23-letnia Alicja Orzeł z Bielska-Białej odlicza godziny do startu w walce o koronę najpiękniejszej. W wietnamskim Hanoi reprezentuje Polskę podczas konkursu Miss Tourism World!
Alicja przebywa w Wietnamie od kilkunastu dni. Natomiast już w najbliższą sobotę odbędzie się finał konkursu, podczas którego piękna bielszczanka zaprezentuje się w stroju narodowym przygotowanym przez Natashę Pavluchenko. – Będzie to biała kreacja, podkreślająca naturalną, słowiańską urodę Alicji – mówi Edyta Dwornik z Agencji Mody Prestige.
Alicja to studentka Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku dziennikarstwo i medioznawstwo ze specjalizacją PR. Na co dzień pracuje jako aktorka, modelka i fotomodelka oraz rozwija się w branży social media marketingu.
– Udział w konkursie był szybką decyzją, a w organizacji przedsięwzięcia pomogła rodzina oraz Agencja Mody Prestige, z którą współpracuję już od kilku lat – tłumaczy Alicja Orzeł.
– Alicja jest naturalna i ma dobry charakter, jest pracowita – wierzę, iż ma duże szanse przywieźć koronę do Polski – dodaje Edyta Dwornik, producent konkursu Miss Stars Poland.
Organizacja Miss Tourism stawia na rozwój turystki. Uważa, iż jest to kluczem do zjednoczenia świata. Ambasadorki poszczególnych państw poznają świat i nowe zwyczaje.
– Przebywaliśmy do tej pory w różnych miejscach. Począwszy od Hanoi, w którym to na początku jedynie oczekiwałam na transport oraz przyłączenie mnie do reszty uczestniczek przebywających wówczas w Son La, które było moją drugą bazą. Droga na miejsce była bardzo długa, głównie przez trasę, która prowadziła przez malownicze góry, ale znacząco wydłużyła nasz dojazd. Jechaliśmy prawie 10 godzin – tłumaczy Alicja Orzeł.
W Son La spędziła niespełna 2 dni. W tym czasie wzięła udział w zupełnie nowym dla niej wydarzeniu, festiwalu Xoe, który polegał na tańcu synchronicznym ogromnej grupy kobiet. – Tańczyło około 1000 kobiet, w tym my – uczestniczki Miss Tourism World. W przeciągu godziny zostałyśmy nauczone prostego tańca, dzięki czemu stałyśmy się częścią tego wyjątkowego święta. Było to dla mnie niesamowite przeżycie, a święto niepodobne do żadnego innego znanego mi dotychczas – komentuje Alicja.
Po Son La przyszedł czas na kolejne miejsce. To Vinh Yen w prowincji Vin Phuc. – To nasze miejsce docelowe, w którym odbędzie się finał 10 grudnia. Mamy przyjemność zwiedzać prowincję Vinh Yen – odwiedziliśmy do tej pory miasteczko Tan Dao, w którym miałam okazje przyczynić się do pomocy naszej planecie i wziąć udział w procesie sadzenia drzew. Łącznie z uczestniczkami posadziłyśmy kilkaset drzew – mówi bielszczanka.
– Zaskoczyło mnie pozytywnie przyjęcie nas tutaj przez lokalną społeczność. Ludzie witają nas niesamowicie ciepło, uwielbiają robić sobie z nami zdjęcia i są choćby niesamowicie podekscytowani, co sprawia, iż naprawdę można się czasami wręcz wzruszyć. Usłyszałyśmy raz niesamowicie poruszające zdanie od naszego przewodnika i tłumacza, który rozmawiał z lokalnymi władzami i przekazały mu, iż miejscowa społeczność nigdy się niczym tak nie ekscytowała jak spotkaniem z nami… – opowiada.
– Do tej pory chyba nic mnie nie rozczarowało. Jedyną może w subiektywnym odbiorze niedogodnością, po pewnym czasie, staje się jedzenie, które jest kompletnie inne od tego znanego nam w Polsce, więc po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić. Jedni mogą się zakochać, a inni będą tęsknić za polskimi smakami, jak też momentami ja. Aczkolwiek jest tutaj tez wiele różnych potraw, które zdecydowanie przypadły mi do gustu i z chęcią wprowadzę je w swój jadłospis w domu rodzinnym – dodaje.
Dużym wyzwaniem stawianym przed uczestniczkami jest masa aktywności, które wykonują praktycznie każdego dnia. – Bardzo dużo czasu spędzamy w podróży i na przemieszczaniu się pomiędzy kolejnymi punktami. Jesteśmy w ciągłym kontakcie z organizacją i w zasadzie w każdej chwili możemy dostać informację o ważnej aktywności w ciągu dnia. Także ciągle musimy być w pogotowiu i być przygotowane na czekające nas nowe zadania.
Dziś rozpoczęły się próby do głównego konkursu.
Alicja Orzeł ze wszystkimi uczestniczkami nawiązała bliską relację. Tworzymy razem swego rodzaju ,,konkursową rodzinę” i każdego dnia spędzamy razem większość czasu. Jednak szczególny kontakt nawiązałam z paroma uczestniczkami i mam nadzieję, iż przetrwa on również po konkursie. Jest to między innymi oczywiście moja współlokatorka z Turcji, dziewczyna z Włoch, Egiptu, Szwecji oraz Malezji. Tworzymy razem zgrany team i głownie trzymamy się tutaj razem. Mam nadzieję, ze po konkursie uda mi się odwiedzić każdą z nich i nasze relacje przetrwają – tłumaczy.
– Trzymajcie kciuki – rzuca na koniec.
Zdjęcia: Bartosz Uniwersał