Wiele osób dziwi się, gdy wspominam, iż wyspę Bali zwiedzałam z prywatnym kierowcą. Że przecież drogo… iż nie ma “fun’u” … iż przecież są skutery. Są i niektórzy choćby z nich korzystają. Jednak moim zdaniem, trzeba mieć już trochę doświadczenia w prowadzeniu tego typu pojazdu, szczególnie na takich drogach i w takim ruchu. Oczy dookoła głowy wskazane. jeżeli macie wątpliwości, czy sobie poradzicie, lepiej rozważyć opcję z kierowcą. Bezpieczeństwo ponad wszystko. A i przy większych odległościach wygodniej. jeżeli podróżujecie w kilka osób, to już w ogóle bardzo opłacalne. Informację o cenach znajdziecie w pierwszym wpisie Zwiedzanie Bali z prywatnym kierowcą | dzień 1. Podczas drugiego dnia objazdu wyspy z prywatnym kierowcą odwiedzamy cztery miejsca. Tym razem całkowicie zdajemy się na naszego przewodnika, gdyż wiemy, iż z pewnością wszystko będzie bardzo dobrze rozplanowane. Startujemy ponownie z Ubud, tym razem z bagażami, bowiem po skończonej wycieczce kierowca zawiezie nas prosto do Sidemen, gdzie spędzimy kilka dnia. To jedna z głównych atrakcji na Bali, która często pojawia się w programach wycieczek biur lokalnych. Przyznam, iż nie uwzględniłam tego miejsca w swoim pierwotnym planie, w zasadzie z dwóch powodów. Po pierwsze, stworzenia, dzięki którym produkuje się najdroższą kawę świata kopi luwak często na takich plantacjach trzymane są w klatkach, po to, by jak najszybciej pozyskiwać główny składnik. Po drugie, kawoszem nie jestem, a plantację kawy w swoim życiu już nie raz odwiedziłam. Wiem, iż ta kawa jest inna, podobno o wyjątkowym smaku, a dodatkowo powstaje w niebagatelny sposób. W końcu nie bez powodu słynie ze swej zawrotnej ceny, nazywana jest “czarnym złotem”. Pewnie większość z Was wie, jak powstaje ów luksusowy produkt oraz jaką rolę odgrywają tu cywety, zwane również luwakami bądź łaskunami. Są one tu niezbędne, zjadają bowiem owoce kawy, które to w postaci ziaren wydalane są później z ich kałem. Chodzi o to, by jagody poddane zostały procesom trawiennym w żołądkach tych sympatycznych zwierzątek. Niestrawione ziarna są potem wydobywane z odchodów, suszone oraz wypalane. Generalnie cały proces jest bardzo czasochłonny, gdyż owoce kawy muszą najpierw dojrzeć, o czym świadczy kolor czerwony, a potem spaść z krzewu arabiki, by stać się pożywieniem cywet. Jak to się stało, iż jednak na plantację kawy kopi luwak docieramy? Nasz kierowca Putu po prostu nas tam zabiera. Drugiego dnia zdajemy się już całkowicie na jego plan. Wiedząc, iż wszystkie ważniejsze miejsca z mojej listy zostaną odwiedzone, nie mam nic przeciwko dodatkowym. Plantacja, którą odwiedzamy, nazywa się Bali Pulina. Wstęp jest bezpłatny, tutaj lokalni farmerzy wystawiają swoje produkty na sprzedaż. Oczywiście można tutaj poznać cały proces produkcji słynnej kawy, pospacerować w pięknym ogrodzie oraz posmakować rożnych gatunków kawy oraz herbaty, podziwiając z tarasu czy balustrady ładny widok na pola ryżowe. Jest też oczywiście sklepik, w którym można nabyć lokalne produkty, czy to kawę, czy herbatę, a także naturalne kosmetyki. Niestety są także luwaki w klatkach, trzymane w strasznych warunkach. Jak smakuje słynna kawa kopi luwak? Hm, jak kawa? No