– A co my tu robimy? Czemu w cudzy dom się pchamy?

newsempire24.com 1 tydzień temu

*Drzwi otworzyły się z hukiem, a w progu stanęła wysoka kobieta o ostrych rysach. Jej wzrok ślizgał się po pokoju, jakby szukała czegoś do skrytykowania.*

Nie śpisz? No to dobrze. Przyszłam dopilnować, żebyś nie zabrała niczego, co do ciebie nie należy.

*Agata uniosła brwi. Ręce miała zimne, ale głos twardy jak lód.*

Stare kalesony twojego syna na pewno mi się nie przydadzą. A moje rzeczy mam wyliczać?

Patrzcie ją, jaka zuchwała! A taka była grzeczna, cicha, potulna. No i jak się skończyło. Od początku mówiłam Krzyśkowi, iż nie dasz rady urodzić dziecka.

*Agata ścisnęła szczękę. Każde słowo paliło jak żar. Przeciągnęła dłonią po serwisie, który trzymała w dłoniach.*

Przyszłaś mi to powiedzieć? Lepiej milcz i obserwuj.

A gdzie ty pakujesz ten serwis?!

Mój. To pamiątka po ciotce.

A teraz będzie tu pusto bez niego!

To mnie nie obchodzi. Będziesz miała wnuka.

*Kobieta zaciążyła na ostatnim słowie, jakby chciała wbić je niczym nóż. Agata odwróciła się, chwytając laptop i ekspres do kawy.*

Tylko swoje bierz!

Notebook mój. Ekspres i mikrofala też dostałam je w pracy. Samochód kupiłam przed ślubem. Twój syn ma swój.

Masz wszystko, tylko dzieci nie umiesz urodzić!

To już nie twoja sprawa. Ze mną wszystko w porządku. Może Bóg tak chciał.

*Poczuła ukłucie w sercu. Trzy próby. Pięć lat nadziei. I nic. Stara kobieta wciąż stała, jak strażnik na posterunku. Agata rozejrzała się po mieszkaniu. Kosmetyki, kapcie, szczotka*

*Czegoś brakowało.*

*Kot. Stara figurka, pamiątka po babci. W środku kolczyki i pierścionek. Bez wartości, ale bezcenne. Krzyś zawsze nazywał je śmieciem. Czyżby wyrzucił?*

*Otworzyła drzwi na balkon.*

A tam co zapomniałaś?! Zbieraj się i wynoś! warknęła teściowa. Żegnasz się z mieszkaniem? No to się żegnaj. Nic takiego już cię nie spotka.

*Kot leżał w kartonie, wciąż nienaruszony. Wszystko na miejscu. Agata wzięła go mocno w dłonie.*

Oto klucze. Żegnajcie. Mam nadzieję, iż nigdy więcej się nie zobaczymy.

*Biuro było puste, gdy weszła. Koledzy patrzyli z zakłopotaniem. Szef westchnął.*

Wszyscy ci współczujemy, ale jak bez ciebie Trzy tygodnie urlopu starczy? Tylko bądź na bieżąco. Bez twoich konsultacji połowa projektów się posypie.

Dam radę. Dziękuję.

Potrzebujesz pomocy?

Nie.

Zarządzę wypłatę zaległych premii.

Dziękuję. To bardzo na czasie.

*Nie szukała nowego mieszkania. Pojechała tam, gdzie nikt na nią nie czekał. Do starego domu w Lubczycach. Babcia nie żyła od trzech lat. Matki nigdy nie poznała zmarła przy porodzie. A teraz Agata sama nie mogła zostać matką*

*Godzinę później stała przed domem. Jabłoń. Tulipany. Ostatni raz była tu jesienią z Krzyśkiem, grillowali, śmiali się.*

*Klucz od garażu był w domu. Weszła do środka. Cisza. Na stole brudne kubki i talerze. Przecież sprzątała Ktoś tu był.*

*Dwa kubki. Butelki po winie, które Krzyś lubił. To nie było z jesieni.*

*Znaczy Krzyś był tu. Ale z kim?*

*Nie miało to znaczenia. Już nie miało.*

*Klucz miała tylko ona. Musiał zrobić duplikat. Trzeba zmienić zamki.*

*Nowe życie. Sprzątanie. Potem gorąca kąpiel.*

*Wanna była pełna piany, gdy ktoś zapukał do drzwi. Potem w okno.*

Kto tam?!

Wszystko w porządku?! *Obcy męski głos.*

Tak?

*Wyszedłszy, zobaczyła mężczyznę. Wysoki, ciemne włosy, zmęczone oczy.*

Przepraszam, pewnie cię wystraszyłem. Jestem twoim sąsiadem. Cały dzień obserwuję, zniknęłaś, a z komina dym się snuje. Pomyślałem, iż coś się stało

Dziękuję, wszystko w porządku.

Jesteś krewną Krzysztofa? Był tu niedawno z żoną Siostra?

Nie. Byłam jego żoną. Już prawie byłam.

A dom twój?

Mój.

Ja jestem twoim tymczasowym sąsiadem. Przyjaciel pozwolił mi tu zostać. Rozwód też w toku. Jutro będę wolny. jeżeli wszystko w porządku, to pójdę. jeżeli będziesz potrzebować pomocy daj znać. Jestem Igor.

Agata. *Zawahała się.* Poczekaj Umiesz zmienić zamek?

Tak. Powiedz kiedy, a to zrobię.

Jak najszybciej. Jutro kupię nowy.

Daj, ja się tym zajmę. Mogę pojechać do miasta.

Dobrze.

*Minęły dwa tygodnie. Jeszcze tydzień urlopu, a potem powrót do miasta. Krzyś nie dzwonił. Tylko wiadomość z datą rozwodu. To choćby lepiej. Nie chciała go widzieć.*

*Sobotni poranek. Igor zaproponował spacer nad jezioro. Nie planowała nowego związku, ale spacer to tylko spacer. Wrócili na obiad. Pod domem Agaty stało auto Krzysztofa. Właśnie podjechał. Wysiadł, potem pomógł wyjść ciąży kobiecie.*

*Agata i Igor podeszli do furtki. Krzyś próbował otworzyć drzwi, ale klucz nie pasował.*

Co to ma znaczyć?

A co my tu robimy? Po co włazimy do cudzego domu?

*Krzysztof zastygł.*

To nasz dom! *warknęła kobieta.*

Tak? Kto ci to powiedział? Krzyś? To mój dom. Proszę opuścić posesję.

Krzysiu, co ona mówi?! Kto to jest?! Twoja była?! Wyrzuć ją! *Kobieta wrzeszczała, szarpiąc go za rękaw.*

*Agata i Igor wybuchnęli śmiechem. Krzyś w milczeniu wsadził swoją towarzyszkę do auta i odjechali.*

Wesołe życie go czeka.

Ale dziecko mu urodzi. Ja nie mogłam. Trzy próby. Przepraszam.

*Igor westchnął.* A ja rozwiódłem się, bo żona nie chciała dziecka

*Cztery lata później. Przypadkowe spotkanie z byłą teściową w markecie.*

Ag

Idź do oryginalnego materiału