-Pogranicze- Odpowiedziała prawie natychmiast, skupiając swój wzrok na obszarze tuż przed nią. Chaos ubrany w płaszcz stabilnego miejsca, gdzie tętniło życie. Strumień stłumionych, przeróżnych odgłosów dobiegał, do uszu kobiet stojących na kupie gruzu i kamienia. Judy oderwała spojrzenie, od miejsca, które było jej domem tylko i wyłącznie po to, by spojrzeć w stronę swojej towarzyszki, która najwyraźniej była przepełniona różnymi emocjami.
-Tu nie liczy się status społeczny, pochodzenie, przeszłość, czy przyszłość- Wyjaśniła, odruchowo splatając ponownie swoją dłoń, z jej tak by mogła chociaż przez chwilę poczuć się bezpiecznie.
-Mówiłam Ci już, jestem szczurem pogranicza, a o moja rodzina- wyjaśniła. zaciskając mocnej palce na jej dłoni, jednocześnie dając znak, iż czas ruszać w stronę tego przedziwnego zjawiska. Krok, za krokiem niwelowały dystans dzielący antresolę, od świata który pragnęła pokazać, a każdym kolejnym krokiem chłód ciął policzki Naomi niczym rohatyna. Do uszu kobiety powoli dobiegały echa krzyków, śmiechów, oraz chrapliwy zgrzyt łyżew podnoszący włosy niczym pociągniecie żelazem po szkle. -
Słyszysz?- Pytanie zawisło w powietrzu. Zostało zamknięte w chmurce utworzonej przez oddech młodszej, z kobiet idącej pewnym krokiem w miejsce, z jakiego dobiegł ten specyficzny dźwięk, któremu towarzyszyły radosne śmiechy, oraz coś więcej. Muzyka? Tak, zdecydowanie była, to muzyka. Grana na żywo przez przypadkowe osoby na przypadkowych instrumentach.
-Dasz wiarę, iż to miejsce nigdy nie zasypia?- Spytała, z nieukrywaną ekscytacją malującą się w oczach, oraz uśmiechem porównywalnym, do tego jakie mogą jedynie wykrzesać z siebie niewinne dzieci. W tej chwili była takim dzieckiem. Beztroskim, radosnym, delikatnym. Wspomnienie wcześniejszych rozmów mogło zostać rozproszone, jak gdyby Judy była jedynie duchem przeszłości. Teraz natomiast była kimś innym. Osobą, jaką Naomi jeszcze nie znała. Radosną, spokojną, beztroską. Osobą przeskakująca przez balustradę lodowiska, jakie stanęło tuż przed nimi. Powierzchnia tego przybytku była imponująca. Zajmowało ono bowiem powierzchnie pełnowymiarowego boiska, do najpopularniejszego sportu w ich kraju. Judy zaraz, po przekroczeniu barierki zagwizdała głośno i donośnie, dzięki czemu zwróciła uwagę jednego, z opiekunów tego miejsca, który ruszył w jej stronę. Był, to chłopak, a może mężczyzna? Wysoki, rozrośnięty, z paskudnym uśmiechem malującym się na twarzy pokrytej bliznami.
-Jaki rozmiar?-Spytał, bez zbędnych powitań taksując spojrzeniem towarzyszkę artystki. -Bo ja wiem? Na pewno mamy te same ciuchy- Odparła. Judy wzruszając przy tym ramionami, z rozbrajającą szczerością, co sprawiło, iż ich nowy znajomy stasował spojrzeniem Naomi i odszedł, by po chwili wrócić, z dwoma parami łyżew.
-Powinno pasować- Rzucił. zdawkowo wręczając obie pary Judy, a ta bezrefleksyjnie przytuliła wielkoluda, szepcząc coś wprost, do jego ucha. -Jestem ciekawa, czy tym razem też miał rację- mówiąc, to wręczyła dziewczynie jedną parę, a na jej ustach zagościł tajemniczy uśmieszek.
-Naomi, to początek podróży. Jesteśmy tutaj, abyś dobrze się bawiła, przestała stresować, a co najważniejsze lokalski zobaczyli, iż jesteś ze mną...- Wyjaśniła, uprzednio podchodząc, do balustrady tak, by tylko ona mogła usłyszeć ostatnie wypowiadane przez artystkę słowa.
-A teraz zapraszam Cię na parkiet moja ukochana muzo... @Naomi EatonStatystyki: autor: Hazel Judy Pearson — 23 mar 2025, 18:45