– Albo wprowadzasz mojego brata do twojego mieszkania, albo się pakuj i wynoś stąd! – oświadczył mąż

newsempire24.com 8 godzin temu

“Albo wprowadzasz mojego brata do swojego mieszkania, albo się pakuj i wynoś stąd!” warknął mąż.

Kinga spóźniła się z pracy o dobre dwie godziny. Dwie nowe klientki zapisały się do niej po poleceniach koleżanek.

“Chcemy tylko do pani, Kingo Mariuszewna! Jest pani bez wątpienia najlepszą fryzjerką w mieście!” te słowa sprawiły, iż uśmiechała się całą drogę do domu.

Może rzeczywiście nadszedł czas, by otworzyć własny salon? Dość już strachu i czekania na “lepsze czasy”.

Z tymi myślami Kinga niepostrzeżenie dotarła do bloku. W klatce usłyszała obce głosy z własnego mieszkania. gwałtownie otworzyła drzwi i zastygła na progu. W przedpokoju leżał podarty plecak, na podłodze brudne buty, a z kuchni ciągnął smród wódki.

“Kicia, poznajesz krewnego? Krzysiek wrócił!” mąż wyjrzał z kuchni z dziwnym uśmiechem.

Młodszy brat Jacka siedział na kuchennej kanapie, gapiąc się bezmyślnie w stół. Ten sam Krzysiek, który cztery lata temu wyprowadził się do tancerki z nocnego klubu.

“Cześć” szwagier choćby nie podniósł wzroku.

“Mamo, a kto to?” szepnęła córka, która właśnie wróciła z zajęć tanecznych.

“To twój wujek Krzysiek, brat taty” Kinga starała się mówić spokojnie. “Pewnie go nie pamiętasz. Byłaś za mała, gdy wyjechał.”

“A dlaczego on jest taki dziwny?” Zosia zniżyła głos.

“Idź do siebie, kochanie. Później pogadamy.”

Kobieta weszła do łazienki i puściła wodę. Potrzebowała chwili, by ochłonąć. W lustrze patrzyła na nią zmęczona twarz. Powoli pogładziła włosy korzenie już odrastały, ale teraz myślała o czymś zupełnie innym.

Cztery lata temu, gdy Krzysiek odchodził, Kinga widziała, jak ciężko Jackowi to przeszło. Przez miesiąc nie odzywał się do rodziców, winą za rozstanie obarczając ich. A potem jakby się pogodził z sytuacją przestał wspominać o bracie, nie odbierał jego rzadkich telefonów. Ale teraz wszystko się zmieniło.

Mąż wszedł za nią do sypialni, zawahał się, w końcu powiedział cicho:

“Zamieszka z nami. Tak trzeba. Chociaż na jakiś czas. Brat potrzebuje pomocy. Jest w rozsypce. Zdradzała go, więc się rozwiedli. Do rodziców nie może wrócić.”

“I ty to postanowiłeś sam? Ani słowa ze mną? Nic nie ustaliliśmy?” Kinga odwróciła się do męża. “Nie uważasz, iż to bezczelność?”

“A co było ustalać? To mój brat, nie ma gdzie iść.”

“Jacku, mamy nastoletnią córkę. Widziałeś, w jakim on jest stanie? Myślisz, iż to normalne, żeby codziennie widziała taki widok? Krzysiek”

“Właśnie dlatego potrzebuje pomocy. Rodzina!” Jacek po raz pierwszy tego wieczoru spojrzał żonie wprost w oczy. “Rozumiesz przecież, iż nie mogę go zostawić. Nie mogę!”

“Ile to potrwa?”

“Tyle, ile trzeba. Brat musi dojść do siebie.”

“A co z Zosią? Pomyślałeś o niej? W jej wieku”

“Kinga, przestań!” mąż podniósł głos, czego nigdy wcześniej nie robił. “To mój brat. Młodszy brat. Nie zostawię go samego w tarapatach.”

Kinga otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale zamarła. Coś w jego głosie sprawiło, iż się zatrzymała. Przez czternaście lat, które razem spędzili, pierwszy raz usłyszała tak twarde nuty.

“Dobrze” kobieta odwróciła się do okna. “Tyle iż ma się trzymać zero alkoholu w domu. I niech znajdzie pracę.”

Jacek nic nie odpowiedział i wyszedł w milczeniu. Przez ścianę Kinga słyszała, jak coś szeptem rozmawia z bratem w kuchni. Bardzo cicho. Pewnie po to, by ona nie słyszała.

Na kuchennym zegarze była już późna noc, gdy głosy wreszcie ucichły. Kinga leżała bez snu, nasłuchując kroków w przedpokoju. Jacek nie położył się od razu. Długo chodził tam i z powrotem, pewnie urządzając bratu posłanie w salonie.

“Wszystko będzie dobrze” szepnął, wchodząc pod kołdrę. Ale żona nie była już tego taka pewna.

***

Poranek zaczęli od smrodu wódki w kuchni. Kinga w milczeniu przygotowywała śniadanie dla córki, starając się nie widzieć pustych butelek na stole i brudnej popielniczki.

Przez miesiąc niemal przywykła, iż ich kuchnia zamieniła się w całodobowy bar dla dwóch panów.

“Mamo, idę do szkoły” Zosia przemknęła obok śpiącego na kanapie wujka, przyciskając do piersi plecak. Ostatnio dziewczyna starała się jak najmniej przebywać w domu zapisała się na jakieś zajęcia i wisi u koleżanek.

Kinga po raz kolejny patrzyła, jak córka pędzi do drzwi, i czuła, jak w środku narasta złość.

Ten “tymczasowy” gość w ciągu miesiąca zrujnował wszystko, co budowali latami: przytulne rodzinne wieczory, wspólne kolacje, szczere rozmowy z Zosią.

“Dzień dobry” Jacek wyszedł z sypialni już ogolony. “Kawa jest?”

“Została. Wczorajsza” żona skinęła w stronę ekspresu. “Swoją drogą, musimy porozmawiać.”

“Tylko nie teraz, spóźniam się” mąż złapał kubek i skrzywił się na widok zimnej kawy.

“Kiedy, Jacku? Codziennie się spieszysz. A wieczorem siedzisz z bratem.”

Mężczyzna zatrzymał się w drzwiach i zdziwiony spytał:

“Co chcesz powiedzieć?”

“To, iż czas podjąć decyzję. Nie możemy wiecznie utrzymywać dorosłego faceta. To nie w porządku!”

“Ma depresję, Kinga. Sam widzisz, iż człowiek w rozsypce.”

“A my? My nie jesteśmy w rozsypce? Zosia nie chce wracać do domu. Ja codziennie wracam do bałaganu i smrodu wódki. Ty”

“Co ja?”

“Ty się zmieniłeś. Jakbym cię nie znała. Jesteś innym człowiekiem.”

Jacek postawił kubek na stole:

“Wiesz co? Pogadamy wieczorem. Spokojnie. Bez histerii.”

“Nie. Teraz!” Kinga zagrodziła mężowi drogę. “Chcę, żeby za tydzień Krzysztofa tu nie było. Niech wynajmie mieszkanie, znajdzie pracę. Co chce! Ale nie żyje na nasz koszt!”

“Ty to na serio

Idź do oryginalnego materiału