Aktor miał być wykorzystywany przez księdza ze "Złotopolskich". "Mówił: amen, amen"

wiadomosci.gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl


Aktor Rafał Dajbor wyjawił, iż na początku lat 2000. był wykorzystywany seksualnie przez ks. Kazimierza Orzechowskiego, znanego z serialu "Złotopolscy". - Myślę, iż on sam nie potrafił sobie z tym poradzić - powiedział w rozmowie z Onetem.
Szokujące wyznanie: Aktor Rafał Dajbor ujawnił na łamach magazynu "Replika", iż był wykorzystywany seksualnie przez ks. Kazimierza Orzechowskiego, aktora znanego z występów w filmach Andrzeja Wajdy i w serialu "Złotopolscy". Do sytuacji miało dochodzić w 2004 i 2005 roku, gdy Dajbor przygotowywał pracę magisterską poświęconą kapłanowi. Jak wynika z jego relacji, podczas spotkań w Domu Aktora Weterana w Skolimowie ks. Orzechowski miał regularnie próbować go "podrywać".

REKLAMA





"Historyczna prawda": "Notorycznie witał mnie w drzwiach swojego pokoju odziany w T-shirt, rozpięty szlafrok i nic poza tym, a gdy podawałem mu rękę, oprócz uściśnięcia jej pocierał moją dłonią o swojego członka" - czytamy w artykule. Dajbor opisuje również sytuacje, w których ks. Orzechowski łapał go za krocze i, "patrząc zalotnie w oczy", mówił: "amen, amen". W rozmowie z Onetem aktor podkreśla, iż nie oskarża księdza, nie czuje się pokrzywdzony i nie zależy mu na "wszczynaniu afery". - Chodzi mi tylko o historyczną prawdę - zaznacza.


Zobacz wideo Finansowanie kościoła z budżetu państwa? "Ja im nie dam ani grosza"



"Utrata kontroli": - Dla mnie był przede wszystkim świetnym aktorem. Tak go zapamiętam i pewnie wielu jego fanów ma dokładnie taki obraz. Ale uczciwie trzeba powiedzieć, iż na starość stracił nad sobą kontrolę - podkreśla Dajbor w rozmowie z portalem. Dodaje, iż zachowania ks. Orzechowskiego postrzega jako skutki celibatu, który "wymknął się spod kontroli". - Myślę, iż on sam nie potrafił sobie z tym poradzić. Nie chcę go absolutnie bronić, bo nie miał prawa tego robić, ale uważam, iż był swego rodzaju ofiarą kościelnego celibatu - zaznacza.


Zmiana podejścia: Dajbor wskazuje, iż na początku lat 2000. ani jemu, ani jego przyjaciołom nie przyszło do głowy, iż zachowanie ks. Orzechowskiego mogłoby kogoś skrzywdzić. - To dobrze pokazuje, jak przez te 20 lat całkowicie zmieniły się czasy i pojmowanie molestowania seksualnego - wskazuje. Dodaje, iż nie wie, czy podobnych zachowań ze stron duchownego doświadczały również inne osoby, ale zauważa, iż "nie ma podstaw, by twierdzić, iż był jedyny". - jeżeli ktoś został pokrzywdzony, to chciałbym, żeby to moje doświadczenie dodało mu odwagi - podkreśla.Przeczytaj również: "Papież napisał list i uderzył w Trumpa. Błyskawiczna odpowiedź USA. 'On ma mur wokół Watykanu'".Źródła: Replika, Onet
Idź do oryginalnego materiału