Znowu w Pałacu Prezydenckim – Sofia z bijącym sercem wraca do dawnego mieszkania

newskey24.com 1 dzień temu

**Dziennik osobisty**

Znów przekroczyłam próg apartamentu prezydenckiego z sercem ściśniętym w piersi. Wszystko wydawało się znajome, a jednocześnie niebezpiecznie nasycone wspomnieniami. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, poczułam, jak oddech przyspiesza. Chciałam tylko skończyć swoją pracę szybko, w ciszy, i wyjść, nie zwracając na siebie uwagi.

Mówiłam sobie, iż to zwykły dzień, ale czułam dziwne napięcie. W każdym kącie pokoju, w każdym błyszczącym przedmiocie, widziałam jego spojrzenie Aleksandra Witkowskiego, spokojne, a jednak przenikliwe, jakby mógł czytać w moich myślach.

Układałam właśnie poduszki na łóżku, gdy drzwi znów się otworzyły. Pewne kroki mężczyzny wypełniły pomieszczenie. Zastygłam, dłonie zaciśnięte na jedwabnej poszewce.

Tym razem nie uciekasz powiedział jego niski, ale dziwnie łagodny głos.

Odwróciłam się powoli. Aleksander stał tam, nienaganny jak zawsze, ale w jego oczach było coś nowego ciepła ciekawość zmieszana z lekką ironią.

Myślałam iż przeszkadzam wyjąkałam.

Gdybyś przeszkadzała, już byś o tym wiedziała. A jednak nie wezwałem ani ochrony, ani dyrektora hotelu. Wiesz dlaczego?

Pokręciłam głową, niepewna, co odpowiedzieć.

Bo chcę wiedzieć, kim jesteś ciągnął. Kobiety, które zasypiają w łóżku obcego mężczyzny, są albo nieświadome, albo mają duszę tak czystą, iż zmęczenie to ich jedyny grzech. A ty, Zosiu, wydajesz się należeć do tej drugiej kategorii.

Gdy wypowiedział moje imię, dreszcz przeszył mnie od stóp do głów. Skąd je znał? Nagle przypomniałam sobie plakietkę z nazwiskiem na uniformie.

Ja nie jestem niczym szczególnym szepnęłam. Tylko pokojówką.

Aleksander po raz pierwszy się uśmiechnął. Krótko, ale wystarczająco, by mnie zmieszać.

Tylko pokojówką? Nie. Kobietą, która pracuje, aż pada ze zmęczenia, ale choćby we śnie wygląda jak zapomniany obraz w sekretnym muzeum. Myślisz, iż to nic?

Policzki zapłonęły mi rumieńcem. Chciałam podziękować, ale słowa utknęły mi w gardle. Zamiast tego spuściłam wzrok, próbując odzyskać kontrolę.

Muszę skończyć sprzątanie wykrztusiłam w końcu.

Kończ odpowiedział prosto, ale pozostał, śledząc każdy mój ruch.

Godziny płynęły wolno, w napięciu. Zadawał drobne pytania: skąd pochodzę, dlaczego przyjechałam do miasta, czy podoba mi się hotel. Odpowiadałam nieśmiało, ale każde słowo odsłaniało kawałek mojej historii. Przyjechałam z małej wioski, gdzie rodzice walczyli z biedą. Pracowałam od dziecka, a teraz większość pensji wysyłałam do domu.

Aleksander słuchał z nieoczekiwaną uwagą. Po raz pierwszy ktoś interesował się nim nie jako biznesmenem, ale zwykłym mężczyzną, zafascynowanym szczerością kobiety.

W kolejnych dniach nasze spotkania się powtarzały. Każda wizyta w apartamencie stawała się sceną z tajemnej powieści. On pojawiał się niemal zawsze, jakby na mnie czekał. Pomagał ustawić wazon, poprawić obraz, a czasem po prostu stał i patrzył, pozwalając ciszy mówić za siebie.

Koledzy zaczęli plotkować. Dlaczego to zawsze Zosia tam chodzi? pytali. Ja jednak nie potrafiłam wyjaśnić prawdy. Nie wiedziałam nawet, czy to dla niego tylko zabawa, czy coś więcej.

Pewnego deszczowego wieczoru, gdy światło latarni odbijało się w ogromnych oknach apartamentu, Aleksander zatrzymał mnie niespodziewanym gestem.

Zosiu, zostań chwilę. Nie jako pracownica. Jako kobieta.

Zamarłam, serce waliło jak oszalałe.

Ja nie nie mogę. Pan jest zbyt wysoko dla mnie.

Wysoko i nisko to tylko iluzje powiedział, zbliżając się. Liczy się tylko to, co czujemy.

Jego dłoń delikatnie dotknęła mojego nadgarstka. Prost

Idź do oryginalnego materiału