Zniknął — a stał się bliższy

newsempire24.com 3 dni temu

Krystyna stała teraz pośrodku pokoju, zaciśnięte pięści zdradzały jej wzburzenie. — Nie ucz mnie życia! — głos miał ostry, tnący. — Trzydzieści lat razem, rozumiesz? Trzydzieści! A ty? Milczysz jak kamień!

Witold powoli oderwał wzrok od gazety. Spojrzał na żonę. Siwe włosy sterczały jej nieporządnie, twarz płonęła gniewem. Wiedział, iż nadchodzi kolejny sztorm.

— Krysiu, uspokój się. Porozmawiajmy spokojnie.

— Spokojnie?! — załamała ręce. — Ty w ogóle kiedy ostatnio ze mną normalnie gadałeś? Pytałeś jak mi minął dzień, co mnie trapi? Hę? Odpowiadaj!

Witold złożył gazetę, odłożył ją starannie na stół. Podszedł do okna. Za szybą mżył październikowy deszcz, żółte klonowe liście spadały jeden po drugim.

— Masz rację — szepnął cicho. — Naprawdę zbyt mało mówię.

— Mało?! — Krystyna prawie się zakrztusiła. — Ty w ogóle nie rozmawiasz! Wracasz, jesz obiad w ciszy, gapisz się w telewizor. Mówię, iż sąsiadka Halina ma wnuka na studiach, a ty — hm, no, fajnie. Chcę jechać na działkę, zebrać pomidory, ty na to — rób jak chcesz. Jestem żywą kobietą czy manekinem?

Witold odwrócił się do niej. W oczach Krystyny stały łzy, ale uparcie je powściągała.

— Przepraszam — powiedział. — Nie myślałem, iż to dla ciebie takie ważne.

— Nie myślałeś! — gorzko się zaśmiała. — Wituś, a ty w ogóle myślisz o mnie? Kim ja dla ciebie jestem? Kucharką? Pralnią? Czy tylko nawykiem, jak te twoje kapcie?

Chciał coś odpowiedzieć, ale Krystyna już się odwróciła i ruszyła do drzwi.

— Wiesz co, nie odpowiadaj. Już wszystko jasne mam.

Drzwi zatrzasnęły się. Witold został sam w salonie. Słuchał, jak żona głośno chodzi po kuchni, z impetem stawia naczynia. Potem i tam zaległa cisza.

Znów usiadł w fotelu, sięgnął po gazetę, ale nie mógł czytać. Litery mu się rozmazywały. Krystyna miała rację – istotnie się odsunął. Kiedy to się zaczęło? Po śmierci matki? Czy wcześniej, gdy został kierownikiem wydziału i praca go pochłonęła?

Przypomniał sobie ich poznanie. Kryśka pracowała wtedy w Empiku, on wpadł po poradnik dla elektryków. Uśmiechnęła się tak promiennie, iż zapomniał, po co przyszedł. Stał i przyglądał się jej, aż spytała, czy może pomóc.

— Chciałbym coś interesującego — powiedział wtedy. — Co pani poleca?

— A co pan lubi czytać? — zapytała.

— Wszystko po trochu. Fachowiznę, kryminały, klasykę.

Krystyna podała mu Sienkiewicza.

— Proszę, spróbuj pan. O miłości. Pięknie napisane.

Witold kupił książkę, ale nie czytał Sienkiewicza, myślał o dziewczynie z dobrymi oczami. Nazajutrz znów przyszedł do sklepu.

— Spodobało się? — zapytała Krystyna.

— Bardzo. A co jeszcze poleca?

Tak trwało tydzień. Kupował książki i szukał pretekstów do rozmowy. W końcu zdobył się na odwagę, by zaprosić ją do kina.

— Nowy film Barei grają — powiedział. — Chciałaby pani zobaczyć?

Krystyna zaśmiała się.

— A ja myślałam, iż pan nigdy się nie ośmieli.

Pobrali się po roku. Witold pamiętał ich pierwsze mieszkanie – malutkie M-2 na obrzeżach miasta. Krystyna wieszała firanki, on przybijał półki. Wieczorami siedzieli w kuchni, pili herbatę, planowali przyszłość.

— Chcę mieć dwoje dzieci — mówiła Krystyna. — Chłopca i dziewczynkę.

— A ja chcę dom z ogrodem — odpowiadał Witold. — Żebyś hodowała kwiaty, a ja majstrował w garażu przy aucie.

— I żebyśmy nigdy się nie kłócili — dodawała.

— Nigdy — zgadzał się i całował ją w czoło.

Ale dzieci się nie pojawiały. Lekarze rozkładali ręce, mówili – bywa tak, nie martwcie się, żyjcie dla siebie. Krystyna płakała nocami, myślała, iż mąż jej nie słyszy. On słyszał i nie wiedział, jak pomóc, co powiedzieć. Stopniowo przestali o tym mówić. I w ogóle zaczęli rozmawiać rzadziej.

Witold awansował, Krystyna przeszła do szkolnej biblioteki. Kupili trzypokojowe mieszkanie, potem działkę.
Wiktor uśmiechnął się ciepło, ściskając dłoń żony, i pomyślał, iż choć droga do zrozumienia była długa i bolesna, to właśnie teraz, mówiąc szczerze w świetle porannego słońca nad ich talerzami z jajecznicą, czują się ze sobą bliżej i bardziej prawdziwie niż kiedykolwiek w ciągu tych trzech dziesięcioleci.

Idź do oryginalnego materiału