Znalazłam się w tarapatach: zostałam niewolnicą w domu mojego męża

polregion.pl 8 godzin temu

Dzisiaj czuję się jak w pułapce – stałam się niewolnicą w domu męża.

W małej wsi pod Lublinem, gdzie wiatr niesie zapach świeżo skoszonego siana, moje życie, które zaczęło się od miłości, stało się nie do zniesienia. Nazywam się Kinga, mam 28 lat, i trzy lata temu wyszłam za mąż za Jacka. Myślałam, iż znalazłam rodzinę, ale zamiast tego stałam się współczesną służącą – dla męża, jego rodziców i całej gromady krewnych. Moja dusza krzyczy z rozpaczy, a ja nie wiem, jak się z tego wyrwać.

**Miłość, która oślepiła**

Poznałam Jacka, kiedy miałam 25 lat. Był z sąsiedniej wsi – wysoki, z miłym uśmiechem i ciepłymi oczami. Spotkaliśmy się na dożynkach, a jego prostota mnie urzekła. Mówił o rodzinie, dzieciach, życiu na wsi, gdzie wszyscy trzymają się razem. Ja, dziewczyna z miasta, marzyłam o takim cieple. Rok później wzięliśmy ślub, a ja przeprowadziłam się do jego domu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, iż to będzie wyrok.

Jacek mieszkał z rodzicami, Marią i Stanisławem, w dużym domu. Jego starszy brat z rodziną i cała reszta krewnych ciągle się przewijali. Myślałam, iż się zaklimatyzuję, iż stanę się częścią tej rodziny. Ale od pierwszego dnia było jasne – nie chcieli ode mnie miłości, tylko pracy. „Jesteś młoda, sprawna, to się bierz do roboty” – powiedziała teściowa, a ja, głupia, przytaknęłam, nie rozumiejąc, w co się pakuję.

**Niewola zamiast rodziny**

Moje życie zamieniło się w niekończącą się karuzelę obowiązków. Wstaję o piątej rano, by przygotować śniadanie dla wszystkich. Teść lubi kaszę, teściowa jajecznicę, a Jacek kanapki. Potem sprzątanie całego domu, pranie, ogród. W południe zjawiają się krewni, a ja gotuję obiad dla tłumu: rosół, schabowe, kompot. Wieczorem kolacja, zmywanie, a w nocy padam bez sił. I tak każdego dnia, bez odpoczynku, bez wolnej chwili.

Teściowa wydaje rozkazy jak generał: „Kinga, źle obierasz ziemniaki, Kinga, słabo umyłaś podłogę”. Teść milczy, ale jego wzrok mówi: „Tu jesteś nikim”. Krewni męża, gdy przychodzą, choćby nie witają się – po prostu siadają do stołu i czekają, aż ich obsłużę. Jacek, zamiast mnie bronić, powtarza: „Słuchaj mamy, ona wie lepiej”. Jego obojętność to jak nóż wbity w serce. Myślałam, iż będzie moją podporą, a on stał się częścią tego systemu, gdzie ja jestem tylko służącą.

**Moment rozpaczy**

Ostatnio straciłam panowanie nad sobą. Gdy Maria kolejny raz skrytykowała mój rosół, a krewni zostawili górę brudnych naczyń, krzyknęłam: „Nie jestem służącą! Też jestem człowiekiem!”. Wszyscy zaniemówili, a teściowa zimno odparła: „Nie podoba się – wracaj do miasta. Pewnie przywykłaś, iż wszystko podane”. Jacek nic nie powiedział, i to mnie dobiło. Wybiegłam na podwórko, płacząc, i zrozumiałam: jestem w pułapce. Nie mam gdzie uciec – w mieście nie mam mieszkania, a mama mieszka daleko. Ale zostać znaczy stracić siebie.

Zaczęłam dostrzegać, iż choćby moja twarz się zmieniła. Kiedyś zadbana i uśmiechnięta, teraz wyglądam jak zmęczona staruszka. Moja przyjaciółka Ola, gdy mnie zobaczyła, aż krzyknęła: „Kinga, wyglądasz jak cień! Uciekaj stąd!”. Ale jak uciec, skoro kocham Jacka? A może już nie kocham? Jego milczenie, jego bierność, zabiło we mnie tę miłość, z którą szłam do ołtarza. Czuję, iż tonę, i nikt nie poda mi ręki.

**Tajny plan ucieczki**

Zaczęłam marzyć o ucieczce. Po kryjomu oszczędzam każdy grosz – drobne sumy, które udaje mi się zaoszczędzić na zakupach. Chcę zebrać na wynajem mieszkania w mieście i uciec z tego koszmaru. Ale strach mnie paraliżuje: co powie mama, która tak się cieszyła z mojego małżeństwa? Co będzie z Jackiem? I jak dam sobie sama radę? Boję się też, iż teściowa z rodziną zrobią wszystko, by mnie ośmieszyć przed całą wsią. Ich władza tu nie zna granic.

Ale wczoraj, stojąc przy kuchni i słuchając kolejnych pretensji, obiecałam sobie: wyrwę się stąd. Nie jestem służącą, nie jestem niewolnicą. Jestem młoda, mam siłę i znajdę sposób. Może zacznę pracować zdalnie jak Ola, może wrócę do marzeń o kwiaciarni. Ale nie zostanę tu, gdzie moje życie to tylko garnek i cudze rozkazy.

**Krzyk o wolność**

Ta historia to moje wołanie o pomoc. Popadłam w kłopoty, wychodząc za człowieka, którego rodzina widzi we mnie tylko siłę roboczą. Maria, Stanisław, krewni – wszyscy uważają, iż powinnam im służyć. Ale już nie wytrzymuję. Jacek, którego kochałam, stał się częścią tej machiny, i to łamie mi serce. Nie wiem, jak stąd wyjść, ale wiem, iż muszę. W wieku 28 lat chcę żyć, a nie wegetować. Może ta ucieczka będzie moim ratunkiem – albo moim końcem.

Idź do oryginalnego materiału