Zwykły dzień, a końiec miłości

twojacena.pl 3 tygodni temu

Zwyczajny dzień – i rozwód

Halina postawiła na kuchence czajnik i odruchowo przetarła blat, choć ten był czysty. Poranna rutyna. Andrzej już wyszedł do pracy, nie żegnając się, jak to miało w zwyczaju w ostatnich miesiącach. Tylko trzasnął drzwiami i tyle. Kiedyś zawsze wpadał do kuchni, całował ją w policzek, mówił coś czule. A teraz? Teraz żyli jak sąsiedzi w kamienicy.

Czajnik zagwizdał. Halina wlała wrzątek do ukochanej filiżanki z różami, tej samej, którą Andrzej podarł jej na pierwszą rocznicę ślubu. Trzydzieści dwa lata temu. Boże, jak gwałtownie płynie czas…

— Mamo, a gdzie mój niebieski sweter? — do kuchni wpadła Ewa, starsza córka. W wieku dwudziestu ośmiu lat wciąż mieszkała z rodzicami, oszczędzając na wynajem. — Przecież prosiłam, żebyś go uprała!

— Na balkonie schnie. Ewuniu, może jednak czas, żebyś zamieszkała osobno? Jesteś już dorosła…

— Mamo, nie zaczynaj! Ja i tak mam dziś poranny ból głowy. — Ewa nalała sobie kawy z ekspresu, który Halina przygotowała wcześniej. — A tak w ogóle, tata ostatnio dziwnie się zachowuje. Wczoraj cały wieczór coś szeptał przez telefon, a gdy weszłam, od razu się rozłączył.

Halina drgnęła. Też to zauważyła. I nie tylko wczoraj.

— Pewnie coś ważnego w pracy — skłamała, zarówno córce, jak i sobie.

— Oj, mamo! Jaka praca o jedenastej w nocy? Przecież nie jest chirurgiem. — Ewa wzruszyła ramionami i pobiegła się ubierać.

Halina została sama ze swoimi myślami. Andrzej naprawdę stał się dziwny. Kiedyś opowiadał jej o wszystkim: o pracy, kolegach, weekendowych planach. Teraz milczał, jakby wody w usta nabrał. A telefon chował jak uczeń jedynkę w dzienniku.

Wieczorem postanowiła przygotować jego ulubione kotlety schabowe. Może przy kolacji porozmawiają jak dawniej. Ewa poszła do koleżanki, w domu nikogo nie było. Najwyższy czas na szczerą rozmowę.

Andrzej wrócił późno, około dziewiątej. Halina już zdążyła się zdenerwować, kilka razy do niego dzwoniła, ale nie odbierał.

— Gdzie byłeś? Martwiłam się! — przywitała go w przedpokoju.

— Zatrzymano mnie w pracy. Pilny raport. — choćby na nią nie spojrzał, od razu poszedł do łazienki.

— Andrzeju, zrobiłam kotlety, twoje ulubione. Zjemy razem kolację?

— Nie chce mi się. Jestem zmęczony. — Głos zza drzwi brzmiał obojętnie.

Halina postała chwilę w korytarzu, wróciła do kuchni. Kotlety stygły na patelni. Usiadła przy stole, nalała sobie herbatę i rozpłakała się. Cicho, by mąż nie usłyszał.

Gdy Andrzej wyszedł z łazienki, minął kuchnię bez słowa. Halina usłyszała, jak zatrzaskuje się zamek w sypialni. Zamknął się. Pierwszy raz w ich trzydziestodwuletnim małżeństwie.

Noc spędziła na kanapie w salonie, rozmyślając. O czym? O tym, kiedy wszystko się zmieniło. Dlaczego stali się obcy. I czy może już czas na radykalne zmiany.

Rano Andrzej wyszedł do pracy wcześniej niż zwykle. Halina choćby nie słyszała, jak się zbierał. Obudziło ją dopiero trzaśnięcie drzwiami.

— Mamo, co się stało? Czemu spałaś na kanapie? — Ewa stała w drzwiach salonu w szlafroku, z potarganymi włosami i niewyspaną twarzą.

— Tak jakoś… bolał mnie kręgosłup. Na miękkim lepiej. — Halina wstała, zaczęła składać koc.

— Mamo, nie kłam. Nie jestem ślepa. Pokłóciliście się z tatą?

— Ewuniu, to nie twoja sprawa. Idź zjedz śniadanie.

— Jak to nie moja? Tu mieszkam! I widzę, co się dzieje! — Córka usiadła obok matki. — Mamo, powiedz. Może ci jakoś pomogę?

Halina spojrzała na córkę. Dorosła, pracuje, zarabia. Może rzeczywiście warto z kimś porozmawiać?

— My z tatą… staliśmy się sobie obcy, Ewuniu. On się przede mną chowa, nie rozmawia. A ja nie wiem, co robić.

— A próbowałaś z nim poważnie porozmawiać?

— Próbowałam. Albo milczy, albo ucina temat.

— Może ma kogoś? — Ewa wypowiedziała to cicho, ale Halina usłyszała.

Ta myśl też jej przychodziła do głowy, ale gwałtownie ją odpędzała. Andrzej nie był taki. Zawsze był rodzinny, porządny. Chociaż… ludzie się zmieniają.

— Nie mów głupot — machnęła ręką Halina.

— Mamo, jestem dorosła. Rozumiem, iż między kobietą a mężczyzną różne rzeczy mogą się zdarzyć. Zwłaszcza po tylu latach małżeństwa.

Halina wstała, poszła przygotować śniadanie. Ewa podążyła za nią.

— Wiesz co ci powiem, mamo? jeżeli tata zmienił się tak bardzo, iż choćby z tobą nie rozmawia, może pomyśl o… no wiesz, rozwodzie.

— Ewa! — Halina odwróciła się gwałtownie. — Jak możesz coś takiego mówić?

— A co? Żyć z człowiekiem, który cię ignoruje? Który udaje, iż cię nie ma? To nie jest życie, tylko udręka!

— Jesteśmy razem trzydzieści dwa lata!

— I co z tego? jeżeli te lata nic dla niego nie znaczą, po co mają znaczyć dla ciebie?

Halina zamyśliła się. Córka miała rację. Po co trzymać się czegoś, czego już nie ma? Ale jak strasznie zaczynać wszystko od nowa w wieku pięćdziesięciu czterech lat…

Wieczorem Halina postanowiła działać. Czekała na Andrzeja, a gdy wrócił, od razu podeszła.

— Andrzeju, musimy porozmawiać.

— O czym? — choćby nie podniósł wzroku znad telefonu.

— O nas. O naszym małżeństwie. O tym, co się między nami dzieje.

— Nic się nie dzieje. — Spróbował przejść obok, ale Halina zastąpiła mu drogę.

— Stój! Rozmawiam z tobą!

Andrzej w końcu na nią spojrzał. W jego oczach było zmęczenie i coś jeszcze. Złość? A może wina?

— Halina, nie teraz. Jestem zmęczony.

— Andrzeju, zawsze jesteś zmęczony, gdy chodzi o naszą rozmowę. Ale ja już nie mogę tak żyć! Staliśmy się sobie obcy! Nie rozmawiamy, unikasz mnie, śpisz osobno…

— A co chcesz usłyszeć? — Andrzej nagle wybuchnął. — Że wszystko jest w porHalina uśmiechnęła się przez łzy, patrząc na nowy rozdział swojego życia, który dopiero się zaczynał.

Idź do oryginalnego materiału