właśnie, szczerze przyznam, iż smak już wyleciał z mojej pamięci, a jako iż kawy na co dzień nie pijam, to i pamięć zbytnio się nie przejęła, by to zdarzenie jakoś szczególnie sobie zapisać. Przy zakupie kawy natomiast, warto zwrócić uwagę na cenę. Ta, pozyskiwana ze zwierzątek, żyjących w klatkach, jest tańsza, ta z żyjących na wolności o wiele droższa. jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat kawy, jej produkcji oraz cen, zajrzyjcie na Dalekietakblisko, wszystko pięknie i szczegółowo zostało tam opisane. Osobiście nie rozumiem tego fenomenu i nie rozumiem, jak można męczyć Bogu ducha winne zwierzęta, by zaspokoić jakąś tam ludzką fanaberię. To zdecydowanie produkt, bez którego człowiek mógłby się obejść. Wstęp na plantację: bezpłatny To jedna z najsłynniejszych świątyń na Bali, zarówno pod kątem turystycznym, jak i jako miejsce kulty dla Balijczyków. Nazywana jest przybytkiem świętych źródeł i leży w wiosce Tampak Siring. Została zbudowana w X wieku wokół gorącego źródła, bijącego na terenie świątyni do dnia dzisiejszego. Bulgoczącą wodę wyraźnie widać w środku świątyni. Podobno ma ona magiczne uzdrawiające adekwatności. To, co tutaj się odbywa, to rytualna kąpiel. Do Pura Tirta Empul ściągają pielgrzymi z całej wyspy, aby oczyścić ciało oraz duszę. Co ciekawe, w tym rytuale może wziąć udział każdy, bez względu na religię. Historia świątyni związana jest z mitologiczną opowieścią o królu Mayadenawie, który uciekł do lasu. Mayadenawa był opisywany jako potężny król, który posiadał boską moc. Jednak Mayadenawa miał zły charakter i uważał się za równego Bogu. Z tego powodu Bóg Indra wysłał swoje wojska, by zniszczyły króla Mayadenawę. Król Mayadenawa przegrał i uciekł do lasu. Aby zatrzeć swoje ślady, król Mayadenawa tak układał stopy, by nie zostawiać znaków, gdy spacerował po dżungli. Ta próba jednak się nie powiodła. Zanim król Mayadenawa wpadł w ręce boskich oddziałów Indry, stworzył zatrute źródło, którym udało mu się zabić większość wojsk Indry. Aby pozbyć się zatrutego źródła, bóg Indra wyczarował eliksir, to było cudowne źródło zwane Tirta Empul, co oznacza woda święcona. Dlatego to właśnie świątynia, w której się ono znajdowało, otrzymała taką nazwę. Zaś las, do którego uciekł Mayadenawa, stał się wioską Tampaak Siring, co oznacza ukośnie nachylony spód stopy. Turyści mogą wejść do środka świątyni, obowiązkowy jest sarong, dostępny na miejscu. Kiedy docieramy na miejsce, baseny są jeszcze puste, w południe zaczyna ustawiać się już kolejka. Teren świątyni jest spory, warto przespacerować się po całym, by zobaczyć ceremonie, odbywające się w jej różnych częściach. To, co jest piękne na Bali, to to, iż owe celebracje nie są na pokaz, są autentyczne. Zobaczycie tutaj mnóstwo koszyczków dziękczynnych z kwiatami, pozostawionych przez modlących się tu wiernych. W powietrzu poczujecie zapach wonnych kadzidełek. Rytuał oczyszczenia rozpoczyna się złożeniem tzw. ofiarek właśnie w formie kolorowych koszyczków. Następnie pielgrzymi pogrążają się w modlitwie, po czym zanurzają się w świętej wodzie, tryskającej z licznych małych fontann. Widok jest niezwykły, wręcz mistyczny. Wstęp do Pura Tirta Empul: 15 000 