W poniedziałek, w drodze do pracy, spotkałem dawną koleżankę z klasy. W szkole była najładniejszą dziewczyną – wszyscy chłopcy wzdychali do Anny, a inne koleżanki z klasy niemal nie istniały w ich oczach. Ja też byłem w gronie jej adoratorów. Czekałem kilka lat, a po studiach zebrałem się na odwagę i zaprosiłem ją do kawiarni. Zapytałem, czy chciałaby się ze mną spotykać. Odmówiła – powiedziała, iż nie jestem “na jej poziomie”.
Minęło 20 lat. Anna przez cały czas jest piękna, choć wiadomo – czas robi swoje, uroda przemija. Ma 35 lat i… przez cały czas jest sama. Bez męża, bez dzieci. Porozmawialiśmy chwilę o naszych rówieśnikach. Wszystkie dziewczyny z klasy są dawno mężatkami, mają dzieci. Ja też jestem żonaty – moja żona może nie jest tak piękna jak Anna, ale kocham ją całym sercem. Mamy dwoje cudownych dzieci.
– Tylko ja nigdy nie wyszłam za mąż – westchnęła Anna z lekkim uśmiechem smutku. Zapytałem ją dlaczego. Zastanowiła się i powiedziała, iż sama nie wie. Mężczyzn zawsze miała wokół siebie mnóstwo, ale wciąż myślała: “Ten jest całkiem niezły, ale pewnie znajdzie się ktoś lepszy”. A gdy poznawała “lepszego”, znów wydawało jej się, iż jeszcze warto poczekać na ideał. I tak minęło 20 lat. Teraz ma 35, uroda już nie taka jak kiedyś, a adoratorów coraz mniej…
Życząc jej szczęścia, rozeszliśmy się w swoje strony. W drodze do domu pomyślałem, iż piękni ludzie często padają ofiarą własnej urody. Na początku są stawiani na piedestale – nie muszą robić nic, by przyciągnąć płeć przeciwną, bo to inni starają się o ich uwagę. Z czasem jednak zaczynają wybrzydzać, ich wymagania rosną. Mijają lata, a oni przez cały czas czekają na kogoś “idealnego”. W końcu patrzą w lustro i nie widzą już tej samej młodzieńczej urody, a psychicznie nie potrafią dostosować się do nowej rzeczywistości.
Tak upływają kolejne lata samotności. Można je wypełniać podróżami, spotkaniami z przyjaciółmi, kolacjami w restauracjach… ale czy w tym jest prawdziwe szczęście?
Przysłowie mówi: “Nie rodź się piękną, rodź się szczęśliwą” – i życie potwierdza to raz za razem. Ci, którzy potrafią dostrzegać duszę i serce drugiej osoby zamiast samego wyglądu, zwykle są szczęśliwsi.
Rozstaliśmy się z Anną. Każde z nas poszło swoją drogą. I wiesz… zrobiło mi się jej żal. Nie wiem, czy bylibyśmy szczęśliwi razem. Raczej nie. Ale pytanie pozostaje: czy piękne kobiety naprawdę mogą być szczęśliwe?