Aktywne wakacje w Piwnicznej-Zdrój. Rowery, bieganie, okoliczne atrakcje

balkanyrudej.pl 3 miesięcy temu

Majówkę 2024 spędziliśmy w Piwnicznej-Zdrój. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. W szczególności pod kątem aktywnego spędzania czasu w rowerze. Zabieramy więc Was na szlaki Beskidu Sądeckiego i Pienin, po polskiej i słowackiej stronie. Przekonajcie się, dlaczego warto spędzić dłuższy urlop właśnie w Piwnicznej-Zdrój i jej bliższych, jak i ciut dalszych okolicach.

Dzień 1: Cyklostopy, wycieczka rowerowa po górach i dolinach oraz okolice Kicarza

Nasz pierwszy dzień pobytu w Piwnicznej-Zdrój spędziliśmy w dużej mierze osobno. Choć, w tej samej okolicy. Razem z ekipą Rowerowej Doliny udaliśmy się na Słowację, gdzie panowie mieli zaplanowany objazd Cyklostopów, czyli tras o charakterze enduro, poprowadzonych w bliskim sąsiedztwie Starej Lubowli i tamtejszego zamku. Ponieważ ja za tego typu jazdą nie przepadam, postanowiłam zrealizować nieco bardziej krajoznawczą wycieczkę.

Cyklostopy

Cyklostopy to sieć oficjalnych tras rowerowych o charakterze enduro/trail. Zajmują one zalesiony teren powyżej zamku w Starej Lubowli. Do dyspozycji rowerzystów jest aż 8 ścieżek zjazdowych, oznaczonych klimatycznymi znakami ze zwierzętami. Nie ma tu wyciągu, czy innego transportu do góry, do podjazdu służy sieć leśnych dróg technicznych oraz jedna ścieżka podjazdowa w górnej części kompleksu. Miejsce nastawione jest na świadomych rowerzystów górskich, którzy chcą zmierzyć się przeszkodami w terenie. Jest tu jedna trasa oznaczona jako łatwa, która może służyć do nauki. Reszta ścieżek przeznaczona jest dla średnio lub bardzo doświadczonych rowerzystów. Trasy są zróżnicowane i napotkamy tu wszystko od wygładzonych, ale dosyć ciasnych singli typu flow, przez trudne i strome trasy o naturalnym charakterze, aż po trudną i techniczną linię pełną wysokich band i dużych lotów. Udało mi się sprawdzić 90% tras cyklostopów i miejsce bardzo mocno przypadło mi do gustu. Do szybkiej eksploracji bardzo przydał się elektryk, ale i na zwykłej endurówce można się tu dobrze pobawić.

Z Cyklostopów nad Poprad i z powrotem

Choć panowie usilnie mnie namawiali na wspólną jazdę, to po zobaczeniu, jak wyglądają trasy Cyklostopów, grzecznie podziękowałam. I po szybkiej analizie mapy wymyśliłam wycieczkę w formie pętli, która miała mi zagwarantować całkiem sporo widoków. Z terenu Cyklostopów wyruszyłam więc zielonym szlakiem, który poprowadzony jest grzbietem biegnącym równolegle do drogi nr 68. W dużej mierze jechałam polanami, które oferowały m.in. cudowną panoramę Tatr. Po dotarciu na przełęcz na wysokości wsi Sulin, opuściłam zielony szlak i skierowałam się ku dolinie Popradu. Szlakiem wzdłuż rzeki dojechałam do wsi Maly Lipnik, skąd czekał mnie dość mozolny podjazd ku wsi Udol. Na szczęście na rowerze elektrycznym był on do zrobienia dosłownie w kilka chwil. Później częściowo szlakiem rowerowym, a częściowo główną drogą przejechałam do Starej Lubowli, gdzie złapałam się z Markiem i resztą ekipy.

