Jesienna słota sprzyja zabójcy
W środę 29 października 2008 r. w składzie przy ul. Żeromskiego w niewielkim Zelowie koło Bełchatowa pracy było mnóstwo. Oprócz obsługi klientów Paweł montował wraz z jednym pracownikiem oświetlenie przy sklepie znajdującym się na placu. Po południu jego mama zawiozła utarg do banku, szwagierka (też zatrudniona w składzie) zrobiła na koniec zmiany rozliczenie i poszła do domu, a żona pojechała po dwójkę małych dzieci. Przed zamknięciem zakładu Paweł razem z bratem Marcinem ładowali na firmowego dostawczego żuka płyty gipsowe, które Paweł miał po fajrancie zawieźć do mieszkania klienta w pobliskiej miejscowości. Później, około godz. 20, miał jeszcze podjechać na budowę domków (kolejna rodzinna inwestycja), by wspólnie z bratem i pracownikami spisać potrzebne do pracy materiały budowlane. Około godz. 18.30 Marcin Brzozowski opuścił hurtownię – żuk był już załadowany towarem i gotowy do wyjazdu, Paweł miał tylko zamknąć firmę i jechać.