*Dziennik, wtorek*
Stałam w progu, gdy w drzwiach mojego mieszkania pojawiła się blondynka w krótkim futrze. Klucz zgrzytnął w zamku, jakby ktoś go na siłę przekręcał.
Pchnęłam drzwi, spodziewając się znajomego zapachu domu mieszanki moich perfum i delikatnej nuty pasty do podłóg. Zamiast tego w nozdrza uderzył mnie obcy, mdły aromat.
Zamarłam. Coś było nie tak.
Na wieszaku, obok płaszcza męża, wisiał jaskrawoczerwony sweter. Nigdy go wcześniej nie widziałam. Moje kapcie, zawsze stojące przy wejściu, leżały w kącie, a na ich miejscu stały eleganckie szpilki.
Serce zabiło gwałtownie. Wróciłam z delegacji dzień wcześniej, chcąc zrobić niespodziankę. Niespodzianka czekała na mnie.
Powoli przeszłam do salonu. Na stoliku stał bukiet lilii nienawidziłam lilii, miałam na nie alergię. Paweł o tym wiedział. Obok leżała rozłożona kolorowa gazeta. Nie moja.
Wyciągnęłam telefon. Palce drżały, gdy wybierałam numer męża. Długie sygnały dźwięczały w uszach. Nie odbierał.
W kuchni na blacie widać było ślady gotowania. W zlewie stały dwie filiżanki z naszego ślubnego serwisu. Na jednej ślad różowej szminki.
W głowie huczało. To nie mogło być prawdą.
Klucz znowu zaszczękał w zamku. Cofnęłam się w cień.
Do środka weszła młoda blondynka. Rzuciła torby z zakupami i zdjęła buty. Odwróciła się, włączyła światło i zobaczyła mnie.
Na jej twarzy nie było strachu. Tylko irytacja.
A ty jeszcze tu jesteś? rzuciła, jakby mówiła do sprzątaczki. Spakuj swoje rzeczy i wynoś się z mojego mieszkania.
Pierwszy szok ustąpił miejsca zimnej wściekłości.
Z *twojego* mieszkania? spytałam. Chyba zwariowałaś. To moje i mojego męża.
Parsknęła śmiechem.
Byłego męża poprawiła. Teraz to nasze. Paweł prosił, żebyś nie robiła scen.
Nie ruszę się stąd. Wezwę policję.
Proszę bardzo wzruszyła ramionami. Powiesz im, iż była żona nie chce wyprowadzić się z mieszkania? Śmieszne.
Podeszła do komody, gdzie stały nasze zdjęcia. Wzięła jedno z wakacji we Włoszech.
Słodkie powiedziała z fałszywym uśmiechem. Ale to już przeszłość.
Rzuciła ramkę do kosza. Szkło roztrzaskało się z brzękiem.
Rzuciłam się do niej.
Co ty robisz?!
Odepchnęła mnie lekko.
Paweł cię rzucił. Pogódź się z tym.
W tej chwili drzwi się otworzyły. W progu stał Paweł. Spojrzał na nią, potem na mnie. Jego twarz była obojętna.
Kochanie, co się stało? spytał ją.
Mnie choćby nie zauważył.
Pawle powiedziałam spokojnie. Wytłumacz mi, co tu się dzieje?
Westchnął, jakby to była uciążliwa formalność.
Aniu, myślałem, iż Kasia ci już powiedziała. Rozwiedliśmy się miesiąc temu. To moja nowa żona.
Rozwiedliśmy się? uśmiechnęłam się. Bez mojej wiedzy?
To tylko formalność machnął ręką. Mieszkanie należy do mnie.
Kasia położyła mu dłoń na ramieniu.
Więc idź już, Aniu. Nie rób dram.
U