„764 kilometry dla The Beatles” książka – opowieść XIV (prawa autorskie Kazimierz Musiałowski)

kazimierzmusialowski.pl 4 dni temu

BRIAN EPSTEIN

Nie wiedziałem, gdzie, jest jego grób. Dopiero mój dobry znajomy powiedział mi o nim, iż spoczywa tutaj, w Liverpoolu. Podał także adres: Kirkdale Jewish Cementary. Kiedy przygotowywałem moją wyprawę dzień przedtem, stwierdziłem, iż czeka mnie długa droga, dlatego pożyczyłem od sąsiada Richarda rower. Ruszyłem Arundel Ave, aby kawałek przejechać Smithdown Road, potem w prawo wjechałem w Gainsborough Road. – znam tę ulicę dobrze, często przejeżdżałem tędy do biblioteki (internet), mijam sklep „Polska Żywność”, którego właścicielem jest mój przyjaciel, Darek. Jadę dalej na północ. Kiedy jestem na Queens Drive, na rondzie zabłądziłem. Z kłopotu wybawiają mnie sympatyczni napotkani przechodnie. Starsze małżeństwo i miła pani w średnim wieku. Jestem już na adekwatnej ulicy – Long Lane. Zaraz w prawo mam Longmore Lane. Jestem na przejściu, jest czerwone światło. Pytam mężczyznę o cmentarz. Odpowiada: ”sorry I dont” – Polak pytam? – Tak, oj ulżyło mi – odpowiada, nie znam języka. Skąd jesteś? – Z Kieleckiego. Ja z Torunia! Życzymy sobie powodzenia. Ja po cichu do siebie, aby jednak kilka słów się nauczył. Są potrzebne i to bardzo. Ale jestem u celu mej wyprawy. Solidne murowane wejście, kraty uchylone. Nagle ktoś parkuje samochód. Wchodzi do budynku obok bramy. Doganiam. Pytam o żydowski cmentarz. – Słuchaj na pewno nie tu. Ja myślę, iż jest to w tej dzielnicy Kirdale, a tam przy jakimś kościele może być jego grób. Popatrzyłem na mapę, mój informator zdążył wejść do domu. Tam mieszkał. Toż to kilka dobrych kilometrów! Nie poddaję się, mój informator był pewien, iż to tutaj. Czekam na przechodniów. Nie ma nikogo. Wjeżdżam na cmentarz. Zbliża się do mnie pan pchający wózek z dzieckiem, to dziadek. Niech jest dziadek! Pytam. – Wiesz co, ja nie wiem, ale na wprost bramy cmentarza jest kwiaciarnia. Idziemy do niej razem. Fakt, nie ma przejścia dla pieszych. Lawirujemy wśród samochodów, on z wózkiem ja z rowerem. Dodaje jeszcze – uważaj na rower – kradną! W kwiaciarni mam informację. Muszę się cofnąć kilka kilometrów na Everton Cementary. Zmęczony, trochę zły, odpowiadam, iż przejeżdżałem obok. Trudno, musisz wrócić. Wracam. Nikt nie lubi się wracać. Jestem na tym cmentarzu. Po prawej sektor chiński. Żydowskiego nie widzę. Znowu pytam. Nikt nie wie. Nie rezygnuję. Jadę w głąb tego cmentarza. Kilka osób razem pielęgnuje grób. Pytam. – Musisz wyjechać a potem w lewo, mała brama, tam jest usytuowany ten cmentarz. – Na pewno? – Tak, na pewno. Jadę, po chwili jest mała niepozorna brama. Jak ja mogłem jej nie zauważyć, gdy tędy jechałem? Tak, ale miałem pierwszy adres zupełnie inny. Schodzę z roweru. Najpierw piję wodę. Ruszam pełen obaw, czy to na pewno tutaj. Patrzę po prawej stronie bardzo stare nagrobki. Cofam się. Penetruję środkowa część cmentarza. Po chwili – JEST! – widzę czarny nagrobek. Błyszczy w słońcu gwiazda Dawida.

Siadam na trawie. Zrywam kwiatki, by je położyć wraz z kamykiem. Robię zdjęcia. Żył 32-lata, ani słowem nie wspomniano, iż był ich menadżerem, iż ich wypromował. Brianie Epstein, ty wiedziałeś, wierzyłeś w nich!

Idź do oryginalnego materiału