Statystyki mówią jedno, paragony pokazują zupełnie co innego. Gdy ekonomiści rządu uspokajają iż inflacja spada i wszystko zmierza w dobrym kierunku, Polacy przy kasach osiedlowych sklepów doświadczają szoku cenowego przy produktach które jeszcze niedawno były w zasięgu każdego. Najnowsze dane zebrane bezpośrednio z milionów transakcji rejestrowanych w małych placówkach handlowych ujawniają brutalne podwyżki dwóch kategorii produktów które w okresie świątecznym osiągają szczytowe obroty.

Fot. Warszawa w Pigułce
Niektóre ceny wzrosły w tempie przekraczającym 30 procent rok do roku, co oznacza iż za identyczne produkty płacimy dziś o jedną trzecią więcej niż w ubiegłoroczne święta. jeżeli planujesz tegoroczne zakupy świąteczne i zastanawiasz się dlaczego twój budżet tak gwałtownie się wyczerpuje mimo iż kupujesz podobne rzeczy co zawsze, ten artykuł wyjaśni które konkretnie produkty odpowiadają za tę dotkliwą różnicę i co możesz zrobić aby nieco złagodzić finansowy cios.
Kawa i czekolada liderami drożyzny w sklepach osiedlowych
Analiza rzeczywistych paragonów zebranych z tysięcy małych sklepów o powierzchni do 300 metrów kwadratowych, gdzie Polacy robią codzienne zakupy, ujawnia bezwzględnego lidera wzrostów cenowych. Kawa mielona drożeje w tempie które trudno nazwać inaczej niż drastycznym. Za standardowe opakowanie o wadze 250 gramów klienci płacą w tej chwili średnio 15,92 złotych, podczas gdy jeszcze rok temu identyczny produkt kosztował 12,07 złotych. To wzrost o 31,9 procent, który bezpośrednio wynika z sytuacji na światowych giełdach towarowych gdzie notowania kawy osiągnęły historyczne maksima rosnąc w ciągu roku o 70 procent.
Producenci sukcesywnie przerzucają te koszty na konsumentów, a zbliżające się święta kiedy ludzie kupują więcej kawy na przyjęcie gości nie sprzyjają obniżkom. Wręcz przeciwnie, handel wie iż w tym okresie popyt jest najmniej elastyczny, więc wykorzystuje okazję do pełnego odzwierciedlenia hurtowych podwyżek w cenach detalicznych. Eksperci nie mają dobrych wieści dla miłośników małej czarnej, bowiem sytuacja podażowa na plantacjach nie wskazuje na rychłą poprawę która mogłaby przynieść ulgę w cenach.
Równie drastyczny skok dotyka wyroby czekoladowe, które podrożały o 31,3 procent w ujęciu rok do roku. Za tę sytuację odpowiada kakao, którego ceny przez ostatnie dwa lata rosły na giełdach wskutek katastrofalnych zbiorów spowodowanych zmianami klimatycznymi i niekorzystną pogodą na afrykańskich plantacjach. Choć surowiec ten ostatnio zaczął tanieć na rynkach hurtowych, w sklepach detalicznych trend ten pozostaje niewidoczny. Producenci czekolady tłumaczą iż działają z kilkumiesięcznym opóźnieniem wynikającym z cyklu produkcyjnego, ale sceptycy wskazują iż w okresie przedświątecznym kiedy popyt na słodycze osiąga szczyt nie ma bodźca do obniżania marż.
Jajka i soki podbijają rachunki zakupowe o ponad 20 procent
Kolejną kategorią która mocno uderza po kieszeni są jajka, droższe o 22,3 procent w porównaniu z ubiegłorocznym listopadem. Głównym winowcą są choroby drobiu takie jak ptasia grypa oraz rzekomy pomór drobiu które wymusiły wybicie setek tysięcy sztuk drobiu w wielu europejskich krajach. Gdy podaż drastycznie spada a popyt pozostaje stabilny albo choćby rośnie przed świętami, ceny nieuchronnie szybują w górę. Dodatkowym czynnikiem proinflacyjnym jest trwająca w Unii Europejskiej transformacja systemu chowu kur niosek z klatkowego na bezklatkowy, co wiąże się z wyższymi kosztami dla producentów rolnych.
Ekonomiści banku Credit Agricole przewidują iż w kolejnych miesiącach ceny jaj mogą zacząć spadać, choć nie wrócą do poziomów sprzed epidemii ptasiej grypy. Stabilizacja sytuacji epidemiologicznej w fermach drobiu oraz zakończenie sezonu świątecznego kiedy popyt naturalnie spada powinny przynieść pewną ulgę w cenach, ale raczej nie należy oczekiwać spektakularnych obniżek.
Wśród napojów niepokojąco rośnie cena soku pomarańczowego, którego koszt poszybował o 22,4 procent rok do roku. Problem leży w globalnych rynkach surowcowych gdzie pomarańcze zmagają się z podobnymi wyzwaniami podażowymi jakie dotknęły kawę i kakao. Nieurodzaj w kluczowych regionach produkcyjnych, problemy klimatyczne oraz choroby roślin spowodowały iż koncernów surowca jest po prostu za mało na globalny popyt. Mimo pewnych korekt cen na giełdach towarowych w małych polskich sklepach nie widać odwrotu od podwyżek, a okres świąteczny kiedy sok pojawia się na polskich stołach jako zamiennik dla alkoholu nie zachęca handlu do promocji.