Powered by Wikiloc

Wspólnie udaliśmy się w stronę Piwnicznej-Zdrój. Zanim do niej dotarliśmy zatrzymaliśmy się w restauracji u Dietricha, która znajduje się przy głównej drodze. Na szczęście oddzielona jest od niej rzeką i szpalerem drzew, dzięki czemu oferuje naprawdę przyjemne i relaksujące warunki. Zamówiliśmy tradycyjne, słowackie dania, czyt. wyprażany ser i inne tego typu frykasy. jeżeli chcielibyście tam wpaść, to jedynie pamiętajcie, iż nie można tam płacić kartą, natomiast przyjmowane są płatności w euro lub złotówkach.

Okolice Kicarza

Po obiedzie i powrocie do Piwnicznej-Zdrój znów się rozdzieliliśmy. Ja zdecydowałam się się na wycieczkę biegową. Trasa choć była niezbyt długa (ok. 8 km), to miała jednak trochę przewyższeń. Z terenu Rowerowej Doliny udałam na Kicarz. A raczej wdrapywałam się na jego szczyt. Kicarz, choć niepozorny, ma bardzo strome zbocza, które dają w kość. Kiedy wybiegłam na polanę, którą przygotowano jakiś czas temu pod stok narciarski (ale ostatecznie z tej inwestycji nic nie wyszło), mogłam podziwiać pierwsze, nieco bardziej rozległe widoki na Dolinę Popradu. Dalej moja trasa obejmowała rozległe polany z cudownymi widokami oraz… Górską Kaplicę Narodu Polskiego. Wycieczkę skończyłam w naszym noclegu przy żółtym szlaku schodzącym do Piwnicznej.

W tym samym czasie Marek i Michał eksplorowali trasy rowerowe w tej samej okolicy. choćby na moment spotykaliśmy się nieopodal kaplicy.

Szukacie noclegów w tej okolicy? W takim razie zajrzyjcie na Booking.com (link afiliacyjny).

Dzień 2: Piwniczna-Zdrój – Wierchomla – Jaworzyna – Muszyna – Dolina Popradu – Sulin – zielony szlak – Piwniczna-Zdrój

Dzień drugi naszego pobytu poświęciliśmy na wspólną, całodzienną wycieczkę rowerową. Wycieczkę nieco sentymentalną, bo obejmującą miejsca, które we wcześniejszych latach odwiedzaliśmy razem lub osobno.

Piwniczna – Wierchomla

Zaczęliśmy w Piwnicznej-Zdrój, skąd wzdłuż Popradu pojechaliśmy do Wierchomli Małej. Co ciekawe, od głównej szosy do samej wsi poprowadzono bardzo przyjemną ścieżkę rowerową. Z Wierchomli Małej, szutrową drogą udaliśmy się ku Bacówce, przy której mieliśmy zaplanowany pierwszy postój. Bowiem właśnie tam znajduje się jedna z 5 darmowych ładowarek, wchodzących w skład pierwszego w Polsce rowerowego Szlaku Ładowarek Elektrycznych. Lekko się zdziwiliśmy, gdy po dotarciu pod bacówkę okazało się, iż wszystkie gniazda i kable są zajęte. Musieliśmy więc poczekać z ładowaniem naszych elektryków do momentu, aż część osób pojedzie dalej. W tym czasie zdążyliśmy chwilę odpocząć, posilić się i nawodnić.

Wierchomla – Jaworzyna Krynicka – Muszyna

Po odpoczynku skierowaliśmy się ku Jaworzynie Krynickiej. Najpierw czekał nas podjazd na Runek. Trasę tę wielokrotnie pokonywałam pieszo i byłam przekonana, iż nie podołam tam na rowerze. Ale zarówno ja, jak i rower daliśmy radę. Za to później, na jednym fragmencie czerwonego szlaku na Jaworzynę było na tyle wąsko i wyboiście, iż musiałam na chwilę zrezygnować z jazdy.

