Dzisiaj spotkałam Lenę. Właśnie wychodziłam ze sklepu, gdy nagle przede mną zatrzymał się czerwony samochód. Z auta wysiadła elegancka kobieta, podmuch wiatru uniósł falbanki jej sukienki, a kosmyk włosów zasłonił jej twarz. Odgarnęła je z wprawą, przytrzymała materiał i przeszła obok, choćby na mnie nie patrząc.
— Lena? Lenuś! — zawołałam, podchodząc bliżej.
Odwróciła się, rozglądając się niepewnie. W końcu zatrzymała wzrok na mnie. Przez chwilę stałyśmy tak w milczeniu.
— Nie poznajesz mnie? Jestem Jadzia, Jadzia Kowalska.
— Jadzia? Rzeczywiście, nie poznałam. Czas leci — odparła oschle.
— Widzę, iż się śpieszysz… — pociągnęłam ją delikatnie na bok. — Odstąpmy trochę, przeszkadzamy. Ależ ty się zmieniłaś!
Lena uśmiechnęła się pobłażliwie.
— Mieszkasz tu blisko? — spytała.
— Nie, pracuję w okolicy. Wyszłam w przerwie. A ty?
— Słuchaj, po co stoimy na ulicy? Masz czas? Chodźmy na kawę, pogadamy. Kiedy indziej się nie zobaczymy.
— Dobrze — przytaknęłam.
Weszłyśmy do małej, półpustej kawiarenki, bardziej przypominającej bar mleczny. Usiadłyśmy przy oknie. Lena skinęła na kelnerkę. Ta, żując gumę, podeszła niechętnie i rzuciła nam menu na stół.
— Nie trzeba — Lena odsunęła plastikowe karty. — Dwa sałatki, dwie szarlotki i herbatę. I proszę szybko.
Kelnerka odeszła, kołysząc biodrami. Lena spojrzała na mnie i znów się uśmiechnęła.
— No to jak tam życie? — zapytała, wygodniej opierając się na krześle.
— Normalnie. Byłam zamężna, ale krótko. Dzieci nie mam. Widzę, iż u ciebie wszystko super — odparłam.
— Nie narzekam. — Lena zaśmiała się i pokazała obrączkę na palcu.
— A dzieci? — dopytałam.
Kelnerka przyniosła tace z miniaturowymi ciastkami i herbatą.
— Słuchaj, twoi rodzice żyją? — Lena zmieniła temat po jej wyjściu.
— Tata zmarł kilka lat temu, a mama… Mama jeszcze żyje, ale po jego śmierci podupadła na zdrowiu — powiedziałam cicho, kręcąc filiżanką w dłoniach.
Lena nalała herbatę. Zapach mięty uniósł się w powietrzu.
— Szkoda. Zawsze lubiłam twoich rodziców. Nie to, co moją matkę. Wiecznie niezadowolona, nigdy dobrego słowa. Nic dziwnego, iż ojciec odszedł. U was w domu było tak spokojnie… — Jej oczy zaszły mgłą wspomnień.
Westchnęłam…
***
Mieszkałyśmy z Darkiem w jednej klatce schodowej. Ja na czwartym piętrze, on na trzecim. Najpierw chodziliśmy do tego samego przedszkola, potem trafiliśmy do jednej klasy. Jego ojciec pił i często urządzał awantury. Darek wtedy uciekał do mnie.
W gimnazjum przyszła nowa — Lena. Po rozwodzie rodziców wprowadziła się z matką do sąsiedniego bloku. Piękna, pewna siebie — od razu zwróciła uwagę Darka. Byłam zazdrosna. Wcześniej zawsze chodziliśmy razem do szkoły, a teraz…
— Co? Zapomniałeś czegoś? — spytałam, gdy Darek zatrzymał się na środku podwórka.
— Poczekajmy chwilę.
— Na co? — zirytowałam się.
