Zniszczone paznokcie po hybrydzie przez wiele tygodni były moją prawdziwą bolączką. Podjęłam jednak wyzwanie, by odzyskać swoje naturalne paznokcie. Nie było to dla mnie łatwe, bo moje paznokcie od zawsze są cienkie, łamliwe i mają krótką i szeroką płytkę. Byłam jednak zdeterminowana, konsekwentna w działaniu (nie licząc prac ogrodowych bez rękawiczek ) i zainspirowana historiami dziewczyn, które przeszły podobną drogę.
Dziś cieszą mnie moje, w końcu mocniejsze, krótkie, ale estetyczne i uważam całkiem ładne paznokcie, które naprawdę lubię, i które mnie cieszą. Po drodze, jaką przeszłam, wiem, iż nie wrócę do żelowych, sztucznych paznokci pomalowanych lakierem hybrydowym. To nie dla mnie.
Jeśli tak, jak ja jesteś zmęczona nieustannym robieniem paznokci u manikiurzystki i marzy Ci się, by zobaczyć znów swoje naturalne, to mam dla Ciebie garść porad i sprawdzonych produktów, które uratowały moje dłonie, gdy te były w naprawdę opłakanym stanie. Z resztą sama zobacz. Wklejam tu zdjęcia moich paznokci w różnym ich stanie, żeby pokazać Ci jak wyglądały kilka miesięcy temu i jak wyglądają dzisiaj.
Wróćmy jednak na chwilę do tych idealnych, hybrydowych paznokci. Dlaczego tak bardzo ich pragnęłam?


Przede wszystkim dlatego, iż w godzinę moje poobgryzane, pozadzierane, połamane paznokcie mogły przejść spektakularną metamorfozę, a ja mogłam mieć dłonie, jak z żurnala. Tak bardzo mi się to spodobało, iż dobierałam lakier do mojego nastroju, pory roku, a choćby karoserii samochodu! No cóż, można się w ten temat wkręcić, nie zaprzeczam. Poza tym większość moich koleżanek robiła sobie takie paznokcie, a ja z moimi dłońmi czułam się przy nich jak szara myszka. Gdy nie miałam ich zrobionych, to chowałam dłonie w rękawach swetra lub pod blatem stołu. Opanowałam tę sztukę do perfekcji, a dziś, gdy to piszę, to zadaję sobie pytanie: „Jak mogłam tak łatwo uwierzyć w to, iż tylko te długie, hybrydowe paznokcie są piękne?”.
Zniszczone paznokcie po hybrydzie
Na początku uważałam, iż ta metoda nie ma wad. Umawiałam się do manikiurzystki, która spiłowywała moje paznokcie na krótko, następnie nakładała specjalny żel, który miał przedłużyć moją płytkę. Potem ten żel utwardzała mi w lampie UV, co zawsze potwornie mnie piekło. Potem znowu piłowanie, polerowanie, formowanie i wreszcie punkt kulminacyjny wizyty, czyli wybór koloru lakieru.
Wychodziłam z salonu pewniejsza siebie i wszystkim chciałam pokazywać moje piękne, zrobione dłonie. Paznokcie były na maksa twarde, grube i mogłam nimi robić wszystko bez większego uszczerbku na ich wyglądzie. Tak mi się przynajmniej wydawało. Pod tą sztuczną warstwą rosły moje paznokcie, a rosły szybko, bo wciąż suplementowałam kolagen. Musiałam więc pokazywać się u kosmetyczki częściej i znowu poddawać je tym zabiegom. Hybrydowe paznokcie zaczęły odpryskiwać, łamać się, a ja zaczęłam uświadamiać sobie, iż to chyba nie jest dla mnie.