Jeśli zaś chodzi o samą Jaworzynę Krynicką to… pojawienie się tam w długi weekend było złym pomysłem. Tłumy, zamieszanie i… mocno negatywne zaskoczenie pod postacią budowy jakiegoś malutkiego wyciągu krzesełkowego, która rozwaliła i tak mocno wyeksploatowane zbocza tej góry. Spędziliśmy tam może z 10 min i z ulgą ruszyliśmy w dalszą drogę. Musieliśmy cofnąć się czerwonym szlakiem w stronę Runka, by móc odbić na szlak rowerowy do Złockiego, by następnie dojechać do Muszyny.

Muszyna – Dolina Popradu

W Muszynie najpierw zajrzeliśmy na rynek, a następnie zjedliśmy obiad i wpadliśmy do Ogrodu Sensorycznego. Ten rozległy park położony na zboczu wzniesienia oferuje całkiem przyjemne widoki. Jest tam sporo alejek spacerowych oraz wieża widokowa. Choć w długi weekend miejsce to oblegane było przez sporą ilość turystów, to i tak panowała tam całkiem relaksująca atmosfera.

Nasza dalsza trasa obejmowała przejazd wzdłuż Popradu, głównie po słowackiej stronie. Warto zaznaczyć, iż odcinek Muszyna-Borysów-granica PL/SK jest poprowadzony dość… specyficznie. Czekają tam na Was dwa mocno strome podjazdy i zjazdy. Sporo osób po prostu zsiada tam z rowerów. My je pokonaliśmy, ale w jednym momencie miałam ochotę ewakuować się z rowerowego siodełka. Dalej trasa ta jest iście sielankowa. Aż do miejscowości Sulin szlak pozwalał nam na przejazd przez malownicze łąki czy urocze wioseczki.

Sulin – zielony szlak – Piwniczna Zdrój

Ponieważ w drugiej połowie dnia pogoda zafundowała nam słońce i błękit nieba, postanowiliśmy nieco rozszerzyć naszą trasę. Zabrałam Marka na zielony szlak, powyżej wsi Sulin, który pokonywałam poprzedniego dnia. Z doliny Popradu musieliśmy więc wyjechać na przełęcz ponad wsią, skąd polanami przejechaliśmy na wzgórze z krzyżem (na mapy.cz figuruje jako „Nad modrinami”). Podziwialiśmy stamtąd Tatry i okoliczne sielankowe pagórki. Po sesji zdjęciowej zaczęliśmy powrót do Piwnicznej-Zdrój. Trzymaliśmy się zielonego szlaku, który mniej lub bardziej stromo sprowadził nas nad Poprad. A dalej to już tylko przejazd do Piwnicznej i mogliśmy udać się na zasłużony odpoczynek.

Powered by Wikiloc

Dzień 3: Pieniny i Beskid Sądecki rowerowo i biegowo

Piwniczna-Zdrój jest świetną bazą wypadową również w Pieniny. Dlatego musieliśmy z tego faktu skorzystać i zawitać również w tych górach. W pierwszej połowie dnia postanowiliśmy się rozdzielić. Ja wyruszyłam na wycieczkę biegową, a Marek wraz z Michałem udali się na eksplorowanie tras enduro. Punktem, z którego wszyscy startowaliśmy była Obidza.

Biegowa wycieczka na trasie Obidza – Szczob – Rezerwat Biała Woda – Ruski Wierch – Obidza

