Znacznie bardziej przemawia do mnie oryginalny* tekst LMM. A i tak połknęłam komiks jednym chapsem. Dlaczego? Nie miałam ochoty na nic poważnego, a te słitaśne rysunki w bibliotece kusiły. Wolałabym jedynie, by Ania nie mówiła "łał" czy "o rany", bo nigdy tak nie mówiła. I żeby czcionka była przez cały czas czytelna, ale ręczna. A nie taka, jakby ktoś ją wydrukował z komputera. Ale może w Korei tak się właśnie robi? Ktoś coś wie?
*No dobrze, nie oryginalny, a przetłumaczony z angielskiego przez Pawła Beręsewicza. I to tylko dwa tomy. Kolejne to już stare tłumaczenia, do których musiałam się przyzwyczaić, by poznać całą serię. Serię nierówną, ale nie o tym jest ten wpis.