Adriatyk nie dla wszystkich. Chorwacka perła stawia mur wobec nadmiaru turystów

gazeta.pl 7 godzin temu
Z czego słynie Dubrownik? Z murów obronnych, wpisu na listę UNESCO i oczywiście "Gry o tron". Dziś jednak mówi się o nim także w innym kontekście - jako o najbardziej zatłoczonej lokalizacji świata. W szczycie sezonu przypada tu 27 turystów na jednego mieszkańca, co zmusiło władze do działania.
Dubrownik od lat nosi miano "Perły Adriatyku", ale dopiero pojawienie się miasta w kultowej produkcji sprawiło, iż zaczęły napływać dziesiątki tysięcy widzów spragnionych serialowych wrażeń. Królewska Przystań przyciągnęła fanów z całego świata, którzy chcieli zobaczyć ulice znane z ekranów. w okresie pojawiało się tu choćby 60 tysięcy takich osób rocznie, a to był tylko ułamek całego ruchu. Z czasem jednak wyszło na jaw, iż za największe tłumy odpowiadają nie popkulturowe emocje, ale trzy inne zjawiska. W związku z tym, od przyszłego roku turystów czekają spore zmiany.


REKLAMA


Zobacz wideo Tam turyści jeszcze nie latają, a warto. Nieoczywiste kierunki wakacji


Czy Dubrownik to dobre miejsce na wyjazd? Turyści mają powody, by tam jeździć
Pierwszym magnesem okazały się tanie linie lotnicze. Dzięki bezpośrednim połączeniom z niemal każdej stolicy Europy Dubrownik stał się celem na szybki weekend zamiast miejsca dłuższych urlopów. Turyści wpadają tu na dwa dni, robią kilka zdjęć i zaraz wracają do domu. Drugim zjawiskiem są krótkoterminowe wynajmy. Dawne lokale należące do mieszkańców zmieniły się w apartamenty dla przyjezdnych, a sklepy z codziennymi produktami ustąpiły miejsca punktom z pamiątkami i barom szybkiej obsługi. Lokalna codzienność zaczęła zanikać. Trzecią częścią układanki są rejsy. Statki wycieczkowe codziennie przywożą tysiące pasażerów, którzy w kilka godzin zalewają Stare Miasto. Większość z nich nie zostawia jednak dużych pieniędzy, bo korzystają z pakietów all inclusive na pokładzie


Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 1991 roku w Starym Mieście mieszkało jeszcze 5 tysięcy osób, dziś zostało ich zaledwie około 1500. Miejsce, które miało być zabytkiem pełnym życia, zamieniało się w dekorację, z której codziennie wyciskały soki tłumy turystów. Wieczne korki, problemy z wywozem śmieci, zatłoczone autobusy i głośne grupy wycieczkowe sprawiły, iż mieszkańcy zaczęli mówić o mieście w kategoriach oblężonej twierdzy. Sprawa była na tyle poważna, iż UNESCO rozważało wpisanie Dubrownika na listę zagrożonych zabytków.


Miasto kontra nadmiar turystów. Władze postanowiły powiedzieć "dość"
Gdy codzienność Dubrownika zaczęła przypominać survival, władze zdecydowały się na zdecydowane kroki. Program "Respect the City" nie miał być tylko hasłem, ale realnym planem na przywrócenie miasta jego mieszkańcom. Burmistrz Mato Franković rozpoczął od tego, co najmocniej uderzało w życie codzienne i wziął się za statki wycieczkowe. Jeszcze kilka lat temu w szczycie sezonu do portu mogło przypłynąć sześć gigantów jednocześnie. Na ląd wysiadało kilka tysięcy pasażerów, którzy w cztery godziny próbowali "zaliczyć" wszystkie atrakcje.
Turyści wpadali, robili zdjęcie i znikali
- wyjaśnił Franković, cytowany przez "The Independent". Teraz obowiązuje limit dwóch jednostek dziennie, a rejsy muszą zatrzymywać się w mieście co najmniej osiem godzin. Dzięki temu ruch rozkłada się bardziej równomiernie, a goście zostawiają nieco więcej pieniędzy.


Pod lupą znalazły się też grupy autokarowe. w okresie do Dubrownika przyjeżdżało ich choćby 200 dziennie, blokując ulice i główne wejście do Starego Miasta. Dziś każdy autokar musi zarezerwować online godzinę przyjazdu, a za brak wpisu w systemie grożą wysokie kary. Ograniczono również liczbę taksówek z 9000 do około 700 i zmniejszono dostępność miejsc dla aut z wypożyczalni.
Zmiany zaszły także w samym sercu miasta. Liczbę stolików w restauracyjnych ogródkach obcięto o 30 proc., a stoisk z pamiątkami aż o 80. Ważnym elementem jest także Dubrovnik Pass - bilet dzienny za 40 euro, obejmujący m.in. muzea. Dodatkowo, od 2026 roku ma obowiązywać system rezerwacji wejścia na mury. Zwiedzający będą musieli wcześniej określić dzień i godzinę wizyty, co przełoży się na odciążenie historycznego centrum.


Najgłośniej odbiły się jednak decyzje dotyczące mieszkań. Miasto zaczęło stopniowo ograniczać krótkoterminowe wynajmy i wykupywać kamienice.
Chcemy, aby w Starym Mieście mieszkało więcej osób. Kupujemy kamienice, odnawiamy je i oddajemy młodym rodzinom w dzierżawę za symboliczny czynsz
- zdradził burmistrz. Rewolucja nie ogranicza się jednak do mieszkań. Dawne pałace zyskują dziś nowe życie, jak choćby ten, w którym niedawno otwarto szkołę. To krok w stronę odbudowy wspólnoty, która w ostatnich dekadach niemal całkiem się rozpadła.


Choć nowe zasady mają sens, nie wszystkim się podobają. Część przedsiębiorców obawia się strat i spadku liczby miejsc pracy. Inni wskazują, iż to jedyna droga, by Dubrownik nie podzielił losu Wenecji, gdzie mieszkańcy stali się mniejszością we własnym mieście.
Turyści nie chcą już być w przepełnionych miastach. Krok po kroku takie miejsca będą spychane na margines turystyki. Te, które przygotują się na zrównoważony rozwój, zostaną liderami
- podkreślił Franković. Czy działania władz przyniosą oczekiwany skutek? Pierwsze efekty są już widoczne. Turyści spędzają w Dubrowniku więcej czasu, a mieszkańcy powoli odczuwają ulgę. Czy twoim zdaniem ograniczenia w Dubrowniku są dobrym sposobem na walkę z nadmiarem turystów? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału