To była po prostu taka dola.
Weronika spieszyła się do domu. Pod topniejącym śniegiem kryły się jeszcze płaty lodu, przez co nogi się ślizgały, utrudniając chodzenie. Na jezdni stały kałuże, a pędzące samochody ochlapywały przechodniów brudną wodą. Weronika trzymała się z dala od krawędzi chodnika.
Gdy wreszcie dotarła do mieszkania, plecy miała mokre od potu, nogi bolały ze zmęczenia, a do tego były przemocznięte. Dawno powinna kupić nowe buty.
W przedpokoju osunęła się bez sił na pufę. Zdjęła buty i poruszyła palcami w mokrych rajstopach. Pomyślała, iż dobrze byłoby teraz napić się mocnej herbaty z cytryną, żeby nie zachorować. Zanim zdążyła postawić buty przy kaloryferze, usłyszała pukanie w ścianę. Tak mama wzywała Weronikę – stukając łyżką. Weronika westchnęła i poszła do pokoju matki.
— Czego, mamo?
Matka tylko zamruczała w odpowiedzi.
— Byłam w pracy. — Weronika podeszła do łóżka i poprawiła zsunięty koc. Powietrze przesiąknięte było zapachem moczu. „Pielucha przepełniona” — zrozumiała.
Wyjęła nową pieluchę z zapasów przy łóżku i odsunęła koc. Przytłaczając mdłości od silnego zapachu, wymieniła ją. Przez cały ten czas matka bełkotała. Nie potrafiła już mówić.
— Już po wszystkim. Zaraz przygotuję kolację i cię nakarmię. — Weronika podniosła z podłogi ciężką, zużytą pieluchę i wyszła z pokoju, ignorując mamrotanie matki. Przyzwyczaiła się, żeby nie narzekać i nie mieć do niej pretensji. To i tak nic by nie zmieniło, tylko pogorszyłoby jej samopoczucie. Chciałaby usiąść choć na chwilę, odpocząć, ale na taki luksus nie mogła sobie pozwolić. Matka co chwilę stukała, wołając ją.
Kiedyś mieli normalną rodzinę. Ojciec kierował katedrą na uniwersytecie, mama zajmowała się domem i czekała na niego. Ale pewnego dnia wszystko się rozpadło. Weronika właśnie skończyła pierwszą klasę liceum, a jej brat Krzysztof zaliczył sesję na trzecim roku studiów, gdy ojciec nagle zmarł.
Matka jednego z kandydatów próbowała wręczyć mu łapówkę, żeby pomógł jej synowi dostać się na studia. Ojciec przewodniczył komisji rekrutacyjnej. Był zasadniczy i uczciwy, nigdy nie nadużywał stanowiska.
Urażona kobieta postanowiła się zemścić i złożyła na niego donos. Twierdziła, iż wziął pieniądze, ale jej syn i tak się nie dostał. Rozpoczęło się śledztwo. Serce ojca nie wytrzymało stresu, zmarł na zawał w drodze do szpitala.
Mama nie potrafiła pogodzić się z jego stratą i powoli traciła rozum. Przestała zauważać Weronikę i Krzysztofa, godzinami siedziała na kanapie, wpatrując się w jeden punkt. Potem nagle biegła do kuchni i zaczynała gotować obiad. Nigdy nie zaakceptowała śmierci męża, codziennie czekała na jego powrót z pracy.
Wcześniej przychodziła do nich dwa razy w tygodniu młoda kobieta, Ola, sprzątała i robiła zakupy. Matka nie uznawała mięsa i warzyw ze sklepu. Po śmierci ojca musieli zrezygnować z jej pomocy. Nikt poza ojcem nie pracował, teraz domem zajmowała się Weronika. Dlatego matka traktowała ją jak służącą. Weronika próbowała tłumaczyć, iż jest jej córką, ale matka uparcie nazywała ją Olą i wydawała rozkazy.
Oszczędności gwałtownie się skończyły, a i tak było ich niewiele. Matka nie umiała oszczędzać, kupowała sobie suknie i biżuterię. Była piękną kobietą, ojciec nigdy jej niczego nie odmawiał.
Kiedyś często odwiedzali ich koledzy ojca z uniwersytetu. Do dziś matka czasem kazała Weronice nakrywać do stołu i sama ubierała się odświętnie. Potem zapominała o wszystkim i krzyczała, iż Weronika narobiła za dużo jedzenia. Jedynym odpoczynkiem była dla niej szkoła. Ale i z niej musiała zrezygnować.
Krzysztof pierwszy powiedział, iż Weronika powinna iść do pracy. Gdyby on rzucił studia, od razu trafiłby do wojska i byłby jeszcze mniej pomocny. A tak skończy uczelnię, znajdzie pracę i będzie wspierał siostrę finansowo.
Wtedy ta decyzja wydawała się jedyną słuszną. Weronika porzuciła szkołę i zaczęła pracować. W dzieciństwie ukończyła szkołę muzyczną, miała talent. Dyrektorka przedszkola przyjęła ją do pracy. Do prowadzenia dziecięcych przedstawień wystarczało jej wykształcenie. I tak mało kto chciał pracować za tak niską pensję.
Mogła wracać w ciągu dnia do domu i sprawdzać, jak mama sobie radzi, gdy dzieci miały leżakowanie. To rekompensowało niską wypłatę, z której większość szła na czynsz i leki.
Po studiach Krzysztof wyjechał do Warszawy. gwałtownie zapomniał o obietnicy pomocy. Na prośby o pieniądze na opiekunkę odpowiadał, iż sam ma ciężko w obcym mieście, musi płacić za wynajem i nie może wspomóc finansowo.
Zawsze mieli napięte relacje. Cała uroda przypadła Krzysztofowi: ciemne, wyraziste oczy, gęste włosy, regularne rysy i wysoki wzrost. Rodzice pobrali się późno. Mama miała ponad czterdzieści lat, gdy zaszła w ciążę z Weroniką. Długo się wahała.
Weronika urodziła się wątła i chorowita. Przy najmniejszym przewiewie dostawała gorączki i kataru. Rosła chuda i niepozorna, podobna do ojca — szare oczy, cienkie, rzadkie włosy, wąskie usta i odstające uszy. Po matce nie odziedziczyła ani krzty urody.
Mama patrzyła na nią z politowaniem. Czasem Weronice wydawało się, iż gdyby matka wiedziała, jaka będzie, nie zdecydowałaby się na ciążę. Za to uwielbiała przystojnego Krzysztofa i była z niego dumna.
Tylko ojciec doceniał Weronikę, chwalił ją za postępy w grze na pianinie. Gotowa była godzinami ćwiczyć etiudy, byle tylko usłyszeć jego pochwały. Ale ojciec odszedł, a matka zapomniała o córce, traktując ją jak służącą.
Krzysztof rzadko odwiedzał dom, i to tylko na początku. Pewnego razu, po jego wyjeździe, Weronika zajrzała do szkatułki z biżuterią mamy, chcąc sprzedać jakiś drobiazg. Pieniędzy wciąż brakowało. Większość kosztownościWeronika zamknęła szkatułkę i pomyślała, iż od dzisiaj jej życie będzie należeć tylko do niej.