Życie uratowane przez rozstanie

newsempire24.com 15 godzin temu

Przerwanie, które ocaliło mi życie
“Weroniko, co ty wyprawiasz?” – głos Bogusława grzmiał w mieszkaniu. – “Gdzie się wybierasz w takim stanie?”
“Idę do Teatru Wybrzeże, o ile pozwolisz!” – Weronika poprawiła przed lustrem bluzkę, kupioną na wyprzedaży. – “Umówiłam się z Bronisławą, dawno chciałyśmy zobaczyć tę sztukę.”
“Jaki znów teatr? Masz robotę po uszy w domu! Naczynia niepozmywane, moje koszule nie wyprasowane! A ona do teatru się spieszy!” – Bogusław chwycił ją za rękę, przyciągnął do siebie. – “Natychmiast się przebierz i zajmij gospodarstwem!”
Weronika szarpnęła się, wyswobodziła, ale na nadgarstku pozostał czerwony ślad od jego palców.
“Boguś, przecież rozmawialiśmy o tym wczoraj! Cały dzień przesiedziałam w domu, wszystko ogarnęłam. Jeden wieczór dla siebie, co w tym złego?”
“Dla siebie?” – zaśmiał się szyderczo. – “A kto cię żywi, odziewa? Kto daje dach nad głową? Ja przecież wróciłem z roboty, chcę zjeść porządnie, nie żuć twoich zapiekanek!”
Weronika milcząco przeszła do kuchni, zaczęła wyjmować produkty z lodówki. Ręce się trzęsły, w środku wszystko zwinęło się w ciasny supel. Jeszcze rano tak się cieszyła na wieczór, uczesała się nawet, czyściła buty. A teraz…
“Otóż to!” – z zadowoleniem burknął Bogusław, podgłaśniając telewizor. – “I żeby szybko! Głodny jestem jak wilk!”
Podczas gdy patelnia się nagrzewała, Weronika zerkała w okno. Na podwórku kobieta w jej wieku wyprowadzała psa Fafika, śmiała się, rozmawiając przez telefon. Jakaż ta obca wydawała się szczęśliwa! Wolna, lekka…
“Weronika! Zamknęłaś się tam?!” – ryknął z pokoju mąż.
“Gotuję już, gotuję!” – odkrzyknęła, przewracając pośpiesznie kotlety.
Bogusław stanął w progu kuchni, oparł się o futrynę.
“Słuchaj, a jutro wieczorem przychodzi do mnie Nowak, będziemy omawiać interesy. Żadnych twoich koleżanek, siedzisz cicho w domu, herbatę podasz, jak poprosimy.”
“Ale jutro sobota” – rzuciła nieśmiało Weronika. – “Chciałam z dziewczynami do kawiarni…”
“Jakie dziewczyny? Czterdzieści trzy lata masz, Weronika, obudź się! Pora rozumu się chwycić. Dom, rodzina – oto twoje miejsce. Nie te głupoty z koleżankami i kawiarniami.”
Weronika postawiła przed nim talerz, usiadła naprzeciw. Jeść zupełnie się nie chciało, w gardle tkwił kłąb.
“Boguś, a czemu tak ze mną? Dawniej nie byłeś taki… Chodziliśmy razem do teatru, do kina, kwiaty mi dawałeś…”
“Dawniej!” – machnął ręką. – “Dawniej byłaś młodsza, piękniejsza. A teraz co z ciebie zostało? Spuchłaś, postarzałaś, ubierasz się jak baba na targ. Wstyd mi z tobą między ludzi pokazać!”
Słowa bolały bardziej niż każde uderzenie. Weronika wstała, zaczęła sprzątać ze stołu. Łzy cisnęły się do gardła, ale się powstrzymywała. Nie chciała dawać powodu do dalszego upokarzania.
“Tylko nie płacz!” – skrzywił się Bogusław. – “Nie znoszę babskiego kwilenia. Lepiej pomyśl, jak się do kupy wziąć. Może na siłownię się zapisz, na dietę się połóż. Boś całkiem zaniedbana.”
Gdy odszedł oglądać telewizję, Weronika sięgnęła po telefon, napisała do Bronisławy: “Nie wyjdzie dzisiaj, wybacz. Przełożymy.”
Odpowiedź przyszła natychmiast: “Wera, co znowu się stało? To już trzeci raz w tym miesiącu! Tak nie wolno!”
“Wszystko gra, pilne sprawy” – nabrała Weronika i natychmiast skasowała wiadomość. Napisała krócej: “Wszystko w porządku.”
Ale Bronisława nie dawała za wygraną: “Przyjedź do mnie natychmiast. Mówię poważnie.”
“Nie mogę, Boguś w domu.”
“Weronika, przyjaciółkami jesteśmy dwadzieścia lat. Widzę, co się z tobą wyprawia. Dość już tego znosić!”
Weronika schowała telefon do szuflady, pod stertę papierów. Bronka nie rozumie, rozwiedziona jest, sama żyje, łatwo jej rady dawać. A dom? Kredyt hipoteczny, który ciągnęli razem? Dokąd pójdzie, co pocznie?
Następnego dnia, gdy mąż poszedł do pracy, Weronika postanowiła odwiedzić swoją ciocię Klarę. Siedemdziesięcioletnia kobieta przyjęła ją otwartymi ramionami.
“Weruniu! Jaka moja piękność!” – ciocia Klara mocno przytuliła siostrzenicę. – “Wejdź, akurat szarlotkę upiekłam.”
Przy herbacie ciocia bacznie przyglądała się Weronice.
“Jakaś ty blada, córeczko. I schudłaś. Wszystko w porządku?”
“Już dobrze, ciociu Klaro” – Weronika starała się uśmiechać. – “Po prostu zmęczona robotą.”
“Robotą…” – przeciągnęła ciocia. – “A w domu co słychać? Twój Bogusław jak żyje?”
“Żyje dobrze. Dużo pracuje, stara się dla rodziny.”
Ciocia
Tyle lat bała się tego kroku, ale teraz wiedziała już na pewno: wybierając samotność zamiast upokorzeń, odzyskała nie tylko godność, ale i euforia życia – a Konrad? Konrad został w przeszłości, jak ciemny rozdział książki, który po prostu się przerzuciło.

Idź do oryginalnego materiału