Zmarnowałam sobie życie, jak moja matka. Córka idzie w nasze ślady...

kobietaxl.pl 2 godzin temu

Kobiety w zaklętym kręgu


Beata nie miała łatwego życia. Od dziecka jej sytuacja rodzinna była trudna, ponieważ ojciec był alkoholikiem i stosował przemoc, a bezradna matka pozwalała na dręczenie jej oraz dzieci.

- Do dzisiaj nie mogę jej darować, iż nie odeszła od tego pijusa – mówi kobieta. – Zrobił jej pierwsze dziecko, gdy była młodziutka, potem kolejne i tak z nim została. Moje dzieciństwo to było piekło, ciągły strach, czy przyjdzie pijany ojciec i znowu zacznie bić matkę oraz nas. Czy trzeba będzie uciekać z domu w piżamach, czekać gdzieś na klatce aż uśnie? Najgorsze było, gdy wpadał w szał i zaczynał niszczyć wszystko, co mu wpadło w ręce. Nasze ubrania, darł zeszyty i książki. Gdy mu ten szał mijał, to przynosił matce kwiatki, a nam jakieś cukierki, uważał iż sprawa załatwiona. No bo on był trzeźwy, był dobrym ojcem i mężem. Potem choćby tego nie było, pił stale. Moja matka grała z nim w tę grę „obiecanki – zmienię się”.

W rodzinie Beaty nie wolno było złego słowa powiedzieć o ojcu. Poskarżyć się do bliskich, czy iść na policję, by wreszcie z nim coś zrobili, aby oni mogli spokojnie żyć. Było u nich jak u Dulskich, swoje brudy pierze się w domu. Na ojca się nie donosi, choćby jeżeli jest oprawcą.


Szacunek wymuszał pięścią


- Wielokrotnie szłam do szkoły w brudnych ubraniach z poprzedniego dnia, z tłustymi włosami – wspomina Beata. – Nie zliczę, ile razy nie mogliśmy wrócić do domu na noc, bo „tatuś” pijany szalał i groził, iż nas pozabija. Ten pijaczyna domagał się szacunku, przecież utrzymywał rodzinę i dom! Był technikiem, gdyby nie przepijał większości zarobków, faktycznie tak by było. Ale w rzeczywistości to matka nas utrzymywała, mnie i dwójkę rodzeństwa. Nie pracowała oficjalnie, nie miała ukończonej szkoły zawodowej. Chodziła sprzątać po ludziach. Prała i prasowała, myła okna, w lecie wynajmowała się do zrywania owoców i warzyw. A jak to nie wystarczało, to pożyczała od znajomych. Bardzo ciężko tyrała.

Beata wie, iż to udawanie niby normalnej rodziny nikogo nie zmyliło. Każdy na ulicy wiedział, co ich ojciec robi. Nikt przecież nie był ślepy, jak wracał „wężykiem” do domu. Ludzie widzieli gdy wieczorami matka i jej trójka dzieci, uciekają w popłochu z mieszkania. Czasami choćby bez kurtek i ciepłych butów, gdy mężczyzna wpadał w pijacki szał zimą. Nikt nie reagował, nie wzywano policji.

- Niestety, takie sytuacje były częste w robotniczych enklawach, bicie żony i dzieci to sprawy prywatne – twierdzi kobieta. – Taka tradycja, chłop bije bo takie ma przywileje. Nienawidziłam za to i matki i ojca. Marzyłam by jak najszybciej uciec z tego złego domu.

Gdy Beata była nastolatką, ojciec nie miał dla niej żadnego szacunku. Nigdy nie mówił swojemu dziecku dobrego słowa, nie wspierał, nie chwalił, ani nie przytulał. Była dla niego gębą do wyżywienia, „bachorem”, z którym są tylko kłopoty.


Uciec z tego koszmaru


- Wstydziłam się mojej rodziny, starych, niemodnych ubrań, zapachu biedy, przecież nie stać nas było na jakieś droższe kosmetyki, choćby wieczorne mycie często nie było możliwe – wspomina Beata. – Miałam niskie poczucie wartości i straszne kompleksy, o kobietach słyszałam od ojca tylko najgorsze słowa. Matka nie zaprzeczała. Źle się uczyłam, no bo niby kiedy i gdzie miałam to robić? gwałtownie zaczęłam zadawać się z takimi „wyrzutkami” jak ja. Uciekałam z lekcji, ledwie skończyłam podstawówkę.


Potem życie zaniedbywanej nastolatki potoczyło się utartym schematem. Picie, palenie papierosów, chłopcy z tak zwanego marginesu. Przedwczesny i ryzykowny seks. Wszystko w poszukiwaniu choćby najmniejszej akceptacji i odrobiny uczucia.

