromadziły najbliższą rodzinę. W miejscowym kościele odprawiono mszę w intencji jubilatki, panią Antoninę odwiedził również wójt gminy Tadeusz Kielan, który razem z proboszczem składali gorące życzenia zdrowia i mnóstwa miłości. Tradycyjnie przy takiej okazji nie mogło zabraknąć tortu, szampana i kwiatów. Jubilatka otrzymała również , pięknych bukietów kwiatów, prezentów ale i oficjalnych życzeń, bowiem wójt Tadeusz Kielan zawsze przy takich okolicznościach podkreśla:
– To święto także całej gminy, w imieniu której ja mam przyjemność złożenia gratulacji i poznania naszych jubilatów. Bardzo się cieszę z tych spotkań, one są bardzo wzruszające, a to co zostaje na papierze z oficjalnymi życzeniami też jest istotne.
Potwierdzenie, jak to ważne nadeszło chwilę później.
– Ja mam w domu podobny list, który otrzymała moja mama Magdalena Gretkierewicz z okazji 100 urodzin. Wtedy był u nas wójt Wiesław Szostak, do tego listu dołączą teraz kolejne życzenia – mówiła z uśmiechem i wzruszeniem, bohaterka tego wieczoru Antonina Jaszowska.
Antonina Jaszowaska razem z rodzicami i rodzeństwem przyjechała do Miłosnej w styczniu 1946 roku. Wspominają moment kiedy wysiedli na dworcu w Raszówce, skąd ciężarówkami dojechali do Miłosnej. kilka mogli zabrać ze sobą ze Zbaraża. Pani Antonina wspomina, iż pozwalano mieć np. krowę czy konia, ale drób już pozostał na wschodzie.
– Pamiętam, iż mama mówiła „Gdzieśmy trafili?! Tu ani Boga ani ludzi nie widać”. Rodzice szukali domu ze stodołą i oborą. Około roku mieszkała z nami jeszcze niemiecka rodzina z dwuletnią dziewczynką. Po wielu latach widziałam jak sąsiadów odwiedzali wysiedleni Niemcy, do nas nie przyjeżdżali, co było smutne, ale pewnego razu przyjechali i ucieszyło mnie to, iż się poznaliśmy – mówi jubilatka.
Każdy z przydziału dostał około 7 ha ziemi, później gospodarka się powiększała, a na niej pracowała Antonina z mężem. Razem doczekali się pięciorga dzieci, 11 wnuków i 15 prawnuków. Córki do dzisiaj wspominają jak koleżanki im zazdrościły, bo mama potrafiła sama zrobić wszystko z przysłowiowego niczego. Przerabiała, szyła, skracała i w ten sposób ubierała je od skarpetek po czapki.
90. urodziny stały się okazją do wielu takich wspomnień i rodzinnego zjazdu, w którym wzięło udział około 50 osób. Pytana o receptę na długie życie Antonia Jaszowska odpowiada:
– Nie ma żadnej recepty. U mnie od małego podstawą było mleko, a dziś mi mówią, iż nie mogę pić bo to niezdrowe – mówi ze śmiechem. – Cieszę się, jak mnie często i bez okazji odwiedzają dzieci, a jak maluszki bez okazji zrywają na polu stokrotki i mówią „Babciu to dla Ciebie” to serce się raduje.