Jak się zaczęło?
Kiedy zaczynałam prowadzić bloga byłam nastolatką, która poszukiwała siebie na każdej płaszczyźnie życia (obecnie mam własną wspaniałą rodzinę - męża, synka, psa). Pierwszy wpis opublikowałam podczas sesji egzaminacyjnej na psychologii. To była moja odskocznia od pracowitej codzienności. Zwyczajne, niewinne hobby... Długo ukrywałam fakt posiadania bloga przed bliskimi. Najpierw wiedział o tym jedynie Mateusz. Rodzice dowiedzieli się kilka miesięcy później, a niektórzy znajomi nie wiedzieli o prowadzeniu bloga przez lata. Tak naprawdę wiele czasu musiało minąć zanim oswoiłam swój strach wobec własnych marzeń i pozwoliłam im pojawić się w moim życiu. Gdyby nie to, pewnie przez cały czas tłumiłabym je w głębi siebie, a z tyłu głowy pojawiałaby się myśl, iż "inni to mają szczęście". A tu wcale nie chodzi o kwestię posiadania szczęścia, tylko o umiejętność wyruszenia w drogę i otwarcia się na nowe… Pewne drzwi musimy za sobą zamknąć, aby pojawiły się inne.
Blog przez pierwsze lata działał bardzo systematycznie. Poświęcałam mu mnóstwo czasu, ale nie zarabiałam na nim zupełnie nic, dopiero po jakimś czasie pojawiły się propozycje barteru i dla nastolatki, która miała kilka groszy w portfelu to było coś, poczułam wtedy, iż moje hobby podoba się także innym. Zaczęłam patrzeć na niego nieco inaczej... ale przez cały czas swoją przyszłość wiązałam z psychologią. Przez te pięć lat prowadzenia bloga wydarzyło się naprawdę wiele...
(mnóstwo podróży, nowe znajomosci z kreatywnymi ludźmi, ale też nieprzespane noce, bo blog wymagał ode mnie wciąż nowych pomysłów i systematycznego tworzenia. To była bardzo potrzebna lekcja).
Blog przez pierwsze lata działał bardzo systematycznie. Poświęcałam mu mnóstwo czasu, ale nie zarabiałam na nim zupełnie nic, dopiero po jakimś czasie pojawiły się propozycje barteru i dla nastolatki, która miała kilka groszy w portfelu to było coś, poczułam wtedy, iż moje hobby podoba się także innym. Zaczęłam patrzeć na niego nieco inaczej... ale przez cały czas swoją przyszłość wiązałam z psychologią. Przez te pięć lat prowadzenia bloga wydarzyło się naprawdę wiele...
(mnóstwo podróży, nowe znajomosci z kreatywnymi ludźmi, ale też nieprzespane noce, bo blog wymagał ode mnie wciąż nowych pomysłów i systematycznego tworzenia. To była bardzo potrzebna lekcja).
Wybór... co dalej?
Kiedy zamknęłam etap studiów, musiałam wybierać. Praca w zawodzie, czy praca nad miejscem, gdzie spotykamy się teraz. To nie była łatwa decyzja, ale w życiu kilka spraw jest naprawdę prostych. Małgosia Halber napisała, iż "(…) oprócz chwil idealnych i doskonałych, których jest naprawdę mało, życie składa się z wtorków, czwartków i godziny trzynastej."
W podjęciu ostatecznej decyzji ogromne znaczenie odegrał staż, który odbyłam będąc na studiach. Przez trzy miesiące pracowałam w Ośrodku Interwencji Kryzysowej. Przyglądałam się wtedy pracy psychologa, uczestniczyłam w wielu zadaniach. Widziałam również, iż problemy z jakimi styka się psycholog pozostawiają duży ciężar, z którym musi sobie w swojej codzienności radzić. Ten staż wiele wniósł w moje życie, otworzył oczy i sprawił, iż moje decyzje stały się nieco łatwiejsze. To tam poznałam ludzi o wielu różnych spojrzeniach. Rozmowy, które przeprowadzaliśmy w wolnych chwilach były dla mnie wskazówką oraz motywacją do dalszego działania. Później jeszcze podejmowałam pracę w agencjach reklamowych i po kilku miesiącach zrozumiałam, iż praca na własny rachunek będzie dla mnie najlepszą drogą. Chciałam spróbować. Otwierając własną działalność gospodarczą nie wiedziałam czy dobrze robię, ciągle biłam się z myślami, analizowałam, ale postanowiłam podjąć ryzyko...
Dawanie sobie szansy, obok wiary w siebie i odwagi, to jedne z głównych filarów satysfakcjonującego życia. Gdybym nie szukała, pewnie do dzisiaj tkwiłabym w miejscu, które zwyczajnie nie pasuje do mnie, a być może za kilka lat uznałabym, iż jest już za późno na zmiany.
Głos serca...