Piękna pogoda zachęciła mnie do ok. 15-kilometrowej trasy, którą wyznaczyłam trochę na chybił-trafił. Ale jak się okazało, naprawdę dobrze wybrałam. Z parkingu pobiegłam więc na przełęcz Obidza, gdzie następnie skierowałam się na niebieski szlak. Szutrowa droga przeprowadziła mnie przez głównie zalesiony teren. A dalej… to już działa się magia. Za szczytem Szczob szlak opuszcza las i wyprowadza na rozległą polanę z widokiem na Tatry, Pieniny i Rezerwat Biała Woda, który był moim kolejnym celem. Bieganie w towarzystwie takich krajobrazów to czysta przyjemność. O dziwo tego dnia nie spotkałam tam zbyt wielu turystów. Na dodatek byłam jedyną biegającą osobą. Po pokonaniu rezerwatu odbiłam na czerwony szlak. Tu czekało na mnie mozolne podejście. Nie pomagał lejący się z nieba żar. Ale widoki rekompensowały zmęczenie. Gdy dotarłam do skrzyżowania z niebieskim szlakiem miałam już przed sobą niezbyt długi zbieg do pozostawionego poniżej Obidzy auta.

Powered by Wikiloc

Trasy enduro

Mnie natomiast Michał zabrał na jeden z klasycznych zjazdów w tych okolicach. Najpierw czekała nas wspinaczka i kilka krótszych zjazdów aby przejechać od Obidzy w kierunku Schroniska na Przehybie. Stamtąd wybraliśmy zjazd niebieskim szlakiem w stronę Rytra. Jest to jeden z najdłuższych zjazdów w tej okolicy. Jego charakter to 100% naturalnej, szlakowej jazdy. Jest tu trochę stromizn, krótkie sekcje po trawersach ale przede wszystkim sporo korzeni i kamieni do pokonania. Całość to kawał solidnego zjazdu. Z Rytra w stronę Piwnicznej wróciliśmy gwałtownie łatwo i przyjemnie, ścieżką rowerową wzdłuż Popradu.

Czerwony Klasztor – Szczawnica i Velo Dunajec

Późne popołudnie spędziliśmy razem. Plan zakładał zupełnie co innego, niż to, co ostatecznie nam wyszło. Chcieliśmy bowiem odwiedzić Lechnica Singletrails, które znajdują się po sąsiedzku względem Czerwonego Klasztoru. Widzieliśmy stamtąd super zdjęcia, a Marek słyszał sporo pozytywnych opinii na temat dwóch, stworzonych tam tras. Wszystko fajnie, ale projekt ten chyba został z lekka porzucony. Po dotarciu do Lechnicy okazało się, iż zasadniczo trasy te są w niezbyt dobrym stanie. Marek pokonał jedną z nich. Ja odpuściłam. Gdy Marek wrócił, postanowiliśmy wybrać się nad Dunajec. Był to podwójnie zły pomysł. Po pierwsze, obraliśmy niebieski szlak z Czerwonego Klasztoru do Lesnicy. Słowacy (i Czesi zresztą też) mają niejednokrotnie polot i fantazję w wyznaczaniu szlaków rowerowych. Tak też było i w tym przypadku. Ja w kilku miejscach schodzę z roweru. Spotkani na szlaku rowerzyści również mieli te same problemy, co i ja. Jedynie Marek był w stanie się tam poruszać. Co nastręczało trudności? Duże nachylenie terenu, masa większych bądź mniejszych luźnych kamieni. No generalnie nic przyjemnego. Z Lesnicy zjechaliśmy bezpośrednio nad Dunajec. I się zaczęło… Velo Dunajec w długi weekend był najgorszym, możliwym wyborem. Dawno nie widzieliśmy na żadnej z rowerowych tras takich dzikich tłumów. Dodatkowo był to tłum, który chyba nie za często jeździ jakimkolwiek pojazdem. Poruszanie się pod prąd, slalomem, zatrzymywanie się nagle na środku drogi itd. było nagminne. Mimo to pojechaliśmy do Szczawnicy, gdzie przez chwilę poprzyglądaliśmy się flisakom kończącym tam turystyczne spływy. Do Czerwonego Klasztoru wróciliśmy wzdłuż rzeki. Trasa ta jest przepiękna, ale tłumy na tyle nas zmęczyły, iż z ulgą stamtąd uciekliśmy.

