10 miejsc które musisz zobaczyć w Tallinnie

polaczkropki.pl 2 lat temu

W Tallinie po raz pierwszy byliśmy w drodze do Norwegii. Czekał tam na nas prom, którym mieliśmy dopłynąć do Helsinek. Czas pozwolił tylko na szybkie rzucenie okiem na miasto. Nigdy nie planowałam tam wrócić, aż do czasu, kiedy Ecolines rzuciło pulę biletów za 30 zł w dwie strony. Pomyślałam: czemu nie? Najwyżej nie pojedziemy. gwałtownie kupiłam bilety, wykorzystując automaty online i tym sposobem marcowy weekend spędziliśmy prawie w Skandynawii.

Według moich obliczeń czekało nas 17 godzin jazdy z przesiadką w Rydze. Czas upłynął gwałtownie i niezbyt męcząco jak na taką podróż. Wybór filmów pozostawiał wiele do życzenia, więc zostałam skazana na literaturę podróżniczą i zmieniający się krajobraz za oknem.

W Tallinie czuć mroźny powiew Skandynawii. Minusowa temperatura nie dawała o sobie zapomnieć, ale to nie miało znaczenia, bo Tallinn jest przepiękny, różnorodny, interesujący i całkiem inny, niż pozostałe, europejskie stolice. Z braku czasu przed wyjazdem za bardzo nie zagłębiłam się w atrakcje, które miały na nas czekać na miejscu. Zdałam się na opinię, iż najlepsza część Tallinna znajduje się po wyjściu ze starówki. Doczytałam na szybko, iż warto zjeść zupę z łosia, zabrać termiczną bieliznę i koniecznie udać się na spacer wzdłuż zatoki.

Pierwszego dnia natura obdarzyła nam dużą ilością promieni słonecznych, a drugiego prawdziwą zimą. To prawda, Tallinn przykryty białym puchem prezentuje się bardzo ładnie, tylko ludzi na ulicach było jakby mniej. Odpowiednie przygotowanie pozwoliło nam się skupić na zwiedzaniu, a nie na temperaturze mrożącej krew w żyłach. Mam nadzieję, iż poniższa lista miejsc odwiedzonych przez nas, przyda się także Wam podczas odkrywania Tallinna. Wycieczka w te strony to naprawdę dobry pomysł:) W końcu nie codziennie mamy możliwość odwiedzić miasto, gdzie powstał Skype.

Przeglądając inne strony, blogi o Tallinnie notorycznie trafiam na wpisy o Starym Mieście. Ok, nic dziwnego, jest to piękna i reprezentatywna część miasta, ale chcemy pokazać Wam, iż Tallin to nie tylko starówka, ale także mnóstwo, innych miejsc, które zostają w pamięci na długo:) Zacznijmy od kuchni.

III Drakon

Kolejny, trafny wybór o ile chodzi o knajpy. III Drakon jest średniowieczną karczmą znajdującą się, tuż przy ratuszu. Pomysłodawca zadbał oto, aby klient dosłownie przeniósł się w tamte czasy. Bar zrobiony jest w ciemnym i kamiennym miejscu. Można odnieść wrażenie, iż wchodzi się do lochu. W środku wszystko oświetlone jest dzięki świec. Dania serwowane są na glinianej zastawie i oczywiście sztućców tam nie uraczymy. choćby o ile poprosimy o łyżkę to dostaniemy odpowiedzieć, iż przecież jesteśmy w średniowieczu, więc łyżek nie ma Nie pozostaje nic innego, niż spożywanie zupy wprost z glinianej miski. Tutaj możemy zjeść słynną zupę z łosia (elk soup) za 2 euro. W internecie coś źle przeczytałam i myślałam, iż chodzi o zupę z łososia. Łosoś okazał się łosiem, a jednocześnie idealnym wyborem. Serwowali także żeberka, kiełbasy, własnoręczne pieczone bułki ze szpinakiem, mięsem, marchewką i dobre piwo. Za dodatkową opłatą można było sobie łowić ogórki kiszone z beczki do woli. Przy barze również można było poprosić o plasterki suszonego mięsa z łosia. Siedząc w prawie totalnej ciemności niekoniecznie widzimy co jemy, a więc można skupić się tylko na smaku i zapachu Warto tu zajrzeć przede wszystkim dla klimatu, który tam panuje Jest to trochę turystyczne miejsce, ale jedzenie i wystrój wynagradza wszystko:)

