Kochani,
w końcu otrzymałam materiały
i mogę się podzielić moim ostatnim szaleństwem.
Spełniałam moje kolejne marzenie:
"Skok ze spadochronu - VIP".
który dodał mi nie tylko skrzydeł
ale pozwolił też uwierzyć, iż znów jestem silna!
Skakałam 30 sierpnia na Strefie w Gliwicach z 4000m n.p.m.
dokładnie w tym samym miejscu,
gdzie w miesiącu czerwcu obserwowałam z zachwytem
te wszystkie podniebne akrobacje.
🍀🍀🍀
Czy się bałam? NIE!
Przygotowałam się dobrze mentalnie do tego wyczynu,
chociaż miałam obawy, iż strach może mnie w jakiś sposób sparaliżować
w którymś momencie skoku, no bo nigdy przecież tego nie robiłam,
i nie byłam pewna jak organizm czy mózg mój zareaguje.
Miałam tez wspaniałego instruktora Tymka,
który świetnie wytłumaczył wszystkie potrzebne techniczne informacje,
oraz pomógł mi się dobrze do tego skoku przygotować.
Poza tym zapewnił mi komfortowe samopoczucie tuż przed startem samolotu,
w samolocie jak i podczas skoku
oraz odpowiedział na każde jedne moje pytanie.
Tutaj Tymek zakłada mi szelki i tłumaczy jak będę do niego przypięta.
Tu instruuje mnie jaką przybrać pozycje podczas skoku
A tu jak wysoko unieść nogi podczas lądowania.
Jakie były moje obawy przed skokiem?
Hmmm, bardzo małe, no bo co mogłoby pójść nie tak?
Najgorszy scenariusz, to nie otworzenie się spadochronu.
Ale to się zdarza rzadko, wiec choćby nie brałam tego serio pod uwagę.
W sumie... to zastanawiało mnie jaki będzie świst w uszach.
Hehe, dobrze czytacie! Martwił mnie wiatr w uszach 😉
Bałam się, iż ciśnienie i pęd spadania 200km/h
spowoduje nagły ból głowy czy migrenę.
W sumie, jeżeli ktoś doświadczył arktycznego, mroźnego wiatru
w uszy, to wie o czym mówię.
Na szczęście w ten dzień było gorąco i nie taki diabeł straszny,
jak go sobie wyobrażałam.
Chociaż powiem Wam, iż uszy mi "trzepotały" nieźle,
dziwne i śmieszne uczucie 😂
Taka ciekawostka jeszcze: o ile na ziemi było spokojnie ponad 35 stopni,
to tam w górze po wyskoczeniu było zaledwie 10 stopni na plusie.
Było mi zimno a choćby bardzo zimno przez te pierwsze 1-2 minutki spadania.
potem po obniżeniu pułapu czułam jak powietrze
się przyjemnie ociepla.
Mało komfortowa jest też ta uprzęż, szelki.
Bo byłam nią tak bardzo ściśnięta, iż ciężko było wziąć głęboki oddech.
Nawet zapytałam, czy nie można by trochę poluzować,
to Tymek powiedział mi "uwierz mi nie chciałabyś doświadczyć luźnych szelek".
Co było najmniej przyjemne w skoku?,
to ciąg w górę po otwarciu spadochronu.
który na szczęście trwał zaledwie kilka sekund.
Wtedy to czułam jak mi się ściska mocno klatka piersiowa.
A szelki i pasy wrzynają się wszędzie.
Myślę, iż bedą z tego siniaki lub obicia!
Chyba łatwiej jest osobom o bardziej pulchnych kształtach,
u mnie za dużo wystających kości 😂😂😂
Natomiast przeżycia po otwarciu czaszy spadochronu NIE DO OPISANIA!
Tymek poluzował spora część pasów i mogłam
w pełni cieszyć się lotem i widokami
no i oddychać 😃
Żałuje tylko, iż skok i samo szybowanie bez i potem ze spadochronem
trwało tak króciutko.
Chcecie zobaczyć moją reakcje na to szaleństwo?
😜
No to wrzucam filmik z tego niezapomnianego skoku.
Kochani, dla odważnych polecam gorąco taki skok!
Nie należy może on do najtańszych, zwłaszcza z opcją filmowania,
ale warty takiego szaleństwa raz w życiu!
Odradzam zaś wszystkim, którzy boją się wysokości,
bo uwierzcie mi jest tam NAPRAWDĘ BARDZO WYSOKO!!!
I co innego siedzieć w samolocie i podziwiać widoki, kiedy człowiek czuje się
bezpiecznie,
a co innego spadać z samolotu 😏
To był szanony prezent dla siebie samej z okazji 50-tych urodzin.
Teraz wierzę,
że nikt i nic mnie w życiu już więcej nie złamie!!!!😉💪
JESTEM TWARDZIEL!
Szczęśliwe lądowanie
Fryzura jak po... skoku 😜
Wiatr potargał mi tak mocno włosy,
że miałam problem je potem rozczesać 😂😂😂
no i oczywiście na sam koniec
otrzymałam certyfikat
😍
dla mnie...
BYŁO MEGA!!!!💙
Taka mała ciekawostka na koniec,
pół godziny po oddaniu skoku i wylądowaniu
dostałam "choroby lokomocyjnej".
Myślę, iż to jakaś spóźniona reakcja mojego organizmu
na tę adrenalinę i szok 😂😂😂
Żyję, jestem cała i zdrowa
i PREZESZCZĘŚLIWA
Pozdrawiam cieplusio