Powered by Wikiloc

Dzień 4: Piwniczna Zdrój – Obidza – Rezerwat Biała Woda – wodospad Zaskalnik – schronisko na Przehybie – Barcice – Rytro – Piwniczna

Kolejną całodzienną wycieczkę rowerową poświęciliśmy na Pieniny i Beskid Sądecki. Połączyliśmy ze sobą kilka miejsc, które w międzyczasie odwiedziliśmy osobno, dodając do tego parę dodatkowych punktów. W efekcie udało się zrealizować niesamowicie widokową trasę.

Piwniczna – Obidza – Rezerwat Biała Woda

Pierwszy etap wycieczki pokrywał się w dużej mierze z moją biegową trasą z poprzedniego dnia. Nie narzekałam jednak, bo to naprawdę przepiękny teren, a widoki są rewelacyjne. Z Piwnicznej czekał nas żmudny podjazd asfaltową drogą na Obidzę. Tam podładowujemy przez ok. 20 min rowerowy (na przełęczy znajduje się jedna z darmowych ładowarek wchodzących w skład Szlaku Ładowarek Elektrycznych). Następnie niebieskim szlakiem pomknęliśmy ku widokowej polanie ponad Rezerwatem Doliny Białej Wody. Tym razem spotkaliśmy tu zdecydowanie więcej turystów, tak pieszych, jak i rowerowych. Podobnie rzecz się miała w samym rezerwacie.

Jaworki – wodospad Zaskalnik – schronisko pod Przehybą

Po opuszczeniu rezerwatu przemknęliśmy przez Jaworki i wzdłuż głównej szosy udaliśmy się w stronę Szczawnicy. Ta turystyczna miejscowość nie była jednak naszym celem, a położony ponad nią uroczy, niewielki wodospad Zaskalnik. W cieniu otaczających go drzew chwilę odpoczęliśmy przed czekającym nas długim podjazdem do schroniska pod Przehybą. Znad wodospadu obraliśmy leśną drogę, która wspina się stosunkowo łagodnie ku głównemu grzbietowi. Widoków może nie było, za to gwałtownie pokonywaliśmy kolejne kilometry. Później dobiliśmy do szlaku rowerowego. Cóż… nie tylko Słowacy i Czesi mają polot i fantazję w kwestii rowerowych tras. Tu również znakarz poszalał i poprowadził szlak pionowo do góry. Na szczęście na stosunkowo krótkich odcinkach. Po ich pokonaniu, do Schroniska pod Przehybą dojechaliśmy grzbietem, który już nie nastręczał żadnych trudności. Tam podładowujemy rowerowy (tu również znajduje się jedna z darmowych ładowarek stworzonych przez ekipę Rowerowej Doliny) oraz pałaszujemy obiad.

Droga powrotna do Piwnicznej-Zdrój

Przy schronisku na chwilę się rozdzieliliśmy. Na dół Marek postanowił zjechać żółtym szlakiem oraz bardzo polecaną trasą „Salamandra”. Ja natomiast obrałam asfaltową drogę. Spotkaliśmy się ponownie w Skrudzinie, skąd szlakiem rowerowym udaliśmy się do Barcic. Tam wjechaliśmy na trasę wzdłuż Popradu, która przeprowadziła nas bezpośrednio do Piwnicznej-Zdrój. Po drodze zafundowała nam jeden odcinek specjalny, który bardziej przypominał trasę enduro niż szlak rowerowy dla wszystkich. Ale choćby mnie (rudej) całkiem się podobał.

Powered by Wikiloc

Dzień 5 – Słowacja

Z racji tego, iż w niedzielę musieliśmy wrócić na Mazowsze, nie planowaliśmy niczego ambitnego. Chcieliśmy odwiedzić dwie atrakcje położone po słowackiej stronie, kilkanaście-kilkadziesiąt minut jazdy autem od Piwnicznej-Zdrój. W sumie chcieliśmy odwiedzić więcej miejsc, ale burzowa aura skutecznie nas przed tym powstrzymała.

