Adam Małysz pogrążony w żałobie. "Trudno uwierzyć w to, co przed chwilą się dowiedziałem"

zycie.news 1 tydzień temu
Zdjęcie: Adam Małysz/ instagram: adammalyszofficial Adam Małysz/ instagram: adammalyszofficial


Felix Baumgartner, austriacki mistrz odwagi i adrenaliny, zginął tragicznie 17 lipca we włoskim kurorcie, gdzie jego motoparalotnia runęła z wysokości wprost do hotelowego basenu. Miał 56 lat. Zginął na miejscu. Dla wielu był nie tylko sportowcem — był mitem, żywym symbolem wolności, pasji i granic, które można przekraczać, jeżeli ma się wystarczająco odwagi.

Baumgartner był w trakcie rutynowego przelotu motoparalotnią. Nagle maszyna straciła stabilność — świadkowie mówili o gwałtownym spadku, jakby coś nagle zawiodło. Nieoficjalne źródła wskazują, iż mogła zawieść fizjologia: nagła niedyspozycja organizmu, której nie sposób było przewidzieć. Śledztwo trwa. Jednak żadna diagnoza nie cofnie czasu.

Informacja o śmierci Baumgartnera wstrząsnęła całym światem. Na jego cześć zapłonęły profile społecznościowe sportowców, dziennikarzy, fanów, ale także tych, którzy tylko raz — ale z zapartym tchem — śledzili jego skok ze stratosfery. W 2012 roku przeszedł do historii: jako pierwszy człowiek skoczył z niemal 39 kilometrów nad Ziemią, przekraczając barierę dźwięku. Skok ten był nie tylko aktem odwagi, ale i pionierskim osiągnięciem w historii lotnictwa i badań naukowych.

W poruszającym wpisie żegna go Adam Małysz. Polski mistrz skoków napisał:

„Trudno uwierzyć w to, co przed chwilą się dowiedziałem. Felix Baumgartner, człowiek, który w 2012 roku zadziwił cały świat skokiem ze stratosfery, nie żyje. Miał 56 lat.”

To pożegnanie to więcej niż tylko osobista refleksja – to echo podziwu, jaki Baumgartner budził w całej sportowej społeczności. Jego życie nie znało kompromisów, a każdy projekt, który realizował, był przesunięciem granicy tego, co wydawało się możliwe.

Felix był uosobieniem idei, iż można dosięgnąć nieba – dosłownie i metaforycznie. Jego śmierć nie jest jedynie końcem kariery czy rozdziału w historii sportów ekstremalnych. To symboliczny koniec epoki. Epoki odwagi bez kalkulacji, pasji bez ograniczeń i marzeń bez sufitu.

Baumgartner udowodnił, iż choćby bez skrzydeł można latać – jeżeli tylko wierzy się wystarczająco mocno. Zostawił po sobie nie tylko rekordy, ale i ideę, iż niemożliwe jest wyłącznie kwestią perspektywy.

Dziś, gdy jego lot się zakończył, jego legenda wzlatuje jeszcze wyżej.

Idź do oryginalnego materiału