150 ton ziemniaków wysypanych na polu. Ludzie zjeżdżają się z całego regionu

warszawawpigulce.pl 1 dzień temu

Na polu w podkarpackiej Dąbrowicy pojawiła się gigantyczna góra ziemniaków. 150 ton bulw leży na ściernisku dawnej gorzelni rolnej. Ludzie przyjeżdżają taczkami i przyczepami, zabierając ile chcą – za darmo. Nikt jednak nie wie, kto za tym stoi.

Fot. Warszawa w Pigułce

Ziemniaczana gorączka na Podkarpaciu

Od soboty 11 października mieszkańcy Dąbrowicy i okolicznych miejscowości zjeżdżają się na pole po darmowe ziemniaki. Jedni przyjeżdżają z reklamówkami, inni z taczkami, są też tacy, którzy załadowali przyczepy. Wszyscy zabierają tyle, ile zdołają. A i tak góra ziemniaków wciąż wygląda, jakby prawie nikt jej nie ruszał.

Jak informuje sołtys Dąbrowicy Tadeusz Łapka w rozmowie z portalem Nowiny24.pl, ziemniaki leżą na ściernisku należącym do dawnej gorzelni rolniczej. Bulwy są doskonałej jakości – pierwsza klasa, idealne choćby na frytki. Problem w tym, iż nikt oficjalnie nie przyznaje się do tej masowej akcji.

Kto stoi za tajemniczą akcją

Sołtys nie ukrywa zaskoczenia. Nikt w Dąbrowicy nie uprawia ziemniaków na tak gigantyczną skalę. Żeby przywieźć 150 ton ziemniaków, potrzeba było kilku tirów z naczepami. To nie była spontaniczna decyzja – ktoś musiał dokładnie zaplanować całą logistykę transportu.

  • Ktoś musiał się porządnie wkurzyć i po prostu wysypał wszystko w pole – mówi Tadeusz Łapka w rozmowie z „Faktem”. Do akcji nie przyznaje się żaden z lokalnych gospodarzy.

Mieszkańcy nie kryją, iż gdyby wiedzieli, kto za tym stoi, zorganizowaliby zbiórkę i pomogli mu chociaż częściowo zrekompensować straty. W gminie ludzie są solidarni, gdy komuś dzieje się krzywda. Tym razem nie mogą – bo nie wiedzą, kogo wspierać.

Co to oznacza dla rolników

Historia z Dąbrowicy to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Rok 2025 miał być świetny dla producentów ziemniaków – sprzyjająca pogoda, zdrowe bulwy, wysokie plony sięgające choćby 40-45 ton z hektara. Tymczasem dla wielu gospodarstw to sezon dramatycznych strat.

Skupy oferują rolnikom 20-30 groszy za kilogram ziemniaków. Tymczasem w supermarketach konsumenci płacą około 3 złotych za kilogram. Ta ogromna przepaść cenowa oznacza, iż rolnicy dopłacają średnio choćby 6 tysięcy złotych do hektara uprawy. Wielu z nich w ogóle nie zbiera ziemniaków z pól, bo koszt paliwa do kombajnu byłby wyższy od przychodu ze sprzedaży.

Jak mówi jeden z lokalnych gospodarzy w rozmowie z „Faktem”: – Gdzie tu sens? My oddajemy, bo nie stać nas na sprzedaż, a w sklepie ceny jakby ktoś te kartofle w złocie smażył.

Dramat polskiego rolnictwa na przykładzie konkretnej rodziny

Wojciech Chudy, rolnik z Jastrząbki Starej, który gospodarzy od 16 lat, zebrał z 20 hektarów około 800 ton ziemniaków. Umowę z przetwórnią ma tylko na 600 ton. Zostało mu ponad 200 ton, z którymi nie wie co zrobić. Nie ma chętnych, nie ma magazynów. Część po prostu zostanie w polu.

  • Średnio zbierałem 30-35 ton z hektara. W tym roku to 40-45 ton. Przy obecnych cenach to się kompletnie nie spina. choćby nie opłaca się ich kopać i zbierać – mówi zrezygnowany Wojciech Chudy w rozmowie z portalem Nowiny24.pl.

