Zupa dla teściowej nie problem, ale jej wizyty mnie wykańczają

newsempire24.com 1 miesiąc temu

W małym miasteczku pod Łodzią, gdzie stare domy toną w zieleni jabłoni, moje życie w wieku 32 lat zamieniło się w niekończący się rytuał przypodobywania się teściowej. Nazywam się Katarzyna, jestem żoną Tomasza, a mieszkamy w mieszkaniu tuż nad lokalem jego matki, Jadwigi Kazimierczak. Talerz zupy dla niej mnie nie ubodzie, i niech ogląda telewizję u nas godzinami, ale jej nawyk przychodzenia codziennie i zostawania do północy niszczy mój spokój. Jestem na krawędzi i nie wiem, jak to zatrzymać, nie raniąc przy tym męża.

Rodzina, w której się znalazłam

Tomek to miłość mojego życia od czasów studiów. Jest dobry, troskliwy, pracuje jako elektryk i zawsze czułam się przy nim bezpiecznie. Pobraliśmy się cztery lata temu i byłam gotowa na życie z jego rodziną. Jadwiga, jego matka, wydawała mi się sympatyczną wdową, która uwielbia syna i chce być blisko nas. Gdy wprowadziliśmy się do mieszkania nad jej własnym, myślałam, iż to wygodne: jest blisko, pomoże, gdy trzeba. Zamiast pomocy dostałam jednak codzienną inwazję, od której nie umiem się uwolnić.

Nasza córka, Zosia, która ma dwa lata, to centrum naszego życia. Pracuję na pół etatu jako księgowa, by mieć więcej czasu dla niej. Tomek często zostaje w pracy i radzę sobie sama. Ale Jadwiga uczyniła nasz dom swoim drugim mieszkaniem. Każdego dnia, bez zapowiedzi, wchodzi na górę, a jej wizyty to nie tylko filiżanka herbaty, ale prawdziwa okupacja.

Teściowa, która nie odchodzi

Wszystko zaczyna się rano. Gotuję obiad, gdy nagle dzwonek do drzwi — to Jadwiga. „Kasia, tylko wpadłam, co u was?” — mówi, ale po chwili już siedzi przy stole, czekając na talerz zupy. Nie jestem skąpa, niech je, na zdrowie. Ale po obiedzie nie wychodzi. Włącza telewizor, godzinami ogląda swoje seriale, komentując je na głos. Zosia kręci się pod nogami, ja próbuję sprzątać albo pracować, a teściowa jakby nie zauważała, iż mam ręce pełne roboty.

Około północy, gdy ledwo stoję na nogach, w końcu schodzi na dół. Ale choćby to nie koniec — może wrócić, „zapominając” czegoś, albo zadzwonić do Tomka, by poskarżyć się na zdrowie. Jej obecność to jak tło, którego nie da się wyłączyć. Krytykuje, jak gotuję, jak ubieram Zosię, jak prowadzę dom. „Kasia, za moich czasów dzieci spały dłużej” — mówi, a ja milczę, choć we mnie wszystko wrze.

Milczenie męża

Próbowałam rozmawiać z Tomkiem. Po kolejnym dniu, gdy teściowa zasiedziała się u nas do pierwszej w nocy, powiedziałam: „Tomek, jestem zmęczona, potrzebuję przestrzeni dla siebie”. Westchnął: „Mama jest sama, nudzi się. Wytrzymaj”. Wytrzymaj? Wytrzymuję każdego dnia, ale siły mi już brakuje. Tomek kocha swoją matkę i rozumiem, iż jest dla niego ważna, ale dlaczego ja mam rezygnować ze swojego spokoju? Jego milczenie sprawia, iż czuję się samotna we własnej rodzinie.

Zosia, moja mała, już przyzwyczaiła się, iż babcia jest zawsze obok, ale widzę, jak jej rytm dnia się rozregulowuje przez te wizyty. Chcę, by mój dom był naprawdę mój, bym mogła odpocząć, pobawić się z córką, być z mężem bez obcych oczu. Ale Jadwiga chyba uważa, iż ma prawo być u nas, kiedy tylko zechce. Jej mieszkanie jest przecież tuż pod nami, ale woli naszą kanapę, nasz telewizor, nasze życie.

Ostatnia kropla

Wczoraj było gorzej niż zwykle. Gotowałam kolację, Zosia marudziła, a Jadwiga włączyła telewizor na pełną głośność. Poprosiłam, by przyciszyła, ale machnęła ręką: „Kasia, nie marudź, przecież nie przeszkadzam”. Nie przeszkadza? O mało nie rozpłakałam się z bezsilności. Gdy Tomek wrócił, poskarżyła mu się, iż jestem „niegościnna”. On milczał, a ja zrozumiałam: jeżeli nie postawię granic, to się nie skończy.

Chcę poważnie porozmawiać z Tomkiem. Powiedzieć, iż jego mama może przychodzić, ale nie codziennie i nie do północy. Może zaproponować jej wizyty dwa razy w tygodniu, o ustalonych godzinach. Ale boję się, iż się obrazi, a Tomek stanie po jej stronie. A jeżeli powie, iż jestem egoistką? A jeżeli to zniszczy nasze małżeństwo? Ale nie mogę dłużej żyć w tym tempie, gdzie mój dom nie jest moim, a ja jestem tylko dodatkiem do teściowej.

Moje wołanie o spokój

Ta historia to moje wołanie o prawo do własnego domu. Talerz zupy mnie nie zrujnuje, telewizor też, ale chcę, by moja rodzina była tylko moja. Jadwiga może nie chce mi źle, ale jej wizyty duszą mnie. Tomek może mnie kocha, ale jego milczenie to jak zdrada. W wieku 32 lat chcę żyć w świecie, gdzie moje dziecko śpi o stałych porach, gdzie mogę odetchnąć, gdzie mój dom to moja twierdza.

Nie wiem, jak przekonać Tomka, jak nie urazić teściowej. Ale wiem jedno: nie mogę dłużej być zakładniczką jej nawyków. Niech ta rozmowa będzie trudna, ale jestem gotowa. Jestem Katarzyna i odzyskam swój dom, choćby jeżeli będzie trzeba postawić ultimatum.

Idź do oryginalnego materiału