Oprócz wymienionych produktów w dwucyfrowym tempie drożeją także olej słonecznikowy o 15,3 procent, banany o 15,7 procent oraz słodkie wafelki o 14,7 procent. Łącznie te podwyżki tworzą obraz rynku gdzie mimo oficjalnie hamującej inflacji koszyk zakupowy przeciętnego Polaka puchnie w zawrotnym tempie.
Masło i nabiał łagodzą ból podwyżek
Na szczęście nie wszystkie produkty drożeją, a wśród tych które taniały najwyraźniej wyróżnia się masło. W listopadzie za standardową kostkę o zawartości tłuszczu 82-83 procent płacono średnio 7,63 złotych, co oznacza spadek aż o 14,5 procent w ujęciu rocznym. Ta pozytywna zmiana wynika z sytuacji na światowym rynku mleka, gdzie podaż surowca jest w tej chwili bardzo wysoka. Zwiększona produkcja w Nowej Zelandii i Argentynie skutecznie kompensuje ewentualne spadki w innych regionach, co przekłada się na niższe ceny hurtowe dla przetwórni mleczarskich.
Ekonomiści szacują iż presja na utrzymanie niskich cen na międzynarodowym rynku mleka może się utrzymać przynajmniej do trzeciego kwartału 2026 roku, co daje nadzieję iż masło pozostanie stosunkowo przystępne cenowo także w nadchodzących miesiącach. Niższe ceny surowca mlecznego przekładają się również na inne produkty z tej kategorii, takie jak sery żółte które potaniały o 6,1 procent oraz twarogi tańsze o 2,9 procent. Trend ten nie dotyczy jednak produktów bardziej przetworzonych takich jak jogurty czy serki wiejskie które wciąż drożeją.
Oprócz nabiału mniej płacimy także za wędlinę pakowaną której cena spadła o 6,8 procent dzięki obniżkom cen wieprzowiny na rynkach hurtowych, a także za pomidory które były tańsze o 7,8 procent w porównaniu do roku ubiegłego. Te spadki nieco równoważą drastyczne podwyżki w innych kategoriach, choć nie rekompensują ich w pełni.
Co to oznacza dla ciebie
Jeśli zauważyłeś iż twoje świąteczne zakupy kosztują znacznie więcej niż w ubiegłym roku mimo kupowania podobnych produktów, nie jest to złudzenie ani efekt inflacji psychologicznej. Dane z rzeczywistych paragonów potwierdzają iż kategorie produktów które tradycyjnie dominują w okresie świątecznym, takie jak kawa na przyjęcie gości oraz czekolady i słodycze do obdarowania bliskich, rzeczywiście podrożały o około jedną trzecią. jeżeli w ubiegłym roku wydałeś na kawę i czekoladowe upominki 300 złotych, w tym roku za identyczny zestaw zapłacisz prawie 400 złotych.
Praktyczna strategia zakupowa powinna uwzględniać te realia cenowe. Po pierwsze, warto rozważyć częściową zamianę najdroższych produktów na ich tańsze substytuty. Zamiast drogiej kawy mielonej można kupić kawe rozpuszczalną która drożeje wolniej, albo ograniczyć ilość zakupywanego produktu i podawać kawę rzadziej. W przypadku czekolady można sięgnąć po wyroby z niższą zawartością kakao lub zastąpić je innymi słodyczami których ceny nie rosły tak drastycznie.
Po drugie, najważniejsze jest maksymalne wykorzystanie spadków cen w kategoriach nabiałowych. Skoro masło jest o 14,5 procent tańsze niż rok temu, warto zrobić większe zapasy i zamrozić je na kolejne miesiące. Masło doskonale znosi mrożenie i zachowuje swoje adekwatności przez wiele miesięcy. Podobnie z serami żółtymi które także potaniały i można je kupić w większych ilościach wykorzystując promocje.
Po trzecie, jeżeli planujesz duże świąteczne przyjęcie, rozważ zmianę menu w kierunku produktów które nie podrożały lub choćby staniały. Zamiast drogich ciast z czekoladą postaw na serniki lub mazurki które wykorzystują tańsze składniki. Zamiast soku pomarańczowego podaj herbatę albo kompot domowej roboty. Każda taka drobna zmiana kumuluje się w niższy rachunek końcowy.
Zwróć też uwagę na różnice cenowe między sieciami handlowymi. Dane z raportu dotyczą małych sklepów osiedlowych gdzie ceny są zwykle wyższe niż w dużych dyskontach. jeżeli masz możliwość dojazdu do większej sieci, różnica w cenie tych samych produktów może sięgać kilkunastu procent co przy dużych zakupach świątecznych daje oszczędności rzędu kilkudziesięciu złotych.