Wtedy z klatki wyszła Lena. Podeszła, uśmiechając się tylko do niego. Przy niej Darek stawał się zupełnie innym człowiekiem — gadał bez końca, żartował. Lena śmiała się głośno, a ja szłam obok, przygnębiona.
Po lekcjach Darek czekał pod szatnią z jej kurtką. Szli razem, zapominając o mnie. Na przerwach Lena udawała, iż nic się nie stało, i gadała ze mną jak dawniej.
Poszliśmy kiedyś we trójkę do kina. Gdy włączyli światło, zobaczyłam, jak trzymają się za ręce. Szli tak całą drogę. Zostaliśmy z tyłu, choćby tego nie zauważyli. Więcej z nimi nigdzie nie chodziłam.
Po szkole poszliśmy w różne strony — ja na ekonomię, Darek do technikum mechanicznego, Lena do szkoły krawieckiej.
Zimą zachorowałam. Leżałam w domu, za oknem sypał śnieg. Nagle zobaczyłam Lenę, która szła do mojego bloku. Otworzyłam się i czekałam… ale jej kroki umilkły piętro niżej. Usłyszałam głos Darka: „Nareszcie…” Drzwi się zamknęły…
Zrobiło mi się gorąco. Usiadłam na podłodze i rozpłakałam się. Lena przychodziła do niego, gdy rodziców nie było. Myśl o tym, co tam robili, bolała nie do zniesienia.
Mama raz wróciła ze sklepu i powiedziała, iż spotkała matkę Darka. Narzekała, iż mój pije jeszcze bardziej, a syn wyprowadził się. Wynajął mieszkanie i żyje z Leną.
Na ostatnim roku wyszłam za mąż za kolegę z roku. Mieszkaliśmy z jego matką. Ta wtrącała się w wszystko, mówiła, jak mam dbać o męża. Ale Leszek był maminsynkiem.
— Po co się ze mną ożeniłeś? — zapytałam raz. — Żadna żona nie zastąpi ci matki.
Wzruszył tylko ramionami.
— Mama chce dobrze. Przyzwyczaisz się.
— Nie chcę. Zostań z nią. — Spakowałam rzeczy.
Leszek znów wzruszył ramionami i usiadł do komputera. Rozwód był szybki. Nie mieliśmy dzieci, nie było o co się kłócić.
Tylko raz widziałam Darka — na pogrzebie jego ojca. Nie zdążyliśmy porozmawiać. Jego matka niedługo wyszła ponownie za mąż.
***
Teraz Lena siedziała naprzeciwko w kawiarni, piękna i zadowolona jak zawsze. Kelnerka w końcu przyniosła sałatki. Lena jadła z apetytem. Ja ugryzłam kawałek ciasta i popiłam zimną herbatą.
— A Darek? — spytałam.
— Darek? — Lena opuściła widelec. — Wciąż go kochasz? — Odchyliła się na krześle.
— Zawsze ci zazdrościłam. Miałeś wspaniałą rodzinę. Ja miałam tylko urodę. Wciągnęłam Darka, a on dał się tak łatwo… — Lena zamilkła. Ja też.
— Ale byliśmy zbyt różni. gwałtownie się znudziliśmy. On chciał dzieci, domu. A po co mi to? Chciałam żyć, nie wegetować od pensji do pensji. Teraz mam bogatego męża i wszystko, czego pragnę.
— A Darek?
— Co ty w nim widzisz? Kupił maleńkie mieszkanie. Na więcej nie zarobił. Żyje sam. Więc droga wolna. — Lena wpatrywała się we mnie.
Spojrzałam na zegarek.
— Przepraszam, muszę wracać do pracy — powiedziałam sucho i wstałam.
Chciałam uciec od jej wzroku.
— No cóżOtworzyłam drzwi jego mieszkania i zobaczyłam w jego oczach to samo uczucie, które tliło się w moim sercu przez wszystkie te lata.