To historia, która pokazuje, jak trudna jest sytuacja tysięcy polskich rolników. Urodzaj, który powinien być powodem do radości, staje się przekleństwem. Bez możliwości sprzedaży, bez magazynów, bez opłacalności – zostaje tylko patrzeć, jak plony gniją w ziemi lub na pryzmach.

Absurd cenowy – frytki za 20 złotych z ziemniaków rozdawanych za darmo

Pole w Dąbrowicy zamieniło się w symbol absurdu polskiego rynku rolnego. Z jednej strony rolnik rozdaje za darmo 150 ton doskonałych ziemniaków, bo nie może ich sprzedać. Z drugiej strony – w tej samej chwili – w restauracjach porcja frytek z identycznych ziemniaków kosztuje 20 złotych.

W Lidlu kilogram ziemniaków w promocji to 2,80 złotych. Tymczasem rolnik dostaje w skupie 20-30 groszy za kilogram – czyli dziesięciokrotnie mniej niż cena w sklepie. Ktoś na tej różnicy bardzo dobrze zarabia, ale na pewno nie producent.

Nie tylko ziemniaki – cała wieś się sypie

Problem dotyczy nie tylko ziemniaków. Jak podkreśla sołtys Łapka, podobna sytuacja dotyka producentów papryki, kapusty, pietruszki, jabłek i ogórków. Coraz częściej rolnicy organizują samozbiory, gdzie można dostać warzywa za symboliczną cenę lub za darmo.

  • Rolnictwo się sypie. Kiedyś w każdej chałupie była krowa. Teraz zostały może trzy – mówi sołtys w rozmowie z portalem yxz.pl.

Groszowe stawki w skupach powodują, iż część rolników w ogóle rezygnuje ze zbiorów. Koszt paliwa, pracy, maszyn przewyższa przychód ze sprzedaży. W wielu miejscach Podkarpacia bulwy zaczynają gnić w ziemi, bo ich zbiór i przechowywanie po prostu się nie opłaca.

Jak pomóc polskim rolnikom

Ludzie, którzy przyjeżdżają do Dąbrowicy po darmowe ziemniaki, robią dobrą rzecz – przynajmniej żywność się nie zmarnuje. Ale to tylko chwilowe rozwiązanie, które nie zmieni systemu.

Mieszkańcy wsi mają konkretny pomysł – gdyby tylko wiedzieli, kto jest właścicielem tych 150 ton ziemniaków, zorganizowaliby zbiórkę i pomogli mu chociaż częściowo pokryć straty. W lokalnych społecznościach ludzie są solidarni i już nieraz organizowali podobne akcje wsparcia dla potrzebujących sąsiadów.

Eksperci wskazują, iż potrzebne są systemowe rozwiązania – od ograniczenia importu w czasie polskich zbiorów, przez stworzenie sieci skupów gwarantujących minimalne ceny, po wsparcie państwa w budowie magazynów chłodniczych. Bez takich działań kolejne gospodarstwa mogą po prostu nie przetrwać.

Zagrożenie dla polskiej żywności

Sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, iż równolegle Unia Europejska negocjuje porozumienie z krajami Mercosuru (Ameryka Południowa), które może otworzyć europejski rynek na tanie warzywa z importu. Dla polskich rolników, którzy już teraz ledwo wiążą koniec z końcem, to może być ostateczny cios.

Jak pokazuje historia z Dąbrowicy – polscy producenci mają doskonałe ziemniaki pierwszej klasy, ale nie mają komu ich sprzedać po uczciwej cenie. A w tym samym czasie w sklepach konsumenci płacą wielokrotnie więcej, nie wiedząc, iż producent dostaje zaledwie ułamek tej kwoty.

Mieszkańcy Podkarpacia mówią wprost – bez pilnych zmian w systemie skupu i wsparcia państwa polskie rolnictwo może nie przetrwać. A góra 150 ton ziemniaków na polu w Dąbrowicy to tylko najbardziej widoczny symbol tego kryzysu.

Idź do oryginalnego materiału