- Byłam jak bezdomny pies, który szuka swojego pana i domu – przyznaje Beata. – Oczywiście stało się to, co zwykle się dzieje z takimi jak ja, zaszłam w ciążę z beznadziejnym chłopakiem. Był pijaczyną, jak mój ojciec, a choćby gorzej. Nie miał wykształcenia, ani nie miał zamiaru gdziekolwiek pracować. Robił „interesy”, czyli był drobnym przestępcą. Byłam wtedy bardzo głupią małolatą, imponowały mi jego zmyślone historyjki o cwaniackich wyczynach, przyszłych sukcesach. Woził mnie zdezelowanym BMW. Czułam się jak dziewczyna z teledysków. Oczywiście, nie chciał słyszeć o dziecku, kazał mi „coś zrobić”, tylko skąd ja nastolatka z biedoty, miałam wziąć na to „coś” pieniądze? Powiedziałam, iż urodzę, wtedy mnie pobił. Za to, iż go wrobiłam, tylko iż to ja byłam dzieckiem, a on był pełnoletni. Byłby beznadziejnym ojcem, dobrze, iż go wsadzili do więzienia gdy wpadł na jakimś poważniejszym przestępstwie.


Skazane na porażkę


Nastolatka chodziła w obszernych bluzach, była już w widocznej ciąży, gdy w końcu odważyła się powiedzieć matce. W domu rozpętało się piekło.

- Matka mnie spoliczkowała, pierwszy raz – wspomina Beata. – Wyzywała i płakała, była wściekła na swoje dziecko, którego nigdy nie uświadamiała. Była zbyt zajęta mężem alkoholikiem i tyraniem. Myśmy się chowali sami. Gdy wpadłam, to był oczywiście wstyd. Owszem, dla niej i ojca, beznadziejnych rodziców, a nie dziecka, którym byłam. Przecież w szkole miałam religię i straszenie grzechem, zamiast rzetelnej informacji o płciowości człowieka. Kto mnie miał uświadomić? Nikt mi nie mówił, jak łatwo zajść w ciążę, choćby jak się nie chce dziecka, bo tak to nie działa. Ani o tym, iż dziewczyna może odmówić chłopakowi, choćby jeżeli ten opowiada, iż to dowód jej miłości. O prezerwatywach, czy innych metodach antykoncepcyjnych nie wspomnę. Dzieci z takich domów jak ja, nie mają pojęcia o prawdziwym życiu, jak łatwo wpaść w kłopoty, złamać sobie przyszłość. Jest tylko straszenie i obłuda.

Beata najbardziej obawiała się reakcji ojca. Myślała, iż najpierw ją pobije, potem wyrzuci z domu na ulicę. Nie wiedziała dokąd pójdzie.

- Myślałam choćby o samobójstwie, nie chciałam tego dziecka – przyznaje kobieta. – To był dla mnie pasożyt, który rozwija się w moim brzuchu, a potem mnie rozerwie i zniszczy moje życie. Tak wtedy czułam, byłam przecież jeszcze dzieckiem, które nie miało nikogo za sobą.

Na szczęście dla dziewczyny, jej ojciec nie zrobił jej więcej krzywdy. Nie był w stanie dalej terroryzować rodziny, bo w końcu los się odwrócił. Mężczyzna był pijany, wracał do domu, na ulicy dostał udaru, trafił w stanie ciężkim do szpitala. Nie odzyskał przytomności i w szybkim czasie zmarł.

- To był chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu – opowiada Beata. – Potwór zniknął, a matka nie wyrzuciła mnie na ulicę. Pomyślałam, iż jeszcze mam jakąś szansę na lepsze życie. Już nie chciałam się zabijać.

Po pogrzebie ojca, matka Beaty spokojnie wszystko przemyślała i postanowiła pomóc córce. Wymusiła na nastolatce powrót do szkoły, by kontynuowała naukę. Wybrały technikum ekonomiczne w trybie zaocznym. Beata miała zdobyć jakiś konkretny zawód.


Nie ma nic za darmo


- Mama dobrze zrobiła, choć ja wtedy tego nie rozumiałam – mówi Beata. – Nienawidziłam jej za to, ale teraz jestem wdzięczna. To mnie uratowało przed dalszym stoczeniem na dno.

Beata urodziła córkę, dziecko było wcześniakiem, ale w miarę zdrowo rosło. Młoda matka powoli zaczynała je kochać, w dzień zajmowała się dzieckiem, albo na zmianę z matką chodziła sprzątać. Wieczorami uczęszczała do szkoły. Jakoś dawała radę, jej rodzeństwo polubiło malutką dziewczynkę.

