To co się Unii udało to ta wolna młodzież. Wszyscy się ze sobą dogadują, każdy ma jakąś bazową wiedzę geograficzną i tak naprawdę inny kraj to jak inne miasto. Mieliśmy na tych kempingach mieszanki z różnych państw i to były bardzo fajne dzieciaki. Na tym ostatnim kempingu trzech (chyba Niemców?) rozwiesiło sobie hamaki tuż obok naszych namiotów. W nocy tam zalegli i zaczęli gadać, co mnie obudziło. Leżałam i tak myślałam, iż jak poczuję jakieś zioło to wyjdę i zagrzmię, ale nic takiego nie nastąpiło. I tak wyjrzałam i zobaczyłam, iż zasypiają, a jeden ma rękę wywaloną z tego hamaka i przewraca szyszki na ziemi. Tak jak mały Mieszko, który zasypiał z ręką na podłodze, bo zanim padł budował z klocków. W społeczeństwie, gdzie nie ma zakazów, nikt się nie buntuje, bo i po co? Wskakiwali do wody (jak świetnie ci Niemcy pływali!) i było ich dziesięcioro płci obu.
Na tej dzikiej plaży były grupki szczupłych długowłosych Hiszpanek i włoskie pary. Włoszki opalały się topless i miały włosy pod pachami. Niektórzy ludzie w namiotach spali bez ubrania i co mocniejsze nie naciągali tropików, więc rano, zanim się przykryli, dzieciaki miał szok 😀 Btw. Były też francuskie rodziny z dziećmi jej i jego. Wszyscy byli fit, bo zejście na plażę nie było łatwe i wprowadzało to pewną selekcję, ale cała Albania to dziesiątki. choćby moja piękna Łucja miała w którymś momencie doła, iż ona jest gruba i wszyscy są od niej atrakcyjniejsi. Fajnie jest być częścią społeczności łatwych i bezkompleksowych ludzi. Nikt się nie upijał i nikt nie potrzebował coś udowadniać. Jest w tej młodzieży bananowe przeświadczenie, iż bycie Europejczykiem to górka drabiny społecznej i chociaż rodzi to inne problemy (to, iż spada chęć kształcenia się – bo i po co?) i być może, jeżeli wejdzie się w ten świat mocniej, to okaże się, iż to wszystko jest powierzchowne, to to ogólne wrażenie jest cudowne.
Podsumowująco wrzuciłam na szafę listę co przywieźć z Albanii, gdybyście się wybierali i polecam Wam też rolkę gościa z tej ekipy, którą spotkaliśmy na lotnisku. Takie właśnie teamy młodych Europejczyków włóczą się po Albanii. Holendrzy przyjeżdżają własnymi autami, ale większość przylatuje i JAKOŚ dociera na miejsce, gdzie urzęduje przez naście dni.
<>
Lila z Mieszkiem są dziś na konwencie anime – też cudowne miejsce pełne różnorodności, Łucja od rana randkuje z Matim, a ja siedzę z kotami sąsiadów. Wyjęłam ze skrzynki kartkę z Danii przysłaną przez dzieciaki i chyba zacznę szukać jakichś japonek? Wyjazdowo mieliśmy kilka kataklizmów. Przede wszystkim rozpadły się klapki moje (i dziewczyn!!!), czyli poszły trzy pary butów. Poza tym pierwszego dnia wlazłam na osę i spuchła mi stopa. Był to problem, bo musiałam przecież włożyć nogę do buta i prowadzić auto! Na szczęście jak dotarliśmy do cywilizacji poszłam do apteki, powiedziałam łacińską nazwę leku, który wiem, iż zmniejsza mi odczyny alergiczne po ugryzieniach i ona dała mi coś PODOBNEGO. Lilka raz wlazła na jeżowca (krawędzią dużego palca) i potem już pilnowali, żeby ZAWSZE buty do wody zakładać. Nieroztropnie zajrzałam już też na mój rachunek telefoniczny i widzę, iż NIE upilnowałam i złapałam parokrotnie albański roaming (to poza Unią, więc trochę łupnęło :/)