Ružbachy-kúpele i kąpiel w kraterze

Słowacja potrafi zaskakiwać. Bo nie wszędzie można popływać w… kraterze. Ružbašský kráter, bo o nim mowa, znajduje się w miejscowości Vyšné Ružbachy, a dokładniej w jej uzdrowiskowej części. To tak naprawdę trawertynowe jezioro, największe w całej Słowacji. Ma średnicę 20 m i głębokość oscylującą wokół 3 m. Silnie zmineralizowana woda, pochodzące notabene z Tatr Bielskich, ma ok. 23 stopnie Celsjusza i temperaturę tę utrzymuje przez cały rok. Dzięki temu ten naturalny basen nigdy nie zamarza. Znajomi z Piwnicznej-Zdrój wpadają tu również w zimie i choćby kąpią się w kraterze podczas mrozów. W trakcie majówki było bardzo ciepło, a pogoda sprzyjała relaksowi nad wodą. Dlatego spodziewaliśmy się tłumów. Jednak miło się zaskoczyliśmy. I ostatecznie na miejscu spotkaliśmy niewielką ilość osób, tak Słowaków, jak i Polaków. Sam krater jest niezwykle malowniczy. Podobnie jak rozciągający się wokół niego park z uzdrowiskowymi zabudowaniami. Część z nich lata swej świetności ma już dawno za sobą, część dalej służy kuracjuszom.

Przed terenem uzdrowiska znajduje się spory, płatny parking. Opłatę można uiścić w parkomacie, który przyjmuje kartę lub bilon. Od parkingu trzeba przejść jakieś 500 m, mijając po drodze trawertynowy wodospad. Podczas naszej wizyty trwały przy nim jakieś prace.

Kamenický hrad

Drugim punktem na naszej trasie były ruiny zamku – Kamenický hrad. Wznosi się na południowy wschód od Starej Lubowli, na wąskim wzgórzu Zamok, na wysokości 725 m. Warownia datowana jest na XIII wiek. Do naszych czasów zachowały się fragmenty murów i wież. Żeby dojść na zamek, trzeba dojechać do wsi Kamenica. Na jej obrzeżach zaczyna się szlak (i ścieżka dydaktyczna w jednym), która wiedzie bezpośrednio do ruin. Po dotarciu na górę byliśmy absolutnie oczarowani panoramą 360 stopni. Choć widoki nieco przesłaniały burzowe chmury, to i tak było pięknie. W efekcie plątaliśmy się dość długo po wzgórzu, by nieco okrężną drogą wrócić do auta.

Okolice zamku są popularne wśród paralotniarzy. Przebiega tu też kilka innych szlaków pieszych. Teren ten będzie również świetny pod kątem rowerowej eksploracji!

Piwniczna-Zdrój poleca się na urlop!

Jesteśmy przekonani, iż po naszym artykule Wasz apetyt na ten region Polski (i częściowo Słowacji) właśnie się zaostrzył. Na upartego wizytę w tej okolicy możecie też wpleść w plan dojazdu na Bałkany. Może Piwniczna-Zdrój nie jest w większości wypadków idealnie na trasie do Chorwacji, Bośni czy Bułgarii, ale dla chcącego nic trudnego. Oczywiście miejscowość ta wraz z Pieninami i Beskidem Sądeckim będzie idealnym wyborem na weekendowy lub kilkudniowy wypad nastawiony na aktywną turystykę. Jest tam co robić, tak w Piwnicznej-Zdrój, jak i jej bliższych, czy dalszych okolicach. I co ważne, wymienione w artykule wycieczki czy atrakcje absolutnie nie wyczerpują tematu. Dlatego wybierając się tam macie jak w banku, iż nie będziecie się nudzić!

Post Aktywne wakacje w Piwnicznej-Zdrój. Rowery, bieganie, okoliczne atrakcje pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

Idź do oryginalnego materiału