Zżerająca zazdrość: Czy moja żona jest mi wierna, czy tracę ją…?

newsempire24.com 1 dzień temu

Nazywam się Andrzej i zwracam się do was, nie tylko jako do przypadkowych słuchaczy, ale być może do tych, którzy kiedyś sami przeżywali coś podobnego. Nie szukam litości, ani potępienia — po prostu muszę się wygadać. Nie mogę dłużej milczeć. Nie daję sobie z tym rady samotnie.

Moja żona ma na imię Małgorzata. Jesteśmy razem prawie szesnaście lat, a formalnie małżeństwem od piętnastu. Mamy dwoje dzieci — syna i córkę. Zbudowaliśmy dom pod Warszawą, pracujemy, wychowujemy dzieci, czasem jeździmy nad morze — wygląda to jak szczęśliwa rodzina. Ale ja nie mogę dłużej zasnąć nocami. Dusi mnie… zazdrość.

Wciąż kocham Małgorzatę, jak w dniu naszego ślubu. choćby bardziej. Bo teraz wiem, jaka jest w życiu codziennym, trudnych momentach. Widziałem ją zmęczoną, chorą, rozczochraną, zmartwioną — i przez cały czas uważam, iż jest najpiękniejszą kobietą na świecie. Czasami, gdy wychodzi do pracy, z ukrycia podziwiam, jak się przygotowuje — jak wybiera kolczyki, jak wygładza spódnicę. Jestem dumny, iż jestem jej mężem. przez cały czas przynoszę jej kawę rano i zostawiam notatki na lustrze w łazience.

Jednak z powodu tej miłości zaczynam spalać się od środka. Boję się. Boję się jej stracić. Boję się, iż pewnego dnia wróci do domu nie do mnie. Boję się, iż ktoś inny sprawi, iż będzie się śmiać tak, jak kiedyś śmiała się ze mną.

Te lęki nie wzięły się znikąd. Słyszę różne historie na co dzień w pracy. Mężczyźni, którzy w palarni opowiadają, jak wyjeżdżali z „koleżankami” w delegacje. Jak ich żony nic nie wiedzą. Jak wszystko można ukryć. Jeden z nich, bez skrupułów, rzucił mi w twarz: „Naprawdę wierzysz, iż twoja też taka wierna? Teraz wszyscy tacy są…”

Po takich rozmowach zacząłem zauważać każdą drobnostkę. Kiedyś Małgorzata potrafiła godzinami siedzieć w piżamie, a teraz — robi delikatny makijaż choćby przed wyjściem do sklepu. Wcześniej wracała do domu o szóstej — teraz dzwoni, iż zostaje dłużej przez „nowy projekt”. Kiedyś dzieliła się ze mną każdym dniem — teraz mówi krótko: „Wszystko w porządku”. Zawsze lubiła porządek, ale teraz w jej garderobie pojawiło się kilka sukienek, które ewidentnie nie są „na pracę”. Nowe perfumy. Nowy rumieniec na policzkach. Czy ja to sobie wymyślam?

Łapię się na myśli, iż chcę sprawdzić jej telefon. Zainstalować GPS w jej samochodzie. Zadzwonić do biura i upewnić się, czy naprawdę tam jest. Albo nagle pojechać do niej do pracy, jakby przypadkiem. Stałbym przy wejściu, zobaczył, z kim wychodzi na obiad. Czy nie ten sam mężczyzna jest z nią? Czy nie jest zbyt przystojny? Ale potem zamarzam — co, jeżeli ona to zauważy? Co, jeżeli się mylę? Co, jeżeli to wszystko w mojej głowie? Jak wtedy wytłumaczę swoje zachowanie?

Te myśli mnie zżerają. Każdego wieczora czekam, wsłuchując się w każdy krok za drzwiami. Każde spóźnienie to jak cios w serce. Nie potrafię zadać jej bezpośredniego pytania — boję się, iż jeżeli zapytam, usłyszę prawdę. A jeżeli powie „nie” — czy uwierzę?

Nie poznaję samego siebie. Zawsze byłem pewnym siebie mężczyzną. Nigdy nie szpiegowałem, nie robiłem scen. Ale teraz rozrywam się między miłością a paranoją. Nie chcę zniszczyć mojego małżeństwa przez podejrzliwość. Ale też nie mogę żyć tak, jakbym nie zauważał, iż coś się zmienia.

Wiem, iż zazdrość to choroba. Ale co zrobić, gdy staje się przewlekła? Nie chcę jej stracić. Chcę być z nią, budzić się obok, razem się starzeć. Chcę jej ufać. Ale nie wiem jak.

Jeśli to czytasz — człowieku, który też kiedyś czuł, iż grunt ucieka spod nóg — powiedz: co robić? Czy warto z nią szczerze porozmawiać, ryzykując, iż usłyszę to, czego najbardziej się boję? Czy lepiej milczeć i po prostu być obok, licząc, iż burza minie?

Nie daję sobie rady. Tonę w swojej zazdrości. I nie wiem, jak się z tego wydostać.

Idź do oryginalnego materiału