Kompressor

Kultowa naleśnikarnia w Tallinnie. Skradła serce zarówno turystów jak i mieszkańców. Kolejki jak do naszego Manekina, ale warto postać w przejściu przez 10 minut, aby zjeść dobrego i taniego naleśnika. o ile do tego zaserwujecie sobie zupę i piwo to ledwo co wyjdziecie z tego miejsca o własnych siłach. Serwują dobre, wiśniowe piwo i zadziwiająco dobrą solankę. Zupa grzybowa i krewetkowa również jest niczego sobie. A wszystko to w komunistycznym wystroju. Wszystko pyszne i tanie, a do tego w centrum. Czy może być bardziej idealne miejsce?

Stare Miasto

Stare miasto w Tallinnie dzieli się ma Górne Miasto i Dolne Miasto. Piękne zachowana starówka z murami obronnymi przyciąga nie tylko turystów. Postanowiliśmy po prostu pochodzić po starym mieście bez konkretnego celu czy miejsc, które warto zobaczyć. Pierwszego dnia mieliśmy wrażenie, iż teren starówki jest naprawdę duży. Z każdym dniem okazywała się coraz mniejsza, po prostu chodziliśmy w kółko:) Na pewno warto wybrać się chociaż na jeden taras widokowy, zobaczyć mury obronne, Plac Wolności i ratusz. Reszta jak się trafi po drodze to będzie dobrze. Nie chciałam się skupiać na tym miejscu, bo mam wrażenie, iż wszystkie starówki są dość podobne. Nie po to się jedzie do Tallinna, aby rozpływać się nad starym miastem. Tyle miejsce jest do odkrycia!

Klikając tutaj macie wypisane wszystkie kościoły, baszty i inne atrakcje na terenie starego miasta.

Linnahall

Zawitaliśmy tam za pierwszym razem, kiedy byliśmy w Tallinnie, ale wcześniej nie wiedziałam, co to za bryła betonu. Podczas ostatniej wizyty już miałam świadomość, iż ten, opuszczony kompleks został wybudowany z okazji Letnich Igrzysk Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. Z kolei w Tallinie z tej okazji odbywały się zawody żeglarskie. Radziecki duch przez cały czas tu żyje. Miejsce wygląda na pozostawione samo sobie. Być może kiedyś znowu doczeka lat swojej świetności. Póki co obeszliśmy cały, betonowy kompleks w towarzystwie słonecznych promieni, lekkiego mrozu i pięknej Zatoki Tallińskiej. Tuż obok mieści się przystań z której odpływają katamarany w kierunku Helsinek. Nie przegapcie tego miejsca, jest niesamowite

Dzielnica Rotermann

Kilka kroków od starego miasta, w sercu Tallina zobaczyć możemy luksusową i industrialną dzielnicę. Po odwiedzinach w Łodzi jeszcze bardziej lubimy surowe i industrialne klimaty, zwłaszcza jak przemysł kontrastuje z nowoczesnością. Rotermann jest dość ekskluzywną dzielnicą, gdzie mieszczą się sklepy, biura, automaty online, mieszkania i lofty. Stare fabryki zostały wykorzystane ponownie, obok nich powstały także nowe budynki. Wszystko z wyższej półki. A dla nas, odwiedzających najważniejsze, iż dzielnica wizualnie robi wrażenie i nie wiadomo w którą stronę kierować obiektyw. Specyficzny klimat również unosi się w powietrzu. Ponadto jest to dość rozrywkowa dzielnica tętniąca życiem. o ile chcecie udać się na wrześniowy festiwal światła to już wiecie gdzie;)

Opuszczone więzienie Patarei

Jedno z naszych ulubionych miejsc w Tallinie. W poprzednim wpisie (klik) pisaliśmy o odwiedzinach w tym opuszczonym więzieniu. Zdecydowanie jest to miejsce na, które warto poświęcić dwie godziny. W murach więzienia kryje się wiele, ciekawych historii, często przerażających. Warto pamiętać, iż temperatura w środku drastycznie spada, także wskazane jest ciepłe ubranie;)

