Złośliwy stwór

twojacena.pl 4 dni temu

– Dobry wieczór, państwo – powiedział policjant stojący w progu – sąsiadka z dołu poskarżyła się na hałas i krzyki z waszego mieszkania. Mogę wejść?

– Oczywiście – drżącym głosem odpowiedziała Kinga – tylko najpierw uspokoję dziecko.

W rzeczywistości Kinga nie drżała z powodu wizyty policji, ale dlatego, iż mąż znów ją pobił. Tym razem za to, iż wylała całą wódkę do toalety. Kacper, gdy zobaczył, co zrobiła, wpadł w szał:

– Jestem mężczyzną i mam prawo się zrelaksować po pracy! Ty siedzisz w domu na macierzyńskim, odpoczywasz, a ja haruję na budowie! Idź i kup mi butelkę!

– Nie pójdę – odpowiedziała Kinga – Jesteś pijany każdego dnia, choćby nasz syn się ciebie boi. Jasiek ma rok, a już tyle widział! Przestań pić, Kacper!

Pod wrzask dziecka matka znów dostała lanie. Hałas usłyszała sąsiadka, pani Weronika, i jak to miała w zwyczaju, zrobiła to, co zawsze robiła w podejrzanych sytuacjach – wezwała policję.

Pani Weronika była dość specyficzną osobą. Trudno powiedzieć, iż sąsiedzi ją nie lubili – raczej jej nie znosili. Na każdego z nich niestrudzona Weronika kiedyś doniosła. I nie tylko na policję – dzwoniła też do administracji, zarządcy nieruchomości, a choćby opieki społecznej.

– Wie pani, chyba ta matka z piątego piętra w ogóle nie karmi tego Wojtka, chłopak tak zchudł i chodzi jak żebrak – mówiła Weronika do pracownicy opieki – Trzeba tę rodzinę sprawdzić, matka ciągle taka zadowolona, pewnie ćpa albo co gorsza.

Urzędniczka przyjęła zgłoszenie do wiadomości i obiecała „zaangażowanej obywatelce”, iż zajmie się sprawą.

Tymczasem biedna mama Wojtka, który miał tendencję do nadwagi, była w szoku, gdy do jej drzwi zapukała cała komisja. Okazało się, iż chłopiec był na specjalnej diecie, bo w wieku dziewięciu lat ważył tyle co nastolatek. Matka cieszyła się, bo dieta działała. A co do ubrań – Wojtek, choć pulchny, był bardzo żywiołowy, więc spodnie i koszulki „znikały” na nim w ekspresowym tempie.

Ale Weronika oczywiście o tym nie wiedziała, bo nie znosiła rozmawiać z sąsiadami, wręcz ich unikała.

Starsi mieszkańcy kamienicy opowiadali, iż dawno temu włamali się do jej mieszkania złodzieje. Od tamtej pory przestała ufać sąsiadom, sądząc, iż to oni naprowadzili bandytów. Wtedy jej mąż mocno ucierpiał, broniąc dobytku, i niedługo zmarł. Weronika nigdy nie doszła do siebie i już się nie związała z nikim.

Młodsi lokatorzy, których było większość, nie znali tej historii.

– Zabierz to po swoim psie, patrzcie go, nowa moda – srać po trawnikach! Lepiej posprzątaj, bo będzie gorzej! – krzyczała Weronika na młodego sąsiada, który wyprowadzał psa wieczorem.

– Jak ci zależy, to sama posprzątaj, stara jędzo – odparł chłopak.

Duży kundel, który właśnie załatwił swoje sprawy, warknął na kobietę i szarpnął smyczą, próbując dosięgnąć Weroniki. Ta przestraszyła się i odskoczyła, chowając w sercu urazę, która miała przerodzić się w zemstę.

I oto właśnie zemsta – rankiem młodzieniec znalazł niespodziankę pod swoimi drzwiami, nadepnąwszy na nią w nowych białych adidasach.

– Niech cię! – wrzasnął i zaczynał sprzątać „dzieło” ukochanego czworonoga.

Weronice poszczęściło – chłopak nie wiedział, na którym piętrze mieszka kobieta, która dotrzymała słowa. Klął, wyrzucając buty do śmietnika.

A za białymi firankami uśmiechała się pewna starsza pani, bardzo z siebie zadowolona. Od tamtej pory chodniki przy placu zabaw i wokół bloku były czyste. Wieść o incydencie gwałtownie rozniosła się wśród właścicieli psów…

– Więc co się stało? – policjant rozejrzał się po pokoju, gdzie w łóżeczku płakał mały Jasiek.

– Nic – burknął Kacper – Oglądałem mecz i za głośno komentowałem. Co z tego, iż kopią, jak nie potrafią choćby do bramki strzelić!

Kinga przerażonym wzrokiem spojrzała na męża. Wiedziała, iż musi poprzeć jego kłamstwo, bo będzie jeszcze gorzej. Policjant patrzył na nią pytająco. Zorientował się, o co chodzi, ale bez jej zeznań nie mógł ukarać awanturnika.

– Tak, to przez telewizor – potwierdziła Kinga – Przepraszam.

Funkcjonariusz westchnął: zawsze tak samo – najpierw bronią swoich oprawców, a potem może być za późno.

– No dobrze, dam upomnienie, ale następnym razem będzie mandat za zakłócanie ciszy – powiedział – I nie przede mną trzeba przepraszać, tylko przed sąsiadką. Bardzo uważna kobieta, można powiedzieć – macie szczęście. Rzadko spotyka się tak zaangażowanych obywateli. Zawsze dzwoni, gdy coś się dzieje, wszyscy dyżurni już rozpoznają jej głos.

– No pewnie – warknął Kacper, tłumiąc irytację.

Policjant rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, a potem spojrzał na Kingę, znacząco potrząsając głową, i wyszedł.

– Następnym razem „załatwię” cię po cichu, choćby nie pisniesz – syknął Kacper, gdy drzwi się zamknęły.

A Kinga stała, trzymając synka, przeklinając dzień, w którym zgodziła się zostać żoną Kacpra.

– On ci nie pasuje, Kinga – mówiły przyjaciółki – Jesteś dobra i wesoła, a twój Kacper niby się uśmiecha, ale ma złowrogie spojrzenie. Nie wiąż się z nim.

– Dziewczyny, po prostu go nie znacie tak jak ja. On mnie kocha – odpowiadała Kinga z rozmarzeniem – Jest silny i odważny, kiedyś stanął w mojej obronie na ulicy.

I Kinga wyszła za Kacpra, który gwałtownie pokazał swoje prawdziwe oblicze: nieustannie ją kontrolował, urządzając sceny zazdrości bez względu na towarzystwo. Kinga tłumaczyła to wielką miłością, myląc ją z przemocą i zaborczością. Teraz Kacper podejrzewał ją o zdradę choćby z latarnią i krytykował za każdą drobnostkę, czując satysfakcję, gdy Kinga czuła się winna bez powodu.

– To ma być wyprasowana koszula?! Masz ręce zamiast nóg?! – wrzeszczał Kacper.

– Starałam się, choćby nieKinga wzięła głęboki oddech, zebrała resztki sił i postanowiła, iż od dziś będzie walczyć nie tylko o siebie, ale przede wszystkim o szczęście swojego syna.

Idź do oryginalnego materiału