Podjęłam decyzję i zdjęłam cały żel z lakierem hybrydowym. To, co zobaczyłam pod spodem i co zostało z moich paznokci, sprawiało, iż chciało mi się płakać.
Paznokcie wołały o pomoc!
Paznokcie były cienkie niczym kartka papieru. Wrażliwe tak bardzo, iż bolały przy każdym dotyku. Gdy patrzyłam na moje dłonie, wydawało mi się, iż gorzej już być nie może. Wiedziałam jednak, iż tym razem będę cierpliwa i konsekwentna w działaniu.
Pracuję swoim wizerunkiem, również dłońmi. Nagrywam reklamy dla różnych marek, w których to ja jestem główną bohaterką. To była dla mnie dodatkowa trudność, bo miałam ustalony harmonogram pracy, umówione zdjęcia i filmy, podczas których musiałam pracować dłońmi, a one były w opłakanym stanie. Ale uparłam się, iż to przetrwam i nie wrócę do hybrydy.
Zniszczone paznokcie po hybrydzie – czas na domowe SPA!
Na początku smarowałam paznokcie i skórki serum Arkada (link do niego znajdziesz w dalszej cześci tego wpisu). To serum kolagenowe z olejkiem z drzewa herbacianego, które silnie regeneruje płytkę i jest bardzo zalecane po zdejmowaniu żelu z hybrydą. Choć paznokcie wciąż bolały, to wsmarowywałam to serum w płytkę kilkanaście razy dziennie. Po dwóch tygodniach paznokcie stały się wyraźnie mocniejsze i zaczęły odrastać. Jednak każdy, najmniejszy choćby odrost piłowałam maksymalnie, by zrosła mi ta część paznokcia, która była pod warstwą żelu.
Jednocześnie, pomimo tego, iż paznokcie wyglądały źle, to ja i tak robiłam sobie wieczorne rytuały i domowy manikiur: kąpiele w ciepłym olejku rycynowym, odsuwanie i delikatne wycinanie skórek i wklepywanie serum. Non stop, przez kilka tygodni. Nie używałam wtedy absolutnie żadnych odżywek. Czułam, iż moje paznokcie nie są jeszcze na to gotowe. Pielęgnację odżywką wprowadziłam po około 6 tygodniach.




Na zdjęciu poniżej pierwsze malowanie odżywką. Paznokcie dalej piłowałam na bardzo krótko, ale już były dużo mocniejsze. Miałam tez wrażenie, iż ta część, która była poddawana hybrydowym torturom zdążyła sobie zrosnąć i teraz miałam do czynienia z nową płytką.

Tak wyglądają moje paznokcie dzisiaj. Nie chodzę do manikiurzystki, ale pielęgnuję je sama. Mam swój piątkowy, wieczorny rytuał, podczas którego zmywam warstwę odżywki, a następnie moczę dłonie w ciepłej wodzie z mydłem marsylskim i odrobiną olejku rycynowego. Potem smaruję skórki preparatem do ich zmiękczania, odsuwam je radełkiem, wycinam cążkami i nakładam silnie nawilżający krem. Piłuję je raczej na krótko i również po bokach, bo mam tendencję do szerokiej płytki, a na sam koniec nakładam ulubioną odżywkę o kremowym kolorze. I to jest mój cały, domowy manikiur.
Jak widzisz można się odbić od paznokciowego dna, a ja jestem tego najlepszym przykładem. Moja płytka z natury jest krótka, bo jako dziecko obgryzałam paznokcie. Ale Twoja może być dużo, dużo piękniejsza, jeżeli tylko będziesz cierpliwa i konsekwentna w działaniu.

Czego unikać, jeżeli chcesz mieć zadbane, naturalne paznokcie?
Uwaga na odżywki 8 w 1!
W tym miejscu chciałabym Ci odradzić używanie popularnych odżywek z drogerii typu 8 w 1. One są naprawdę naładowane chemią i przy dłuższym stosowaniu osłabiają płytkę i mogą sprawić, iż ona zacznie się rozwarstwiać. Większość tego typu odżywek zawiera rakotwórczy formaldehyd, który może uszkadzać macierz paznokcia i wywoływać silne reakcje alergiczne. Na ulotce takiego preparatu możesz przeczytać, iż nie należy używać go dłużej niż 6-8 tygodni. Jak myślisz dlaczego? No właśnie dlatego, iż tego typu produkty tylko maskują problemy, zamiast je rozwiązywać. Nasze paznokcie początkowo wyglądają świetnie. Są mocne i twarde, ale to tylko pozory. Bo paznokcie dosłownie uzależniają się od takiej odżywki i bez niej przestają same się regenerować. Skóra wokół też może być podrażniona lub przesuszona, a paznokieć osłabiony przez zbyt częste nakładanie i zmywanie odżywki. dalszej części tego wpisu zostawię ci namiar na najlepszą według mnie odżywkę, która silnie odżywia i nie niszczy paznokci. Została stworzona przez Francuzkę, a Francuzki znają się na manikiurze, jak mało kto.
Czego jeszcze unikać?
- metalowych pilników do paznokci
- piłowania płytki paznokcia od góry
- silnych detergentów i środków chemicznych (sprzątamy w rękawiczkach)
- ciagłego wycinania skórek, zamiast ich odsuwania
Zniszczone paznokcie po hybrydzie – te produkty je uratowały.
Poniżej zostawiam też namiar na wszystkie kosmetyki i przyrządy, których ja używam w pielęgnacji paznokci.
Zabrakło pilnika. Nigdy nie używam metalowego, tylko papierowy.

