– Ale sama zaproponowałaś, żeby wziąć mamę do nas. Nie zmuszałem cię – powiedział Krzysztof Naste.
Po ukończeniu studiów Nastia zatrudniła się w firmie, gdzie już pracował Krzysztof. Od razu zauważył nieśmiałą, sympatyczną dziewczynę. Jako stały pracownik oprowadził ją po budynku, a po pracy czekał na nią samochodem pod wyjściem. Tak zaczęli się spotykać. Pół roku później wzięli ślub.
Krzysztof niedawno kupił mieszkanie, ale na remont brakowało już pieniędzy. Pomogli rodzice Nasti. Młodzi z zapałem zabrali się za urządzanie swojego pierwszego gniazdka: chodzili po sklepach, wybierali tapety, wieczorami sami je kleili. Czasem zapraszali przyjaciół na pomoc. Praca szła żwawo i wesoło. Nastia wybierała meble i różne drobiazgi, by było przytulnie. Zakończenie remontu świętowali hucznie. Teraz mogli już tylko żyć i cieszyć się.
– Super, prawda? Poczekajmy z dziećmi. Najpierw pojedziemy na wakacje, odpoczniemy, a potem… – mówił Krzysztof.
Był ciepły, słoneczny czerwiec, w powietrzu wirowały topolowe puchowce. Nastał sezon urlopowy. Wieczorami młodzi planowali, gdzie pojadą, wybierali hotel, rezerwowali bilety. Ale nieszczęście przyszło niespodziewanie, a marzenia o wypoczynku rozpadły się jak sen.
Pewnego ranka, gdy Nastia dorysowywała tusz do rzęs przy kuchennym stole, a Krzysztof pilnował wrzącej na kuchence kawy, zadzwonił telefon.
– Naste, kawa gotowa – powiedział Krzysztof i odebrał.
Nastia nalała gorący napój i uniosła filiżankę do ust.
– Co?! – wrzasnął Krzysztof do słuchawki.
Jej ręka zadrżała, sparzyła usta i język, a kawa rozlała się po blacie bezkształtną plamą.
– Co się stało? – spytała, widząc zmianę w twarzy męża.
– Mama w szpitalu. Sąsiadka dzwoni. Jadę, sprawdzę. Dasz radę sama do pracy? Powiedz, iż się spóźnię.
– Tak, oczywiście. – Nastia wpatrywała się w brunatną kałużę na stole.
– Biegnij, posprzątasz później. Bus nie będzie czekał – rzucił Krzysztof, a ona posłusznie ruszyła do pracy.
Gdy spieszyła na przystanek, obok przejechał Krzysztof, krótko trąbiąc. Machnęła mu na pożegnanie, oblizując poparzone wargi.
– Co z mamą? – spytała, gdy po trzech godzinach Krzysztof pojawił się w biurze.
– Źle. Mama jest sparaliżowana. Prawa strona ciała bezwładna. Nie mówi. Lekarz mówi, iż szanse na poprawę małe. Sama nie da rady żyć.
– To weźmy ją do siebie. Po co się zastanawiać? Chcesz jeździć do niej codziennie po pracy? Trzeba ją karmić, zmieniać pieluchy… A tak oszczędzimy czas na dojazdy.
Krzysztof się zgodził. Wydawało się jej nawet, iż czekał na tę propozycję.
Trzy tygodnie później Izoldę Lwowną, matkę Krzysztofa, przywieziono ze szpitala do domu. Nastia z Krzysztofem oddali jej swoją sypialnię.
– Może weźmiemy urlopy na zmiany, żeby się nią zajmować? Jak zostawimy ją samą? – szepnęła Nastia w kuchni.
– Naste, ty jesteś kobietą, tobie łatwiej. Zostaniesz jutro w domu, a ja w pracy załatwię, żebyś pracowała zdalnie. Wszystkie pieniądze włożyliśmy w mieszkanie. Opiekunki nie stać. Trzeba jeszcze leki kupować, masaże robić… – powiedział Krzysztof, a Nastia znowu się zgodziła.
Krzątała się jak w ukropie. Karmiła Izoldę Lwownę łyżeczką, zmieniała pieluchy. Ledwo siadała do komputera, a tamta jęczała, wołając ją. Do tego zakupy, gotowanie. Gdy Krzysztof wracał z pracy, Nastia padala ze zmęczenia.
Rosło wyczerpanie, żal do Krzysztofa, który w ogóle nie pomagał i zaglądał do matki tylko na dzień dobry. Popełniała błędy w pracy, szef zwracał jej dokumenty do poprawy. Potem zadzwonił, mówiąc, iż Krzysztof poprosił o jej zwolnienie. Zatrudnił kogoś na jej miejsce…
– Naprawdę nie możecie trzymać łyżki zdrową ręką? Pomóżcie mi choć trochę! – wybuchała Nastia, zirytowana izoldą.
– Jak śmiałeś decydować za mnie? – oskarżała męża.
– Nie radzisz sobie.
– A ty mógłbyś pomóc. Wychodzę ze skóry… Już nie daję rady. – Usiadła przy stole, chwytając się za głowę. – Odbija mi od tego zapachu. Często zmieniam pieluchy, a wciąż śmierdzi. Wietrzę, a twoja matka jęczy, iż jej zimno.
– Ale sama zaproponowałaś, żeby wziąć mamę do nas. Nie zmuszałem cię – powiedział Krzysztof.
Nastia oniemiała. Okazało się, iż sama na siebie wzięła ten ciężar.
Pewnej nocy Krzysztof wrócił po firmowej imprezie. Nastia czekała, nie śpiąc. Znowu się kłócili, krzycząc na siebie. Kłótnie zdarzały się codziennie. MiałOdeszła, zostawiając za sobą mieszkanie pełne wspomnień, i już nigdy nie spojrzała wstecz.