Trzy eseje oddane, oczywiście na OSTATNIĄ chwilę, dwie minuty przed zamknięciem okienka. Ja to się nigdy nie nauczę.
Więc na tę ostatnią chwilę postanowiłam jeszcze skrócić jeden, bo był 0.5% za długi i cholera wie czy obcięli by mi ocenę i tak skróciłam, iż spieprzyłam początek, powycinałam powycinałam, czatgpt mi pomógł skrócić wstęp i SPIERDOLIŁ, bo brzmi dużo gorzej, nie mogę się na to patrzeć, na tą mechaniczną mielonkę teraz. Oczywiście czytałam tuż przed, ale mój mózg już tak wyładowany, iż nic nie rozumiałam, co czytałam. Żałuję, oczywiście.
Mój perfekcjonizm mnie gryzie, czytałam jeszcze wieczorem ten wstęp i mi zgrzytał jak piasek między zębami, no ale za późno. Jeszcze wczoraj na tym zmęczeniu sprawdzałam eseje wieczorem, bo muszę się wyrobić do wtorku, a zostało mi 14, a mój umysł mielił i mielił i przeżuwał. No ale cóż.
Chyba muszę to sobie wybaczyć. Jestem juz tak przemęczona, iż postanowiłam rzucić to wszystko w ch… i pojechać na majówkę. Zdecydowanie muszę sie przewietrzyć, bo mam zawieszki.
A zatem zaraz wyjeżdżamy na trzy dni, ahoj przygodo!
Jedziemy na południe, do znanej niektórym Freyi, będzie ognisko, morze i zwyczajne szaleństwo, jak zwykle z F.