G E O R G E H A R R I S O N
Szukając skrótów, którymi chodził George z rodzinnego domu do babci, tak kombinowałem, iż zabłądziłem. Zapytałem w końcu Petera (62 lata) także fana zespołu. No tak! Minąłem hotel Lamb, wieżę zegarową i zamiast w lewo pobiegłem w prawo. Nic się jednak nie stało, bo poznałem lepiej jak wyglądają tereny, gdzie wychowywał się George. Zbiegłem uliczką w dół, jak sugerował Peter, minąłem kościół, jest uliczka i dom. Wokół dużo zieleni, prosta, krótka jest Arnold Crove. Po lewej od wejścia do domu wisi zielona doniczka z kwiatkami. Typowy angielski styl. Czerwona cegła, na dodatek pomalowana. Wygląda estetycznie. Numer 12. Na tej ulicy wszyscy mieszkańcy wiedzą, kto tutaj mieszkał. W następnych latach rodzina Harrisonów przeprowadziła się do dzielnicy Spece, obok lotniska, gdzie mieszkali bardzo blisko Paula Mc Cartney”a. Wyprawę w tamtą stronę zrealizowałem jednak kilka dni później. Ruszyłem w trasę promenadą nad rzeką Mersey. Po kilku kilometrach musiałem jednak zmienić moją trasą, ponieważ natrafiłem na osiedle domków, wbiegłem na ulicę Aigburth Road. Następnie na Mary”s Street, by znaleźć się na Garston Way. Jestem na osiedlu i ulicy Speke. Najpierw poszukałem drugiego domu Paula Mc Cartney”a – „Trading Estate” pod numerem 72 przy ulicy Western Ave. Robię zdjęcie, zaczepiają mnie podchmielone typy. Masz papierosa? – nie palę, – to czego tutaj szukasz? -Odpowiadam. Wyjątkowo na nich nie robi to wrażenia. Masz drobne? Wyciągam więc kilka funtów i już są moimi przyjaciółmi! – Remontujemy, chcesz do środka? – Tak – wchodzę. Remont generalny. Nic tutaj po szukaniu śladów z młodości Paula. Dziękuję i pytam o ulicę Upton Green. Tłumaczą, jak dojść, ale nie wiedzą, iż na niej mieszkał George Harrison. Zadowoleni z kilku funtów żegnają mnie wylewnie. Jak się okazało nie łatwo znaleźć tę ulicę. Ciekawe, bo jest jeden wjazd, wszystkie domy usytuowane przy okrągłym placu. Numerem 25 – jest!. Robię fotografię. Wychodzi właściciel. Rozmowa. Cieszy się, iż ktoś to miejsce odwiedził. Nazywa się Mathew Kermode. Mieszka tutaj od 1962 roku. Zaciekawieni sąsiedzi po angielsku dyskretnie na nas zerkają. Mój rozmówca uradowany, iż ma gościa i może go o zespole informować. – Przyjeżdżają tutaj wycieczki? – Nie, za biedna dzielnica. To nic z tego nie masz, iż mieszkasz w domu członka zespołu The Beatles? Mathew wymownie wyciąga podszewki z kieszeni – rozumiem. Zauważyłem także aparat słuchowy w jego uchu. Obiecuję, biorąc dokładny adres, iż jak ukaże się mój przewodnik śladami zespołu, to na pewno mu przyślę. Żegnam mojego 72 letniego gospodarza. Pięknie utrzymany domek, ogród. Hi! Hi!. Żegnamy się. Wniosłem trochę urozmaicenia w życie starego człowieka. Zobaczymy się jeszcze kiedyś?
P.S.
Odezwała się do mnie wnuczka bohatera mojego rozdziału na Facebooku (TO JEST MÓJ DZIADEK – dziękuję.