W podjęciu ostatecznej decyzji ogromne znaczenie odegrał staż, który odbyłam będąc na studiach. Przez trzy miesiące pracowałam w Ośrodku Interwencji Kryzysowej. Przyglądałam się wtedy pracy psychologa, uczestniczyłam w wielu zadaniach. Widziałam również, iż problemy z jakimi styka się psycholog pozostawiają duży ciężar, z którym musi sobie w swojej codzienności radzić. Ten staż wiele wniósł w moje życie, otworzył oczy i sprawił, iż moje decyzje stały się nieco łatwiejsze. To tam poznałam ludzi o wielu różnych spojrzeniach. Rozmowy, które przeprowadzaliśmy w wolnych chwilach były dla mnie wskazówką oraz motywacją do dalszego działania. Później jeszcze podejmowałam pracę w agencjach reklamowych i po kilku miesiącach zrozumiałam, iż praca na własny rachunek będzie dla mnie najlepszą drogą. Chciałam spróbować. Otwierając własną działalność gospodarczą nie wiedziałam czy dobrze robię, ciągle biłam się z myślami, analizowałam, ale postanowiłam podjąć ryzyko...
Dawanie sobie szansy, obok wiary w siebie i odwagi, to jedne z głównych filarów satysfakcjonującego życia. Gdybym nie szukała, pewnie do dzisiaj tkwiłabym w miejscu, które zwyczajnie nie pasuje do mnie, a być może za kilka lat uznałabym, iż jest już za późno na zmiany.
Głos serca...
Tego nie wiem... decyzja, którą podjęłam kilka lat temu była głosem serca. Nie było w niej ani trochę kalkulacji. Po prostu czułam, iż jest w tym jakiś sens... choć wiele razy usłyszałam, iż przecież moja praca to „żadna praca”. Wtedy brałam te słowa bardzo do siebie i cierpiałam... teraz już potrafię odciąć się od tego. Wiem, iż to wszystko co robię ma sens i nie musi być wrzucone w sztywne ramy uznanych zawodów. Działam na własnych zasadach, staram się pomagać innym kobietom (i nie tylko), tworzę kampanie reklamowe, które faktycznie „czuję”, dzielę się dobrymi emocjami, wspieram. To wszystko pochłania mnóstwo energii i czasu, ale tak wybrałam! Ten styl życia napędza mnie do działania. Choć choćby tutaj miewam momenty rezygnacji, bo to praca bez sztywnych ram i godzin „od - do”. Nie możesz wyjść i powiedzieć, iż zamykasz... dla wielu ludzi, którzy zaczynają w tym swoją przygodę bywa to trudne do zaakceptowania.
Razem raźniej
Zdjęcia na bloga od zawsze tworzymy razem z moim mężem, ale od jakiegoś czasu jego obecność tutaj stała się bardziej namacalna i tylko dzięki niemu wiele spraw jest dopiętych na ostatni guzik. To on czuwa nad wszystkimi terminami, ustala szczegóły kampanii i zajmuje się wszelkimi formalnościami. Jestem szczęśliwa, iż zaufał mi dziesięć lat temu i już wtedy kibicował jako pierwszy (choć to była prawdziwa zabawa).
Blog to miejsca, w którym nie tylko ja coś daję od siebie. To również miejsce, z którego czerpię, za pomocą którego spełniam swoje marzenia - te mniejsze i te które zdawały się całkiem odległe. To dzięki blogowi oraz Wam mogłam podzielić się ze światem swoją książką, którą wydaliśmy samodzielnie. "Szelest słów" powstał w 2019 i to w jaki sposób go przyjęliście sprawiło, iż moja serce wypełniło się po brzegi wdzięcznością.
Dzisiejsze video powstało w mojej rodzinnej miejscowości... znajome łąki, pola, krajobrazy. Chciałabym tym filmem zaprosić Was na chwilę zatrzymania w codziennej gonitwie obowiązków. Chodź, usiądź, wsłuchaj się.
I tak w wieeeelkim skrócie moja pasja przerodziła się w pracę na pełen etat dla dwójki osób!
Dzięki, iż jesteście! Tylko dzięki Wam to wszystko ma sens...
Dzisiejsze video powstało w mojej rodzinnej miejscowości... znajome łąki, pola, krajobrazy. Chciałabym tym filmem zaprosić Was na chwilę zatrzymania w codziennej gonitwie obowiązków. Chodź, usiądź, wsłuchaj się.
Niech ta minuta sączy się leniwie...
Każdy z nas ma swój mały, wielki świat. Każdy z nas dotyka i smakuje codzienności w inny sposób. To, co wyróżnia nas między sobą, to odmienne spojrzenie na podobną sytuację. Nie wszyscy musimy być z tej samej bajki. Wystarczy, iż pozwolimy sobie nawzajem na realizację własnych pasji i pozbędziemy się ciągłego oceniania.
Spódnica lniana - Bynamesakke
Bluzka - Divya Nquyen