A co mnie to obchodzi! Kinga przemierzyła pokój, wymachując rękami. Mamo, ile jeszcze można wytrzymać? Moje koleżanki już się ze mnie śmieją!
Mamo, znowu cieknie! Znowu! wrzasnęła Kinga, wyskakując z łazienki z mokrymi włosami i ręcznikiem w dłoniach. Mówiłam, iż z tym mieszkaniem coś jest nie tak!
Ciszej! Sąsiedzi usłyszą! syknęła Danuta Nowak, rzucając szmatę i biegnąc do córki. Gdzie cieknie?
Wszędzie! Z kranu, z prysznica, choćby spod umywalki leje się woda! Kinga machała rękami, rozpryskując wodę po korytarzu. Mówiłam! Mówiłam, iż nie warto było wiązać się z tą ruiną!
Danuta milcząco weszła do łazienki, spojrzała na rozlewającą się po podłodze wodę i ciężko opadła na stołek. Miesiąc temu przeprowadziły się do tego dwupokojowego mieszkania w centrum Warszawy, sprzedając swój domek na przedmieściach. Wydawało się, iż życie wreszcie się ułoży blisko do pracy, sklepów, przychodni. A teraz
Mamo, czemu siedzisz? Trzeba coś zrobić! Kinga stała w drzwiach, otulona w szlafrok.
A co mamy zrobić? zmęczonym głosem odparła Danuta. Wzywać hydraulika? Znowu za swoje? To już trzeci raz w tym miesiącu.
Może porozmawiać z właścicielką? Niech ona płaci, to jej mieszkanie!
Już rozmawiałam. Mówi, iż to nasza wina, iż nieumiejętnie korzystamy z instalacji. Jak można nieumiejętnie odkręcić kran? Danuta wstała, zaczęła zbierać wodę szmatą. Idź jeść śniadanie, spóźnisz się do pracy.
Jakie śniadanie? Kuchenka znowu nie działa! oburzyła się Kinga. Wczoraj wieczorem męczyłam się, ledwo ugotowałam kaszę. A dziś w ogóle się nie włącza.
Danuta tylko westchnęła. Kuchenka faktycznie od pierwszego dnia sprawiała problemy, ale właścicielka, Wanda Kowalska, zapewniała, iż jest sprawna, tylko trzeba się przyzwyczaić. Przyzwyczaić do tego, iż palniki zapalają się co drugi raz, a piekarnik działa, kiedy ma na to ochotę.
No dobrze, skoczę do Asi, poproszę, żeby zagotowała wodę burknęła Kinga, wciągając dżinsy.
Nie biegaj do sąsiadów! zatrzymała ją matka. I tak już wstyd. Wczoraj prosiłyśmy o masło, przedwczoraj o sól. Pomyślą, iż jesteśmy żebraczkami.
No to co? Mamy iść głodne do pracy?
Danuta spojrzała na córkę i poczuła, jak do gardła podchodzi jej znajoma gula. Po co w ogóle zgodziły się na ten wynajem? W swoim domku miały mniej problemów, żyły spokojnie. A tu każdego dnia nowa katastrofa.
Kinga wyszła do pracy głodna i wściekła, a Danuta została, by poradzić sobie z potopem w łazience. Wytarła wodę, próbowała dokręcić krany bez skutku. Cienka strużka wciąż sączyła się spod zaworu.
Telefon zadzwonił, gdy właśnie miała zadzwonić do hydraulika.
Danuta Nowak? Tu Wanda Kowalska. Jak tam? Nie narzekacie?
No właśnie ostrożnie zaczęła Danuta. Znowu mamy problem z hydrauliką
Znowu? przerwała właścicielka. Co wy tam robicie z moim mieszkaniem? Mówiłam, żeby uważać!
Nie robimy nic dziwnego. Po prostu odkręcamy krany, jak należy.
To czemu co tydzień wzywacie hydraulika? Może coś zniszczyłyście? Coś ciężkiego upuściłyście?
Danuta zaciśnięła usta. Nic nie upuściły, po prostu mieszkanie było w gorszym stanie, niż przedstawiła je Wanda Kowalska podczas oglądania. Wtedy wszystko działało woda leciała, kuchenka się paliła, gniazdka nie iskrzyły. A teraz co rusz nowa niespodzianka.
Wando Kowalska, może jednak wyślecie kogoś do naprawy? Już nam naprawdę wstyd
Jakiego majstra? Same jesteście winne! Mówiłam, iż instalacje są stare, trzeba delikatnie!
Ale w umowie było napisane, iż wszystko sprawne
Sprawne, sprawne! Po prostu ręce macie nie od tej strony! warknęła Wanda Kowalska i rzuciła słuchawkę.
Danuta powoli odłożyła telefon i rozejrzała się. Mieszkanie było faktycznie w centrum, jasne, z wysokimi sufitami. Ale z każdym dniem było coraz bardziej oczywiste, iż to tylko pozory. Instalacje stare, rury zardzewiałe, okna nie domykają się, a właścicielka choćby słuchać nie chce o remoncie.
Na obiad wróciła Kinga, ponura jak listopadowy dzień.
No i co? Coś naprawiłyście? spytała, rzucając torbę na podłogę.
Jakie naprawy? Właścicielka twierdzi, iż same jesteśmy winne.
Winne? Czemu? wybuchnęła córka. Bo jej mieszkanie się rozpada?
Kinga, nie krzycz. Ściany cienkie, sąsiedzi usłyszą.
A mnie to wszystko! Kinga przeszła się po pokoju, wymachując rękami. Mamo, ile jeszcze będziemy to znosić? Moje koleżanki już się śmieją! Mówią, iż żyję jak Cyganka raz woda nie działa, raz prąd, raz kuchenka!
Niech twoje koleżanki się zamkną mruknęła Danuta. One mają mieszkania na własność, a nie wynajmują.
To może i my kupmy? nagle zaproponowała Kinga. Zostały pieniądze ze sprzedaży domu, dołożymy trochę
Jakie pieniądze? zdziwiła się matka. Przecież prawie wszystko poszło na twoją operację.
Kinga zamilkła. Operacja rzeczywiście sporo kosztowała, i właśnie dlatego zdecydowały się na przeprowadzkę bliżej szpitala. Myślały, iż wynajem to tylko na chwilę, dopóki Kinga nie dojdzie do siebie. A wyszło, iż wpadły w pułapkę.
Może poszukamy innego mieszkania? niepewnie rzuciła Kinga.
Za co? Danuta wskazała na stół, gdzie leżały rachunki. Patrz. Prąd, woda, czynsz, twoje leki. Ledwo wiążemy koniec z końcem.
Kinga podeszła, przejrzała papiery i gwizdnęła cicho.
O rany! Nie wiedziałam, iż aż tyle
Nie musiałaś wiedzieć. To moja sprawa. Danuta zebrała rachunki w stosik. Ale teraz rozumiesz, dlaczego