Pamiętam, iż dawno, dawno temu, w pewnym warszawskim gabinecie stomatologicznym, Stanisław spokojnie rzekł do Jadwigi: Rozumiesz, Jadwigo, iż z takimi jak ty nie wychodzi się za mąż. Są kobiety, które mają być jedynie przyjemnością i towarzystwem, a są te, które zachowują się do ślubu. Niestety, ty nie należysz do tej drugiej grupy.
Co w mnie ci nie odpowiada, Stanisławie? Gotuję wyśmienicie, wyglądam znakomicie, w domu panuje czystość. Czyż nie jestem dla ciebie atrakcyjna? zapytała zdziwiona Jadwiga, patrząc na człowieka, którego uważała za kochanka.
Właśnie to jest problem! Jesteś już zniszczona. Zrozum: takich jak ty nie biorą za żony. Z nimi się spotyka się po prostu, bez zobowiązań. A ożeniacie się z dziewczętami czystymi, w których jesteś pierwszy. Gotowa, by myć mu stopy i pić tę samą wodę, co w przysłowiu. Stanisław, zadowolony z ostatnich słów, odwrócił się do ściany i westchnął.
Jeszcze tydzień temu Jadwiga siedziała w kawiarni z przyjaciółkami, snując plany: Życie się układa, mam trzydzieści lat, już nie jestem dziewczyną, ale mam karierę, mieszkanie, samochód, wyglądam świetnie. Mogłabym się wyjść za mąż i mieć dzieci! Co więcej, znalazłam idealnego kandydata jak z bajki. Stanisław nigdy nie był żonaty, mieszkał sam, choć mieszkanie kupił sąsiadowi z mamą. Czternaście lat różnicy, przystojny, zadbany, prawie bez złych nawyków i z poważnym stanowiskiem. Pełne szczęście.
Spotkali się w pracy on przyszedł do niej na wizytę w gabinecie dentystycznym, a wyszedł już zakochany. Jadwiga wtedy pracowała w przychodni i w prywatnej klinice, więc nie miał czasu dla siebie. A on przyniósł kwiaty nie zwykłe róże, a piwonie. W lutym! Restauracja i wszystko się zakręciło.
Jedynym problemem było to, iż po dwu latach związku nie pojawiła się żadna propozycja ręki i serca. Przyjaciółki namawiają: pora, Jadwigo, na mąż. I sama to czuła. Dlatego odważyła się zapytać przed snem i usłyszała, iż jest zniszczona, niewłaściwa do małżeństwa.
Nie mogła uwierzyć. Co on sobie wolno pozwala?! Następnego wieczoru Jadwiga znowu spotkała się w kawiarni z przyjaciółkami, potrzebując rady.
Wyobraźcie sobie, dziewczyny zaczęła Jadwiga on powiedział, iż już nie jestem tą! Że z takimi nie wychodzi się za mąż!
Ty poważnie? zdziwiła się Grażyna. Jesteś piękna, mądra, samodzielna!
Mówi, iż żeni się tylko z dziewczętami czystymi. A ja, podobno, trzeciego gatunku niedoskonała. Co mam teraz zrobić? W każdym innym calu mi pasuje: inteligentny, z pieniędzmi, w łóżku wszystko w porządku.
Jadwigo, odrzuć go, zanim zniszczy twoją samoocenę wymamrotała Lidia.
A jeszcze lepiej dodała Grażyna przywieź go do nas! U nas z Michalem właśnie dziesiąta rocznica ślubu! Niech zobaczy, czym jest rodzina.
Stanisław, który zwykle nie przepadał za takimi spotkaniami, nagle się zgodził i sam wsiadł za kierownicę. Jadwiga już wyobrażała sobie przyjemny wypoczynek z przyjaciółkami wreszcie nie ona będzie prowadzić powrót.
Na wsi, w domu Grażyny i Michała, panowało domowe ciepło: dzieci, kiełbaski z grilla, ptaszki, a pies Szefir biegał, jakby miał niewidzialny akumulator. Uczta trwała od popołudnia do wieczora. Starsi rozeszli się, dzieci zasnęły. Przy stole zostały swoje przyjaciółki, gospodarze i Stanisław.
Pili herbatę z jagodowym ciastem, rozmawiali. Wtedy Stanisław znów zabrał głos:
Powiedzcie mi, Grażyno, czemu Jadwiga wciąż nie jest zamężna? Przecież wy już dziesięć lat razem.
Nie każdy ma szczęście zakochać się na trzecim roku studiów, tak jak ja wzruszyła ramionami Grażyna. Jadwiga wtedy uczęszczała na zajęcia, pracowała, nie miała czasu.
A wy wyszliście za mąż jako czyste?
Co wy! zaśmiała się Grażyna. My z Michałem od pierwszego roku razem!
Ale on był pierwszym?
A chcesz paszport zobaczyć? oburzył się Michał. Moją żoną stała się, i koniec.
Widzicie! To znaczy, iż była czysta. To szacunek. A jak wyjść za mąż z kobietą, która miała kilku? To hańba dla rodziny!
A co to za ród, iż trzeba bez przeszłości przyjmować? zaśmiała się Lidia. Dlaczego więc dawałeś Jadwidze nadzieję?
Nic nikomu nie obiecałem wzruszył barkami Stanisław. Wasza przyjaciółka powinna sama zrozumieć: jest kobietą drugiego gatunku. Do małżeństwa z nią potrzebne są poważne powody, których nie widzę.
A więc jestem trzecim gatunkiem, rozwódką z dzieckiem uśmiechnęła się Lidia. Szkoda cię, mężczyzno. Szkoda twojego rodu.
Jak mówisz z kobietami w moim domu? wściekł się Michał. Gatunki u niego! Ty sam jesteś przeterminowany śledź! Chwycił Stanisława i wyciągnął na podwórze. Nie było to trudne miał dwa metry wzrostu, był krzepki.
Stąd precz! Nie pozwolę zepsuć święta. Gdyby nie dziewczyny, dawno bym cię przebił. Nie jesteś naszym gościem.
Jadwigo, jadę. Zostaniesz ze mną, czy zostajesz? dumnie rzekł Stanisław, chwytając torbę.
Jadwiga, chichocząc, nie potrafiła odpowiedzieć. Stanisław, nie czekając na jej reakcję, wcisnął drzwi i odjechał.
Dziękuję, Michale zaśmiała się Jadwiga. To wszystko! Żadnego mężczyzny więcej! choćby przeterminowanego!
To był zły pomysł, oświecać go w temacie małżeństwa uśmiechnęła się Grażyna. Aż co za postać! Dziewczyny, słyszeliście? Ja pierwszy gatunek! A wy już tak po prostu.
Żarty trwały do samego końca wieczoru. Potem Lidia odwieźa Jadwigę do domu. Życie wróciło do zwykłych przyjęć pacjentów i wypełniania kart historii choroby. Stanisław już nie dzwonił.
Jadwigo, zostawiłem ci kopertę na recepcji.
Dziękuję, Lenko, obejrzę później.
Po zakończeniu przyjęcia Jadwiga otworzyła kopertę. W środku było .






![Ten trik uratuje ci sernik aż do Trzech Króli. Mało kto o nim wie [PORADNIK]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2024/07/Ciasto.jpg)