- W mojej klasie było trochę takich osób, jak ja – przyznaje Beata. – Nie było w sumie źle, poznałam kilka fajnych kumpel, niektóre z takim niechcianym bagażem w formie dzieciaka, jak ja. Wspierałyśmy się, wymieniałyśmy się ubrankami i radami, jak w tym wszystkim nie oszaleć. Czasami, gdy mogłyśmy wybierałyśmy się na kawę. Matka nie pozwalała mi na żadne dyskoteki, dopóki nie skończę szkoły i 18 lat. Bała się powtórki.

Beata ukończyła naukę, miała w końcu papiery i znalazła pracę. Zaczęła w firmie budowlanej, robiła papiery, zajmowała się towarem w magazynie, jak trzeba także sprzedażą.

- Pracowałam ile się da, żeby tylko mnie nie wywalili – opowiada kobieta. – Pamiętam to uczucie, gdy pierwszy raz dostałam do ręki wypłatę. Poczułam wtedy, iż jestem coś warta, iż zależę od siebie, iż mam tę moc. Nikt mi nic nie dał, żadnej łaski, to były moje pieniądze. Kupiłam córeczce piękną sukienkę i lalkę. Zawsze o takiej marzyła.

Kobieta ciężko pracowała przez kilkanaście lat. Nie zdecydowała się na powtórny związek, bo bała się o córkę, nie chciała wpuszczać do swojego życia mężczyzny, który mógłby ją znowu skrzywdzić.

- Podobało mi się kilku facetów, ale to nie byli ci odpowiedni – przyznaje. – Jestem panną z dzieckiem, mieszkam kątem u matki, nie jestem dobrą partią. Ci co mnie chcą, to żonaci którzy liczą na łatwy seks na boku. Albo tacy nieudacznicy, którzy chcą się podlepić i znaleźć sobie służącą w dzień i w nocy. Może, jak córka dorośnie i wyjdzie z domu, to ja się z kimś zwiążę. Teraz to ona jest numer jeden.

Córka powiela schemat


Mimo, iż Beata skupia się na pracy i wychowaniu dziecka, to nie wszystko idzie według jej planów. Samotna matka nie ma takich możliwości, jak dwójka rodziców.

- Nigdy nie poprosiłam o pomoc biologicznego ojca mojej córki, bo wiem, iż jest bezrobotnym alkoholikiem – opowiada Beata. – Córka pytała o niego, ale nie chcę, aby go odnalazła. Opowiadam, iż nie wiem, kto nim jest.

Sytuację między matką i córką psuje jednak fakt, iż Beata nie ma pieniędzy na stale rosnące żądania dziecka. Jej córka jest jedną z najbiedniejszych w klasie.

- Córka chce ubierać się w markowe ciuchy, mieć drogi telefon, jeździć na wakacje w atrakcyjne miejsca – mówi matka. – Skąd ja jej na to wezmę? Zwyczajnie nas nie stać. Gdyby nie pomoc matki, byłoby jeszcze gorzej. Córka wstydzi się mnie i babci sprzątaczki, starego bloku, tandetnych mebli, pokoiku, gdzie obie się gnieździmy, mojego wiekowego auta. Wiem, co jej chodzi po głowie, jak się maluje gdy nie widzę, ubiera wyzywające ciuchy i kokietuje bogatszych chłopaków. Myśli, iż właśnie tym sposobem uda jej się uciec z tego kręgu biedy.

Beata próbowała już kilka razy porozmawiać z buntującą się nastolatką. Najgorsze dla niej jest to, iż dziewczyna nie chce się uczyć. Zamiast czytać książki, ogląda w telefonie jakieś strony influencerek, opowiadają swoim życiu „jak z bajki”.

- Moja córka uważa, iż to prawda - przyznaje Beata. – Sądzi, iż wystarczy być ładną, to zjawi się książę na białym koniu, zabierze ją do wspaniałego zamku, gdzie po wszech czasy zostanie księżniczką. Lekceważy moje ostrzeżenia, boję się, iż idzie moją drogą. Nie wiem, co mam robić, by ten koszmarny schemat kobiet z naszej rodziny znowu się nie powielił. Nie mam wielkich możliwości aby ją przekonać do nauki, a dopiero potem szukania miłości. Planuję poprosić matkę o wsparcie, opowiem jej szczerze jak się kończy dla młodziutkiej dziewczyny oddawanie nieodpowiedniemu mężczyźnie. Może los babci, żony alkoholika i mnie, młodocianej naiwnej, która pokochała byle kogo i złamała sobie życie przedwczesną ciążą, jakoś ją przekona? Jak przerwać ten przeklęty krąg krzywdzonych kobiet i niechcianych dzieci? Nie mam dobrego pomysłu.


Idź do oryginalnego materiału