Znajoma opowiedziała mi ostatnio, iż w pracy moim mężem zaczęła się mocno interesować młoda koleżanka z biura – dziewczyna o dość wyrazistej urodzie. Zaśmiałam się wtedy i pewnym głosem odpowiedziałam, iż on do takich rzeczy nie jest zdolny. Wieczorem jednak zerknęłam do telefonu męża. Tam znalazłam ciekawą wymianę wiadomości z jakąś Olą. Bez jednoznacznych dowodów zdrady, ale pełno było sugestii, które dawały do myślenia

przytulnosc.pl 2 tygodni temu

Mamy zwyczajną rodzinę, jesteśmy razem ponad dziesięć lat. Niedawno mąż dostał posadę w porządnej firmie. To spore wsparcie dla naszego domowego budżetu – pensja jest znacznie lepsza niż wcześniej.

Oboje mamy po czterdzieści lat. Nasze dzieci są jeszcze małe – 7 i 5 lat. Nigdy nie opływaliśmy w luksusy, ale też nie brakowało nam podstawowych rzeczy. Mąż zawsze starał się nas utrzymać i zapewnić nam bezpieczeństwo. Bardzo go kocham i doceniam.

Na nowym stanowisku pracuje od kilku miesięcy. W jego biurze zatrudniona jest znajoma naszej sąsiadki, z którą mam świetny kontakt. Gdy dowiedziała się, iż mój mąż tam pracuje, zaczęła dopytywać swoją przyjaciółkę, jak wygląda atmosfera i kto z kim współpracuje.

No i ta ciekawość przyniosła efekt. Podczas naszej ostatniej kawy powiedziała mi, iż w pracy mężem mocno zainteresowała się młoda, atrakcyjna dziewczyna. Ja zbyłam to śmiechem, powtarzając, iż on nigdy by się na to nie zdobył. Wypiłyśmy kawę i wróciłyśmy do swoich domów.

Na początku zupełnie zapomniałam o tej rozmowie. Mąż zachowywał się wobec mnie i dzieci wyjątkowo dobrze. Powiedziałabym nawet, iż nasze relacje się poprawiły. Znów zaczął przynosić kwiaty, kiedy wracał późnym wieczorem.

Odbierałam te zmiany jako oznakę miłości i szacunku. Sama też zaczęłam częściej organizować romantyczne wieczory, o których już dawno zapomnieliśmy. Było jak dawniej – jak za młodych lat. Serce się cieszyło, a życie nabierało lekkości.

To jego adorowanie dodawało mi sił i pewności siebie. Tak minęło kilka miesięcy. Przyzwyczaiłam się do tego. Nasza codzienność stała się ciekawsza, pełna nowych barw. Jednak pewnego razu, gdy wrócił późno do domu, przytulając go, zauważyłam na jego śnieżnobiałej koszuli długie, ciemne włosy. Nie leżały na wierzchu – były ukryte pod kołnierzykiem. Ostrożnie je wyciągnęłam, żeby niczego nie poczuł. To była półmetrowa, czarna jak skrzydło kruka włosina.

Zrobiło mi się zimno w środku. Sama jestem blondynką, więc nie miałam wątpliwości. Jednak zachowałam spokój i udawałam, iż nic się nie stało. Zjedliśmy razem kolację.

Kiedy zasnął, zaczęłam przeglądać zdjęcia z jego pracy. Na jednym zobaczyłam obok niego młodą brunetkę z długim warkoczem. Jej spojrzenie – pewne, wręcz drapieżne – przyprawiło mnie o dreszcze.

A później zajrzałam do telefonu. W wiadomościach znalazłam rozmowę z Olą. Nie było tam nic jednoznacznego, ale aluzji aż nadto.

Tej nocy już nie zmrużyłam oka. Obraz tej młodej kobiety nie znikał mi z głowy. Myślałam tylko o tym, iż muszę ratować naszą rodzinę. Ktoś powie, iż nie należy zatrzymywać kogoś, kto chce odejść. Ale on nie zachowywał się jak mężczyzna planujący rozstanie. To dawało mi nadzieję, iż mogę jeszcze coś zrobić, by zapobiec rozwodowi.

Nie mogę go stracić – kocham go tak samo mocno jak dawniej. Może choćby jeszcze bardziej. Przecież mamy dzieci! Jestem pewna, iż coś ich łączyło, ale nie wiem, jak daleko to zaszło. A wtedy – co znaczyły te kwiaty, ta cała romantyka? Czyżby wyrzuty sumienia?

Co mam zrobić? Jak zatrzymać swojego męża?

Idź do oryginalnego materiału