IDR od osoby Kolejnym przystankiem podczas drugiego dnia zwiedzania wyspy Bali z prywatnym kierowcą jest wulkan Batur, a adekwatnie jego podnóża. Jak na Bali przystało, jest on cały czas aktywny. Średnica pierwszej jego kaldery wynosi 13 km, drugiej zaś 9 km. Na sam wulkan można wejść. Wiele firm oferuje trekking na sam szczyt na wschód słońca. Wyrusza się w zasadzie w nocy ok. 2:00 lub 3:00, by na górę dotrzeć, gdy słońce będzie się wynurzać się zza horyzontu. Szlak nie jest trudny dla osób aktywnych i chodzących po górach. Atrakcją są jajka gotowane w gorącej wulkanicznej parze, podawane na śniadanie. jeżeli szukacie namiarów na sprawdzoną firmę, organizującą taką wycieczkę, podrzućcie maila. Wulkan Batur leży w regionie Kintamani. Tak naprawdę leży on wewnątrz kaldery prawulkanu sprzed 20 tysięcy lat, która, uwaga, mieści się w środku kolejnej kaldery sprzed 30 tysięcy lat. U stóp wulkanu leży jezioro Danau Batur. Pierwsza historyczna erupcja miała miejsce w 1804 roku, ostatnia zaś w 2000 roku. Do ostatniej dużej erupcji doszło do 1973 roku, czego skutki zniszczeń widać do dziś. Czarna zastygła magma pokrywa zbocza góry, to właśnie pozostałości z tamtego okresu. Roślinność na zboczach nie odbudowała się, co świadczy o ilości lawy wyrzuconej podczas wybuchu. Ten wulkan, mimo swoich stosunkowo niewielkich rozmiarów, jest drugim najaktywniejszym wulkanem na wyspie. Jego aktywność jest skrupulatnie monitorowana i w razie jej wzmożenia i zapowiedzi wybuchu, mieszkańcy okolic mają zostać ewakuowania na czas. jeżeli chcecie zobaczyć wulkan Batur, macie trzy opcje, w zasadzie trzy wioski, z których widok jest najlepszy: wioska Penelokan, wioska Batur village oraz wioska Kintamani. Dodatkową atrakcją w tym rejonie są naturalne gorące źródła w wiosce Toya Bungkah. Przyznam się, iż tej świątyni również nie uwzględniłam w swoim planie. Mniej znana Pura Kehen rzadziej odwiedzana jest przez turystów, choć to nie oznacza, iż jest mniej ciekawa. Wręcz przeciwnie. Sprawia wrażenie opuszczonej, zapomnianej, porośnięta mchem, ukryta za wysokim murem niejako chowa się przed światem. Podczas zwiedzania jesteśmy zupełnie sami. Chmury, lekka mgła, odkrywamy tajemnicze i magiczne miejsce. Do środka prowadzi przepięknie zdobiona ogromna brama. Jak się okazuje, to druga, zaraz po Pura Besakih, największa świątynia na Bali, i bardzo stara. Została wzniesiona w XI wieku. Bogato zdobiona niesamowitymi reliefami oraz rzeźbami, skryta wśród drzew i lian, stanowi idealne miejsca na modlitwę. Przy wejściu zaś po prawej stronie wysoko na drzewie umieszczona jest budka, służąca do modlitwy i medytacji. Kehen oznacza dom lub kominek, który symbolizuje boga ognia Brahmana, chroniącego świątynię. Ponieważ jest to jedna z najważniejszych świątyń w tym regionie, odbywa się tutaj wiele ceremonii religijnych. Oczywiście przed wejściem do świątyni trzeba zadbać o odpowiedni ubiór, nogi powinny być zakryte, a wokół talii należy nosić szarfę świątynną. Najlepiej wypożyczyć sarong za drobną opłatą wraz z pasem. Przed świątynią znajduje się budka, w której można kupić bilet oraz zaopatrzyć się w odpowiedni strój. Do świątyni prowadzi 38 stromych schodków. Po obu stronach