- Cześć! – wykrzyknęłam do znajomej z psich spacerów, gdy się rano spotkałyśmy na polach.
- Hej! Jak tam zdrowie?
- A my już w tym wieku, iż TAK się witamy? Kiedy masz sanatorium i te sprawy?
- A masz?
- Nie. Ale za parę lat będziemy się zastanawiać na jakie schorzenie warto się rozchorować, żeby w góry pojechać!
Pośmiałyśmy się, a psy się wybiegały! Potem pojechałam jeszcze z Lilką na rynek i strasznie mam rozbabrane te wtorki, bo panna młodsza wychodzi i chwilę później jest już Łucja. A Łucja wróciła dziś prosto po szkole, bo musiałyśmy pojechać do gminy po kartę. I jest fatalne, ale ja nic nie mogę BEZ niej NIC teraz załatwić! Dzwonili od lekarza i pytają się czy to Łucja. Mówię, iż nie, iż jestem matką, a ta babka z rejestracji na to, iż ona nie może ze MNĄ rozmawiać, bo pełnoletni pacjent nie zostawił upoważnienia. Panna zadzwoniła po szkole, straciła czas na stanie w telefonicznej kolejce i okazało się, iż wizytę odwołali, a termin, który mieli dla niej RANO, już jest zajęty. Bez sensu. 18 lat, sekundowe cięcie i stan PRZED/PO. Ja wiem, iż trzeba odciąć te dzieci w którymś momencie, ale to jest takie sztywne i nieprzyjazne, iż nie podoba mi się!