Zostawił mnie dla młodszej, a potem zadzwonił, pytając, czy może się wrócić do mnie!

newsempire24.com 2 tygodni temu

Zostawiłem ją dla młodszej. Następnego dnia zadzwoniłem i zapytałem, czy mogę wrócić.

Spakowałem torbę i wyszedłem z mieszkania przy ulicy Mokotowskiej, nie odwracając się. Rzekłem tylko, iż wciąż szukam tego, co prawdziwe, iż chcę po raz ostatni poczuć prawdziwą miłość.

Stała w progu z filiżanką herbaty w dłoni, patrzyła na mnie Katarzyna, z którą dzieliliśmy trzy dekady wspólnego życia: śniadania przy oknie, rachunki za prąd i ciszę przerywaną jedynie krótką wymianą zdań.

Nie krzyczała. Nie płakała. Nie pytała nawet, kim jest ta młoda Agnieszka. To już nie miało znaczenia. Jedno spojrzenie w jej oczy mówiło mi, iż decyzja zapadła dawno wcześniej i iż teraz jestem tylko etapem końcowym, mężczyzną, którego trzeba odłożyć klucze i bilans domowy.

Pierwsze dni po odejściu były jak sen. Przechadzałem się po naszym mieszkaniu w milczeniu, nie włączając radia, nie odbierając telefonu. Słyszałem dzwonek dzieciczuli, iż coś jest nie takodpowiadałem, iż wszystko w porządku. Nie chciałem litości, nie chciałem pytań. Chciałem po prostu zniknąć, choćby na chwilę.

Potem przytłoczył mnie gniew. Przecież nie byłem złym mężem. Gotowałem, prałem, słuchałem, rezygnowałem z własnych potrzeb w imię my. A kiedy postanowiłem iść po własne szczęście, nie miałem odwagi spojrzeć Katarzyny w oczy.

Minęły tygodnie. Nauczyłem się spać sam, robić zakupy nie według jej listy, chodzić na długie spacery po Łazienkach, z parasolem albo bez, z myślami lub z pustą głową. Każdy kolejny dzień był lżejszy od poprzedniego.

I kiedy myślałem, iż to już koniec, usłyszałem dzwonek do drzwi.

Stał w progusiwy, zmęczony, z torbą w ręku i w oczach czymś, czego nie widziałem wcześniej.

Mogę wejść? zapytał cicho. Chciałbym porozmawiać.

Patrzyłem na niego i nie wiedziałem, kim jest ten człowiek, który odeszło bez słowa, a teraz wraca, jakby czas się zatrzymał.

Wpuściłem go. Usiadliśmy w salonie, tam gdzie kiedyś razem piliśmy kawę w niedzielny poranek i rozmawialiśmy o niczym. Trzymał torbę na kolanach, niepewny, czy może ją odłożyć. Ja siedziałem naprzeciwko, ręce splecione, gotowy słuchać, choć już nie taki jak dawniej.

Nie wyszło powiedział po chwili. Myślałem, iż wiem, czego chcę. Że mogę zacząć od nowa. Ale

Zacisnął dłonie na kolanach.

Dlaczego wracasz? Bo ta młoda cię zawiodła? Bo nie wytrzymałeś? Bo tu jest łatwiej?

Spojrzał na mnie z mieszaniną wstydu i zmęczenia.

Bo tęsknię. Bo dopiero teraz widzę, co mieliśmy i kim dla mnie byłaś.

Wstałem i podszedłem do okna. Za szybą świeciło październikowe słońce, na ulicy ktoś wyprowadzał psa Azora, dzieci wracały ze szkoły. Wszystko było zwyczajne, ale w mojej głowie już nic nie było zwyczajne.

Podczas twojej nieobecności powiedziałem cicho nauczyłam się żyć sama. Nie dlatego, iż chciałam, tylko dlatego, iż musiałam. I nie jestem już kobietą, którą zostawiłeś.

Odwróciłem się i po raz pierwszy przyjrzałem jej naprawdę uważnie.

Teraz ja zdecyduję, czy jeszcze będziesz częścią mojego życia.

Nie nalegała. Nie padła na kolana. Tylko skinęła głową, jakby rozumiała, iż wszystko się zmieniło i iż to nie ona rozdaje teraz karty. Zostawiła torbę przy fotelu i zapytała, czy może zostać na noc. Nie z litości, nie z wygodychciała tylko chwili, oddechu.

Zgodziłem się. Nie wiem dokładnie, dlaczego. Może chciałem pokazać jej mój świat bez mnie. A może część mnie wciąż ciekawiła, co naprawdę oznacza ten powrót.

Kolejne dni minął w ciszy, ostrożnie. Nie dotykał mnie, nie próbował wrócić do dawnych rytuałów. Sam robił sobie śniadanie, pomagał przy obiedzie, proponował zakupy. Ja już nie czekałem na jego ruchy. Miałem własny plan dnia, własne sprawy, własną ciszę i to była moja rzeczywistość.

Pewnego wieczoru usiedliśmy razem. Zapytał, czy moglibyśmy zacząć od nowa, inaczej, z szacunkiem, bez udawania. Powiedział, iż nie oczekuje natychmiastowego wybaczenia i rozumie, jeżeli to już koniec.

Nie odpowiedziałem od razu. Patrzyłem na jego pobladłą twarz, na głębsze zmarszczki, na oczy, które nie były już pewne siebie, a już jedynie ludzkie. I pomyślałem: a jeżeli to właśnie ja mam wybór?

Położyłem dłoń na stolenie na jego, a obok.

Potrzebuję czasu. Ale tym razem to ty będziesz czekał.

Następnego dnia wyszedł na spacer i napisał wiadomość: Dziękuję, iż pozwoliłeś mi wrócić. Wiem, iż to nie znaczy, iż wróciłem.

Uśmiechnąłem się lekko. Może to właśnie było nowe. Bo tym razem to ja miałem głos.

Idź do oryginalnego materiału