60 lat i nikt mnie nie potrzebuje? To najlepsza rzecz, jaka mi się przytrafiła

newsempire24.com 1 tydzień temu

Mam sześćdziesiąt lat i jestem nikomu niepotrzebna? To najlepsze, co mnie spotkało!

Zawsze wiedziałam, iż przychodzi w życiu kobiety czas, gdy społeczeństwo skreśla ją jak niewypał. Gdy przestajesz być interesująca, pożądana, potrzebna. Gdy dzieci już dorosłe, wnuki odwiedzają coraz rzadziej, a koleżanki dzwonią tylko od święta. Dla wielu to bolesne. Walczą rozpaczliwie, by udowodnić, iż jeszcze coś znaczą. Ja nie. Nie walczę. Bo nic nie tracę. Ja zyskuję.

Nazywam się Jadwiga Kowalska, mam sześćdziesiąt lat. Mieszkam w Łodzi, w małym, przytulnym mieszkaniu, które urządziłam sobie po przejściu na emeryturę. I wiecie co? Nie cierpię. Cieszę się życiem. Nikt nie dzwoni do mnie dziesięć razy dziennie z narzekaniem, nikt nie żąda, żebym natychmiast przyjechała, posiedziała z dziećmi, pożyczyła pieniędzy albo wysłuchała cudzego żalu. To nie samotność. To wolność.

Przez lata byłam „ta wygodna”. Słuchałam cudzych narzekań, wplątywałam się w cudze dramaty, pożyczałam grosze, których sama ledwo starczało. Przychodzono do mnie nie po to, żeby mnie zobaczyć, ale dlatego, iż wiedziano – nie odmówię. Byłam „zapasowym lotniskiem”, cichą przystanią, poduszką, w którą można było wypłakać smutki. Ale gdy sama potrzebowałam wsparcia – cisza. Żadnego „trzymaj się”, żadnego „jestem przy tobie”. Tylko pustka.

I w pewnym momencie zrozumiałam: dość. Nie chcę już być potrzebna wszystkim. Chcę być potrzebna sobie.

Teraz mam dni, które należą tylko do mnie. Wstaję i nie biegę pomagać. Idę na jogę. Dziergam. Czytam. Haftuję. Pieczę pierniki nie dlatego, iż ktoś poprosił, ale bo sama mam na to ochotę. Sadzę kwiaty na balkonie i nie muszę tłumaczyć, czemu wydałam pieniądze na ziemię, a nie na „konieczne”. Żyję po swojemu.

Mam wnuka. Cudowny chłopiec. Widujemy się w weekendy. Uwielbiam go. Ale nie stałam się darmową niańką. Nie jestem niewolnicą babcinej roli. Jestem kobietą, która zaczęła nowy rozdział.

Tak, nie otacza mnie tłum. Ale ci, którzy przychodzą – przychodzą z własnej woli. Nie po pomoc, nie po jałmużnę, tylko po to, by być blisko. Bo ze mną jest po prostu… dobrze.

Nie boję się samotności. Nie jestem sama. SustainOtaczają mnie cisza, spokój i… w końcu ja sama.

Idź do oryginalnego materiału