znajdują się posągi strażników z wayang, postaci zaczerpnięte z popularnej opowieści o Ramajanie. Pierwszą rzeczą, którą widzimy po wejściu na górę jest dziedziniec, przy którym stoi ogromne drzewo figowe. Uważane jest ono za święte przez Balijczyków. Przechodząc przez drugi dziedziniec, którego ściany pokryte są starą chińską porcelaną, wchodzimy do miejsca, zwanego jeroan. To najświętszy dziedziniec balijskich świątyń. Stoi tutaj 11 zadaszonych meru, małych świątyń, przypominających nieco pagody. Najwyższy meru poświęcony jest bogu, który chroni świątynię. Naszą uwagę od razu zwraca tron, znajdujący się w północnej części dziedzińca. Ta kamienna, bogato rzeźbiona bryła poświęcona jest trzem hinduistycznym bogom Brahmie, Śiwie i Wisznu. Owe rzeźbienia nie są typowe dla balijskiego stylu, są małe drobne i z wieloma detalami. Żółw oraz wąż owinięty wokół podstawy świątyni symbolizują podziemia. Pozostałe rzeźbione figury przedstawiają hinduskie postaci, takie jak Śiwę ze swoim synami. Wstęp do Pura Kehen: 15 000 IDR od osoby Pura Besakih to największy i zarazem najważniejszy kompleks świątynny na tej wyspie, zwany “Świątynią Matką”. Co ciekawe, wzniesiony został na zboczu aktywnego wulkanu Gunung Agung na wysokości 1000 metrów. Składa się z aż kilkudziesięciu świątyń (jest ich tam ponad 80), rozlokowanych na tarasach, połączonych schodami. Główna świątynia nosi nazwę Pura Penataran Agung. Całość jest bardzo stara, pochodzi z X wieku, kompleks zaś jest naprawdę bardzo malowniczo położony, otoczony przez zapierające dech w piersiach pola ryżowe, wzgórza, góry i strumienie. W Pura Besakih znajdują się trzy świątynie poświęcone hinduskiej trójcy. Pura Penataran Agung znajduje się w centrum i ma białe sztandary dla boga Śiwy – niszczyciela. Pura Kiduling Kreteg usytuowana jest po prawej stronie i ma czerwone sztandary dla boga Brahmy – stwórcy. Pura Batu Madeg zaś reprezentuje boga Wisznu, symbolizującego utrzymujący aspekt boga, z jego czarnymi sztandarami. Turyści mogą wejść na teren świątyni, jednak nie wolno im wejść do środka, tzn. do samego wnętrza. I tutaj uwaga na naciągactwo, przed czym przestrzega nas nasz kierowca. Przy zakupie biletu dowiecie się, iż do środka można wejść tylko z przewodnikiem. Bzdura. Wejdziecie tylko na tarasy i obejdziecie świątynię dookoła. To samo możecie zrobić sami. W kasie musicie być bardzo asertywni, bowiem panowie bileterzy są nadzwyczaj uparci i przekonywający. Pamiętajcie więc, iż w ciągu dnia Pura Besakih staje się zatłoczoną pułapką turystyczną z samozwańczymi “strażnikami świątyń”, naganiaczami oraz straganiarzami. Wielu z Was z pewnością zainteresuje sam wulkan Agung, na szczyt którego również można wybrać się na trekking. Jednak nie zawsze jest to możliwe, gdyż aktywność owej góry co jakiś czas daje o sobie znać. Pierwsza zanotowana erupcja tego wulkanu miała miejsce w 1808 roku, a ostatnia w latach 1963–1964. W wyniku drugiej zginęło aż 12 000 ludzi. Kolejna aktywność została odnotowana w listopadzie 2017 roku i w tej chwili niestety szlak pozostaje zamknięty aż do odwołania. Wstęp do Pura Besakih: 60 000 IDR od osoby Koniecznie zajrzyjcie także do wpisu z pierwszego dnia zwiedzania: