„A co mamy na kolację?” – zapytał „narzeczony”, przychodząc na spotkanie z goździkiem i w sportowych spodniach

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

– Irena, ty już od pięciu lat nie masz nikogo. Ile można czekać na cud? Pozwól, iż przedstawię ci mojego brata. Wspaniały mężczyzna, 35 lat, bez nałogów, bez rozwodów ani dzieci.

Tak „reklamowała” swojego brata koleżanka z pracy.

– A dlaczego taki dobry, a nigdy się nie ożenił? Coś tu musi być nie tak.

– Ależ skąd! Próbował budować relacje z kobietami, ale nie trafił na odpowiednią do stworzenia rodziny. Trafiały mu się materialistki, wymagające, żądne dóbr materialnych. A on chce szczerych uczuć. Marzy o rodzinie z kochającą kobietą. Uwielbia dzieci. Powiedziałam mu, iż masz syna. Nie przeszkadza mu to. Powiedział, iż nie może się doczekać, żeby cię poznać.

Larysa mówiła tak przekonująco, iż zgodziłam się na jej propozycję. Powiedziała, iż da bratu mój numer i on sam zadzwoni.

Andrzej zadzwonił tego samego dnia. Powiedział, iż nie jesteśmy już nastolatkami, więc nie będzie mnie zapraszał na spacer do parku czy kawiarni. Ponieważ ma poważne zamiary, chce od razu poznać mnie i mojego syna.

Zgodziłam się i zaprosiłam go wieczorem do siebie. Sama zaczęłam przygotowania, bo chciałam pokazać, iż jestem świetną gospodynią i zaradną kobietą.

Szybko zrobiłam generalne porządki w mieszkaniu, upiekłam ciasto do herbaty, a potem poszłam do salonu piękności, gdzie zrobiłam fryzurę i makijaż.

Wieczorem założyłam elegancką sukienkę, ładnie ubrałam syna i czekałam na gościa. Zadzwonił do drzwi o umówionej porze.

Otworzyłam. W progu stał mężczyzna w znoszonej kurtce i starych sportowych spodniach jak z „czasów dziadka”. W rękach trzymał trzy goździki.

Przywitał się, wręczył kwiaty, a potem powiedział:

„Co za głupia tradycja – dawać kwiaty kobietom przy poznawaniu. Teraz kosztują majątek. Lepiej za te pieniądze kupić coś do jedzenia, więcej z tego pożytku”.

Te słowa bardzo mi się nie spodobały, ale jako gościnna gospodyni zaprosiłam go do środka. Kiedy zdjął kurtkę, przeżyłam szok. Miał na sobie wygniecioną koszulę. I tak ubrany przyszedł na spotkanie.

Ja stoję z makijażem, w pięknej sukience, z fryzurą, a on w znoszonych spodniach i nieświeżej koszuli.

Pomyślałam: „Może coś mu przeszkodziło w założeniu normalnego ubrania. Może chociaż jego cechy charakteru są na poziomie”.

Przedstawiłam go synowi. Podszedł do dziecka bez większego zainteresowania. „Dziecko jak dziecko” – tyle z niego wyczytałam.

Nastawiłam czajnik, zaparzyłam kawę i przyniosłam ciasto. Ukroiłam kawałek, podałam Andrzejowi i zaproponowałam, by spróbował. Ciasto wyszło naprawdę smaczne.

Andrzej na to odpowiedział, iż jest przyzwyczajony jeść deser po daniu głównym. Zapytał, dlaczego najpierw podałam ciasto, a nie kolację, i co będzie na ciepło.

To była ostatnia kropla. Jednak przez cały czas starałam się być uprzejma i gościnna. Powiedziałam Andrzejowi, iż dopiero co nakarmiłam syna kaszą, a sama nie zdążyłam jeszcze przygotować kolacji, bo cały dzień byłam zajęta.

Andrzejowi nie spodobały się moje słowa o braku czasu. Stwierdził, iż uważa kobietę za dobrą gospodynię tylko wtedy, gdy zawsze na wszystko znajduje czas. Nieważne, czy pracuje, jest na urlopie macierzyńskim czy w domu – wszystko musi być zrobione, a w mieszkaniu panować idealny porządek.

„Przecież mąż zarabia więcej, więc kobieta powinna to zrekompensować swoją zaradnością. Nie ma czasu po pracy gotować? To niech wstaje o 5 rano i szykuje jedzenie dla męża” – dodał.

Po takich wypowiedziach od razu zrozumiałam, dlaczego Andrzej nie ma rodziny. Powiedziałam mu, iż to nie jest mężczyzna dla mnie i nic z tego nie będzie. Był zaskoczony odmową, bo wyraźnie mu się spodobałam.

Koleżance powiedziałam, żeby więcej nie zapoznawała mnie ze swoimi krewnymi. Co za roszczeniowe podejście do kobiet!

Idź do oryginalnego materiału