Hiszpania to bez wątpienia jeden z najchętniej odwiedzanych państw w Europie. Niestety miejscowe władze od dawna nie panują nad dziesiątkami milionów turystów, które przybywają tam każdego roku. Największy problem dotyczy rynku nieruchomości. To przeciwko wysokim cenom wynajmu, a co za tym idzie, także przeciwko turystom, w Barcelonie mogą protestować tłumy.
Mają dość wynajmu dla turystów. W Hiszpanii ludzie wyjdą na ulice
Ceny wynajmu mieszkań w Hiszpanii rosną lawinowo. W ciągu zaledwie kilku lat wzrosły o ok. połowę. Mieszkania wykupywane są przez turystów i służą im jako drugi dom przez kilka tygodni w roku. Później stoją puste. Inny scenariusz to kupowanie domów i apartamentów, a później wynajmowanie ich na krótki termin podróżnym.
Wszystko to sprawia, iż ceny wynajmu długoterminowego, a także sam zakup mieszkania stały się wręcz nierealne dla większości młodych Hiszpanów. Cierpi na tym także klasa robotnicza. Wiele osób nie stać na wynajem, czego konsekwencją jest np. problem "ocupas", którzy przejęli hotel na Majorce.
Właśnie przeciwko drastycznie rosnącym cenom na rynku nieruchomości w sobotę 5 kwietnia będą strajkować przedstawiciele związków lokatorów w Barcelonie, a także w wielu innych hiszpańskich miastach. Informuje o tym catalannews.com. Główny protest ma odbyć się o godz. 18:00 na Plaça Espanya w stolicy Katalonii. Mogą w nim wziąć udział dziesiątki, jeżeli nie setki tysięcy Hiszpanów rozwścieczonych opieszałością rządu i rosnącymi cenami.
W Hiszpanii chcą powrotu tanich mieszkań
Podstawowym żądaniem protestujących jest przywrócenie mieszkań na wynajem długoterminowy. Wiele miast z własnej inicjatywy zaczęło zmieniać prawo, aby to umożliwić. W Barcelonie wynajem krótkoterminowy powinni zniknąć do 2027 roku, bo miasto nie wydaje już nowych licencji na taki biznes i nie będzie przedłużać już wydanych. W Alicante, czy Maladze wprowadzono na razie kilkuletni zakaz wydawania takich zezwoleń.
Kolejny postulat to zwiększenie liczby mieszkań komunalnych. Na liście znalazły się także zakończenie "spekulacyjnego kupowania mieszkań". Zdaniem protestujących te nie powinny być inwestycją. Część żądań dotyczy wprost wywłaszczania niektórych nieruchomości.
Emocje wokół protestu może dodatkowo podsycać nowa moda, która w Hiszpanii ma się coraz lepiej. Wiele nieruchomości nad morzem kupowanych jest nie przez jednego, a kilku właścicieli. Dzięki temu każdy posiada jakiś procent własności. Później dzielą oni między siebie okres użytkowania domu i spędzają tam np. po 6 tygodni w roku. To nie wynajem, ale nosi pewne jego znamiona i z pewnością działa na niekorzyść lokalnych społeczności.