Anna jechała poznać rodziców Pawła. Nigdy ich nie widziała, ale już ich kochała. Tylko bardzo dobrzy ludzie mogli wychować tak wspaniałego syna. Paweł wiele o nich opowiadał: jacy są cudowni, kochający, troskliwi. Anna wierzyła w każde jego słowo i rozumiała, po kim Paweł odziedziczył swoje cechy.
Dotarli do kamienicy, weszli na drugie piętro. Drzwi otworzyła niewysoka kobieta w fartuchu. Anna uśmiechnęła się do niej, ale kobieta patrzyła na nią surowo, wręcz gniewnie.
– A więc to ty – odezwała się. – Paweł nie mógł się nachwalić, jaka to Anna piękna. Wchodźcie.
Anna poczuła, jak płoną jej policzki.
– Tylko wiedz jedno – kontynuowała przyszła teściowa – będziecie spać osobno. W moim domu panuje porządek, a nie żadne gniazdo schadzek. Położę cię w pokoju córek. I w nocy sprawdzę, czy wszystko jest w porządku w pokojach – powiedziała surowo Marta.
Gdyby autobus, którym przyjechali, nie był ostatnim, Anna wolałaby wrócić na dworzec i rano pojechać do domu. Ale to był ostatni autobus. Anna zrozumiała, iż nie przypadła przyszłej teściowej do gustu. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła to wyraźnie.
Wieczorem rodzina postanowiła lepiej poznać Annę.
– A kim są twoi rodzice? – zapytała Marta.
– Inżynierami.
– Inżynierami?! Paweł, po co wam się żenić? Spotykajcie się, aż skończycie studia.
– Mamo, my się kochamy – odpowiedział Paweł.
„Cóż złego jest w inżynierach?” – pomyślała Anna. „W końcu rodzice Pawła też nie są milionerami. Tata jest nauczycielem, a mama pielęgniarką”.
– Pawle! Jaka miłość? No dobrze, gdybyś ożenił się z Irenką – jej tata jest dyrektorem fabryki, a mama wicedyrektorem szkoły. Oni mogliby wam pomóc w życiu. Ale inżynierowie? Ile oni mają lat? Są prawie emerytami. Z czego wy będziecie żyć?
– Dostajemy stypendia i dorabiamy – powiedział Paweł.
– Anna, to przez ciebie Paweł musi pracować, żeby się utrzymać?
– Mamo, sam pracuję. Anna też. Możemy żyć za nasze pieniądze. Nie prosimy o nic, tylko o wasze błogosławieństwo.
– Nie wierzę, iż to mówi mój syn. Anna, to chyba pani wpływ! Przed poznaniem ciebie zawsze liczył się z moim zdaniem i mnie szanował.
Po trudnej wizycie Paweł i Anna wrócili do akademika przygnębieni. Po pół roku odbył się skromny ślub studencki, na który rodzice Pawła nie przyjechali.
Rodzice Pawła otwarcie nie lubili Anny. Marta uważała, iż Anna nie jest godna jej syna.
– Wszyscy moi dzieci są sportowcami, ukończyli szkoły muzyczne, studiują na uniwersytetach. A ty co? Kim jesteś, żeby związać się z takim chłopakiem? Chodziłaś do kółka tanecznego? Śmieszne. Studiujesz na tym samym uniwersytecie co Paweł? Wielka rzecz. Szyjesz, dziergasz, haftujesz? I co z tego!
Po roku wyszła za mąż średnia siostra Pawła, dwa lata później młodsza. Średnia rozwiodła się po roku. Po niej młodsza. Średnia ponownie wyszła za mąż. Małżeństwo Anny i Pawła przetrwało najdłużej. Po ośmiu latach Paweł „spotkał i zakochał się” w innej kobiecie. Marta płakała i prosiła go, by się opamiętał. Przyjeżdżała, by z nim porozmawiać, ale Paweł odszedł, trzaskając drzwiami.
– Anno, co się dzieje z moją rodziną? Tak się starałam, wychowywałam. Wszystko dla nich. A oni nie potrafią żyć w rodzinie. Irena ma już czwartego męża, Diana trzeciego. Dzieci z różnych związków. Myślałam, iż chociaż Pawłowi się udało. Co zrobiłam źle?
– Pani Marto, przekonała pani swoje dzieci, iż są najlepsze. Że ich żony i mężowie nie są warci choćby ich małego palca. Oni w to wierzą. I za każdym razem, zmieniając partnerów, ponoszą porażkę. Mnie uczono szanować i doceniać człowieka, z którym się żyje. Szanować i doceniać jego rodziców za to, iż wychowali takiego syna. Ale bez względu na to, jak bardzo się starałam, jeżeli mąż uważa, iż jestem nic niewarta i łatwo zastąpi mnie inną, rodziny z tego nie będzie.