O wzroście cen w Chorwacji, zwanej wakacyjnym rajem Polaków, pisze się coraz częściej. Do tej pory na ceny narzekali głównie turyści, zmuszani do płacenia rok w rok coraz większych pieniędzy. Jak pisaliśmy kilka tygodni temu, z danych redakcji "Croatia Week", wynika, iż Chorwacja w ciągu kilku ostatnich lat podniosła ceny aż o 50 proc. Natomiast średnia w krajach śródziemnomorskich było to zaledwie 15-20 proc.
"W Chorwacji krążą pogłoski, iż rezerwacje są znacznie niższe niż w zeszłym roku, a Ryanair już pytał w mediach społecznościowych, dlaczego nikt nie rezerwuje lotów do Chorwacji? Czy trwa bojkot, o którym nie wiem?" – pyta na Insta popularny chorwacki fotograf.
Teraz władze Chorwacji muszą się mierzyć z silnym niezadowoleniem nie tylko turystów, ale i własnych obywateli. Chorwaci, zirytowani płaceniem coraz wyższych cen w sklepach spożywczych i punktach handlowych, zaczęli przekuwać swój gniew w bojkot konsumencki. Ten ruch rozprzestrzenia się na pozostałe kraje bałkańskie.
Zaczęło się od internetowych apeli o nierobienie zakupów przez jeden dzień. Efekt był piorunujący: w ten konkretny dzień sklepy w Chorwacji zaliczyły 50-procentowy spadek sprzedaży. To otworzyło oczy na skalę problemu.
Bojkot zaczął się rozszerzać, Chorwaci masowo unikają robienia zakupów w dużych sieciach handlowych (bo sprzedają drożej, niż w innych krajach UE), bojkotują napoje gazowane, wodę butelkowaną i koncernową chemię. Przestają chodzić do restauracji i kawiarni, unikają dostaw jedzenia itp.
Podobne wezwania do bojkotu narastają na Bałkanach, a posty w mediach społecznościowych w Bośni, Czarnogórze, Macedonii Północnej i Serbii proszą kupujących o wstrzemięźliwość.
Skąd taki wzrost cen w Chorwacji?
Z oficjalnych chorwackich danych wynika, iż średnie ceny żywności wzrosły o ponad 30 procent w ciągu ostatnich trzech lat. Jajka i chleb są droższe odpowiednio aż o prawie 60 i 50 procent.
Ekonomiści twierdzą jednak, iż sprzedawcy detaliczni nie ponoszą większości winy za wzrost cen. To nie chciwość, a może "nie tylko" chciwość. Chorwacja po prostu za mocno uzależniła się od turystyki. Spada produkcja rolna, rośnie import, sektor publiczny jest rozdęty, występują też niedobory siły roboczej. Do tego dochodzi wysoki, 25-procentowy VAT.
– Deficyty żywności są ogromne, importuje się żywność wartą kilka miliardów euro. Nie dotyczy to innych państw turystycznych, takich jak Hiszpania. Potrafią wyżywić turystów – ekonomista Damir Novotny cytowany przez France24.
Ale Chorwaci zaczęli masowo wyszukiwać absurdy w handlu. Szeroko komentowanym przykładem jest szampon, za który w Chorwacji płaci się 3,35 euro. To o 20 proc. więcej, niż w Bułgarii. A chorwacka cena jest o 130 proc. wyższa, niż w tej samej sieci w Niemczech.
To nie wszystkie absurdy, jakie wyłapują Chorwaci. Odkryli, iż kilogram popularnej przyprawy produkowanej w Chorwacji kosztuje lokalnie 7,69 euro. W szwedzkiej sieci dyskontów spożywczych trzeba za nią zapłacić 6,35 euro. Wielu Chorwatów zamieszkałych przy granicach, na zakupy jeździ do Słowenii i Włoch.
Będzie taniej?
Do akcji musiał przystąpić chorwacki rząd. Zapowiedział, iż rozszerzy listę produktów z chronioną ceną z obecnych 30 do 70. Premier Andrej Plenković zaapelował też o rozsądek i umiar do przedstawicieli sieci handlowych.