Kalmaja

Charakterystycznym elementem tej dzielnicy są drewniane 2 lub 3-piętrowe bloki. Wyobrażacie sobie mieszkać w drewnianym domu w mieście, gdzie temperatura przez większość miesięcy w roku jest niska? Mimo wszystko dzielnica zachwyca. Ponoć na jej terenie znajduje się, aż 500 takich drewnianych i kolorowych domków. Niektóre są piękne, idealnie pomalowane, a inne odstraszają swoim stanem. Po drodze można zobaczyć domek, który specjalnie został wystylizowany na drewniany i stary. Wbrew pozorom dzielnica nie jest robotnicza, a choćby mówi się o niej „hipserska dzielnica”. Przyciąga głównie artystów, nic dziwnego:) Będąc tutaj możemy zobaczyć całkiem inne oblicze Tallinna.

Pirita

Jednym z pierwszych rzeczy, które chciałam zrobić w Tallinnie był spacer wzdłuż zatoki. Pirita jest dzielnicą nadmorską, gdzie rzekomo w lato rozkładają się plażowicze. Spacerujemy deptakiem w otoczeniu mew, mrozu i błękitnej wody. Mocno we znaki dawał się silny wiatr i niska temperatura – roznegliżowanych plażowiczów zobaczyliśmy tylko oczami wyobrażni. Co nie jest dziwne zważywszy na to, iż byliśmy tam w marcu

W pewnym momencie dochodzimy do kolejnego sowieckiego betonu – Pomnika na Górze Marii. Upamiętnia on ofiary z II wojny światowej. Z tego miejsca również mamy piękny widok na zatokę. Gdyby nie Michał, to zerknięcie na pomnik z daleka w zupełności by mi wystarczyło:) Z drugiej strony froma przypominająca dno statku skierowanego w stronę morza sprawia, iż lepiej się przyjżeć pomnikowi z bliska.

Idąc dalej i dalej w końcu dochodzimy do portu. Niewielka przystań jachtowa pamięta jeszcze czasy Letnich Igrzysk Olimpijskich. W tejże zatoce odbywały się konkurencje żeglarskie. Dostrzec można jeszcze pozostałości po olimpiadzie – budynki i instalacje. W ledwo co trzymających się budynkach możemy zastać saunę, siłownię i baseny. Wszystko to podziwialiśmy z bezpiecznej odległości, ponieważ trzeba było zawracać, aby zdążyć na wycieczkę do więzienia.

Kadriorg

Kadriorg, czyli Dolina Katarzyny. Uparłam się, żeby zobaczyć Ogród Japoński i Park Kadriorg. Co do tego pierwszego to cóż, pewnie przez porę roku nie było tam prawie nic…Wiosną wszystko rozkwita, a jesienią zachwyca różnorodnymi barwami. Tym razem straszyło pustką i gołymi drzewami. Park Kadriorg w lato na pewno jest zachwycający, a zimą jest po prostu ładnym, zielonym terenem. Czy warto? Myślę, iż tak. Mamy szansą zobaczyć kolejne, tym razem zielone oblicze Tallinna, a także zobaczyć miejsce odpoczynku mieszkańców. Poza tym Kadriorg jest terenem zajmowanym przez prezydenta;)

Targ Rybny Kalaturg

Wychodząc ze słynnego, opuszczonego obiektu olimpijskiego trafiliśmy na targ rybny. Zawsze lubimy odwiedzać wszelakie targi, bazary z lokalnymi specjałami. W przypadku Tallinna był to wysyp, różnorodnych ryb:) Chyba trafiliśmy na końcówkę, ale warto było zajrzeć:)

Jadąc do Tallinna nie sądziłam, iż przyjdzie nam odkryć aż tyle fajnych miejsc . Skandynawski powiew jeszcze bardziej dodawał klimatu. Opuśćcie mury starego miasta, a zobaczycie ciekawszy i różnorodny Tallinn. Spędziliśmy tam dwa, pełne dni. Wystarczająco, aby zobaczyć wszystko to, co chcieliśmy. o ile zostalibyśmy o jeden dzień dłużej to z pewnością spędzilibyśmy go w Muzeum Morskim lub w Muzeum Marcepana. Także 2 dni są idealne na zwiedzenie okolic centrum i starówki tego zaskakująco egoztycznego miasta.

Idź do oryginalnego materiału