- Sally Hansen Instant Cuticle Remover Żel do Usuwania Skórek
używam niezmiennie od lat. Wystarczy posmarować skórki preparatem, a po kilkunastu sekundach odsunąć je delikatnie radełkiem lub wyciąć. Zmiękcza je i dosłownie rozpuszcza, sprawiając, iż wolniej odrastają.
- Ostre cążki i metalowe radełko. Po zmiękczeniu skórek, odsuwam je delikatnie radełkiem. Na tym etapie niektóre skórki same odpadają. Tym bardziej opornym trzeba nieco pomóc, wycinając je ostrymi cążkami. Staram się wycinać jak najmniej skórek, bo zauważyłam, żedzzięki temu wolniej i słabiej narastają.
- Olej rycynowy to najtańszy, dostępny w każdej aptece i skuteczny kosmetyk do skórek i paznokci. Ma adekwatności wzmacniające, regenerujące i przeciwzapalne. Dzięki swojej gęstej konsystencji świetnie przywiera do płytki paznokcia i skórek, dłużej się wchłania i tworzy ochronną barierę przed wysuszeniem.
- Radełko, o którym pisałam wyżej.
- Serum Arkada poleciły mi obserwatorki na Instagramie. Pokazywałam Ci na zdjęciach wyżej, jak moje paznokcie wyglądały po kilku tygodniach jego stosowania. Uważam, iż to serum kolagenowe z olejkiem herbacianym jest rewolucyjne, bo realnie naprawia i wzmacnia płytkę paznokcia wtedy, gdy jest ona w najbardziej opłakanym stanie. Wcierałam je początkowo kilkanaście razy, potem dwa razy dziennie w skórki i paznokcie. Po tygodniu zauważyłam pierwsze efekty.
- Odżywka francuskiej marki Manucrist
to moje odkrycie sprzed kilku tygodni. Stosowałam różne odżywki w swoim życiu i ta jest do tej pory najlepsza, jaką miałam. Zachowuje się jak lakier w neutralnym kolorze (w ofercie są również inne kolory – gorąco polecam czerwony), ale jest pełna składników odżywczych i witamin, a paznokcie po jej stosowaniu staja się twarde, mocne i ładniejsze. Działa na paznokcie jak lekki filtr. Wygładza je, dodaje kolor i pielęgnuje, a nie oblepia płytki twardym utwardzaczem. Mój lubiony kolor to Active Smooth. Manucurist publikuje tzw. Black‑listę składników, których nie używa — m.in.: formalinu, toluenu, ftalanów, parabenów, HEMA czy metakrylanów. To oznacza, iż produkty z serii Active nie zawierają tych potencjalnie rakotwórczych lub uczulających substancji. Z całego serca ją polecam.
- Na koniec do mojej kosmetyczki z manikiurem wskakuje niezastąpiony kolagen, który stosuję od ponad roku. Wiem, iż nie każdy lubi smak kolagenu, ja też nie przepadam za rybą w płynie, ale ten od Pasieki Rodziny Sadowskich smakuje po prostu cytrynowo i jest nie tylko skuteczny, ale i pyszny. U Pasieki Sadowskich obowiązuje zawsze mój kod rabatowy basiasz10, który daje 10% rabatu na zakupy. Picie kolagenu sprawiło, iż moja skóra, włosy i paznokcie rosną, jak szalone. To również on odpowiadał za tak szybkie odrosty na sztucznych paznokciach.
Na koniec polecam Ci świetny
. To między innymi jej posty i filmy zmotywowały mnie do powrotu do naturalnych paznokci.
A to kilka wiadomości od moich czytelniczek.



Jeśli podejmiesz decyzję o powrocie do naturalnych paznokci, to trzymam za Ciebie kciuki. Nie jest to łatwe, ale jest to do zrobienia. Każda z nas ma inna płytkę, inaczej reaguje – pamiętaj o tym.
Jeśli z jakiegoś powodu nosisz żelowe paznokcie, to wiedz, iż to zupełnie Twoja sprawa i to Ty ostatecznie decydujesz o swoim ciele. Ja podzieliłam się swoją historią, bo chciałam pokazać, iż istnieje życie po hybrydzie i naturalne paznokcie też mogą być super. choćby jeżeli są krótkie i dużo mniej spektakularne, niż te żelowe.
Gdybyś miała jakieś pytania lub chciała dopisać coś do listy produktów, które pomagają wzmocnić paznokcie, podziel się proszę w komentarzu.
A jeżeli to konsekwentne zajmowanie się paznokciami póki co jawi Ci się, jako coś bardzo trudnego, to zachęcam Cię do lektury tego wpisu:
NAWYKI ZMIENIAJĄCE ŻYCIE – możesz wprowadzić je od zaraz.
Wprawdzie nie napisałam tam nic o paznokciach, ale mechanizm utrzymywania nawyku jest dokładnie taki sam.